Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Największy rezonans wśród polskich komentatorów wzbudziło pianino. Właściwie nie powinno mnie to dziwić (wszak rok mamy chopinowski) - ale mnie dziwi. Właściwie nie powinno zaskakiwać (wszak każdy z komentatorów zapewne widział u kogoś w domu pianino) - a zaskakuje. Zdążono się dowiedzieć, że najprawdopodobniej Jarosław Kaczyński na owym instrumencie grać nie potrafi (nie to co kanclerz Helmut Schmidt lub Condoleezza Rice). Ale instrument był otwarty! Czas wszcząć dziennikarskie śledztwo: czy politykowi wolno wygłaszać orędzie w przytomności pianina, pianina otwartego, pianina do gry gotowego, pianina wyposażonego w nuty? Czas zapytać: co to za nuty? Coś rosyjskiego? Etiudy Kabalewskiego? Czy ostatnim polskim politykiem z moralną legitymacją do występowania z pianinem był Paderewski?
Piszę o tym, gdyż mnie akurat u Jarosława Kaczyńskiego pianino kompletnie nie zgrzyta. Gdybym natomiast zobaczył Donalda Tuska na tle klawiatury, doznałbym kulturowego szoku. Brrrr! Na szczęście jest to wizja zdecydowanie mało prawdopodobna, już bardziej należy się spodziewać ciepłego, jowialnego przesłania z rodzinnego wnętrza Bronisława Komorowskiego. Segregatory? Dwururka? I pianino też? Otwarte nuty? "Pojedziemy na łów"?