Robotobibok „Instytut las” Vytvornia Om, 2002

16.02.2003

Czyta się kilka minut

Gdybym to ja stwarzał świat, zapewne jazzu bym nie stworzył - niestety, stało się inaczej, co jakiś czas płyta jazzowa wpada nam w ręce i nawet domaga się pochwały, bo przecież nie jest tak do końca jazzem, dziś nic już nie jest tak do końca tym, czym jest, więc może się podobać choćby poprzez to, czym nie jest.

Nowa (już druga) płyta Robotobiboka zawiera muzykę jak gdyby ilustracyjną. Piszę „jak gdyby”, jest to bowiem ilustracyjność rozmyta i niejednoznaczna, poszczególne kawałki mają tu swoje intrygujące tytuły, jednak dopasowanie jednych do drugich z pomocą jakiejś spoistej historyjki nastręcza spore trudności, stanowiąc swoistą atrakcję. Bo czemu „Grzybiarz” brzmi tak gangstersko, a „Wymiana tlenu na stacji Mir” rozgrywa się w latynoskich rytmach, znamionujących raczej szampańską zabawę niż skomplikowany zabieg technologiczny?

Przejdźmy do muzyki. Pojawiają się tu, rzecz jasna, wyraziste (ale na szczęście niezbyt „chwytliwe”) tematy i wirtuozowskie solówki, poza tym jednak utwory budowane są z fantazją przekraczającą jazzowe schematy. A to w trakcie popisu jakiegoś instrumentu dochodzi do całkowitej zmiany nastroju i metrum, a to w połowie rozgrywki pojawia się wręcz nowy temat, nadając jej pozór niemal sonatowości. Ważną rolę pełnią pomysły o charakterze czysto fakturalnym, wykorzystanie „unikalnych instrumentów” i nie mniej brawurowych brzmień elektronicznych. Dopracowana w każdym szczególe sekcja dęta kontrastuje z rozbuchaną i urągającą wszelkim regułom gitarą Bączyka. W ogóle granica między kontrolowaną improwizacją a Cage'owskim akcydentalizmem zdaje się tu dość płynna, zwłaszcza w dwóch intermezzach, jako żywo przypominających efekt zabawy radiowym potencjometrem.

Panuje na tej płycie nostalgiczne zapatrzenie w nowoczesność, tę nieco już przywiędłą, z czasów, gdy Zappa nagrywał „Jazz from Hell”. Od tego typu nawiązań odzwyczajamy się ostatnio, najzupełniej niesłusznie, bo jeśli „Instytut las” raczej nas uspokaja niż pobudza, to tylko wskutek permanentnego bogactwa inwencji. Tlen, o czym wiemy od Verne'a, ma rozweselające własności, a grzybiarzy w Unii już nie będzie, o czym niestety donoszą gazety codzienne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 7/2003