Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tuż przed śmiercią duchownego Błażej Strzelczyk pytał ks. Jana Kaczkowskiego, jakie ma korzyści z zajmowania się innymi. Niespecjalnie je mam (...) I może dlatego (…) warto to robić? Ale ciągle czuję, że jestem mało przekonujący w tym, co robię” – odpowiadał. Pytany, kogo chce przekonać, mówił „Tygodnikowi”: „Tych, którzy w moim chorowaniu (…) nie widzą sensu”.
Ks. Jan Kaczkowski w ostatnim wywiadzie: Czasem budzę się rano i nie mam perspektywy na kolejny dzień. Wtedy mówię: Janie, cholera, weź się w garść... Bo co bym dobrego zrobił, gdybym powiedział: już mi się nie chce żyć?
Przez 39 lat zdążył m.in. stworzyć słynne hospicjum w Pucku, obronić doktorat, napisać książki. Ale pamięć ks. Kaczkowski – duchowny chorujący przez ponad trzy ostatnie lata życia na nowotwór mózgu – zapewnił sobie właśnie lekcją sensu; logoterapią w wersji dla mas, udzielaną z ambon i przed kamerami w ciężkich chwilach własnej choroby.
„Chciałbym, żebyście się bardzo uczciwie modlili, żebyście odprawili mszę świętą w nadzwyczajnym rycie rzymskim, gdyby ktoś jeszcze umiał Requiem zaśpiewać po łacinie, byłbym bardzo, bardzo zadowolony” – mówił w tamtym wywiadzie. 30 marca o 18.00 w kościele środowisk twórczych w Warszawie odprawiona zostanie – dzięki „Więzi” i Fundacji im. ks. Kaczkowskiego – msza w nadzwyczajnym rycie w jego intencji w trzecią rocznicę śmierci. ©℗
CZYTAJ TAKŻE: