Rembrandt wytrawiony

Akwaforty Rembrandta to najdoskonalsze dzieła tego gatunku. Na Zamku Królewskim w Warszawie oglądać można 94 prace ze zbioru Amsterdamskiego Muzeum Domu Rembrandta.

02.05.2004

Czyta się kilka minut

Muzeum - powstałe w 1911 r. - mieści się w kamienicy, w której artysta mieszkał w latach 1639-1658. To najbardziej związane z nim miejsce na świecie. Wykupione przez miasto, stało się idealnym ośrodkiem do zbierania i propagowania sztuki jednego z największych geniuszy w dziejach sztuki. Głównym nurtem kolekcjonerskich poszukiwań nowego muzeum od samego początku była grafika, która dotąd nie miała osobnego miejsca. Dziś w zbiorze muzeum jest około 250 z 290 wykonanych przez Rembrandta akwafort oraz największy zbiór jego płyt graficznych.

Akwaforta to grafika wykonywana na metalowej płycie, którą uprzednio pokrywa się specjalnym miękkim werniksem. Następnie wykonuje się w nim rysunek i wytrawia w roztworze kwasu (Rembrandt używał kwasu solnego, który trawi powoli). Werniks usuwa się, a powstałe zagłębienia wypełnia się farbą drukarską. W końcu rysunek odbija się pod prasą na miękkim i chłonnym papierze.

W grafice najczęściej (choć nie zawsze) najważniejsze są linie, dlatego zmiana ich charakteru w pracach Holendra spowodowała prawdziwy zwrot w grafice. Rysunek wykonywany w werniksie daje liniom większą swobodę i płynność. Dlatego akwaforta stała się wyjątkowo poręcznym medium dla znakomitego rysownika, którym Rembrandt zawsze pozostawał. Szybkie szkice, wykonywane często z pomocą trzcinowego rysiku, przykuwają uwagę lekkością i trafnością.

Rembrandt był artystą pracowitym. Na jego spuściznę składają się niewielkie studia i szkice, skomplikowane, wielopostaciowe kompozycje biblijne, pejzaże, akty, sceny rodzajowe, alegorie, portrety. Wśród tych ostatnich osobną grupę stanowią autoportrety. O ile ich malarskie wersje powstawały niemalże do końca życia artysty, o tyle autoportrety graficzne tylko we wczesnej fazie jego aktywności twórczej. Trudno znaleźć odpowiedź, dlaczego tak właśnie się stało.

Siedem autoportretów można teraz podziwiać na wystawie warszawskiej. Młody, może dwudziestoletni artysta wydaje się zaciekawiony swoją niezbyt powabną fizjonomią. Otwiera usta, wytrzeszcza oczy. Stroszy włosy, zmienia kapelusze, obcina wąsy, zapuszcza brodę. Żyje, zmienia się, żeni, a żona - Saskia - siedzi obok niego, gdy pracuje. Widać człowieka silnego, pewnego siebie. To się, niestety, z czasem zmieni. Sukces, powodzenie i bogactwo opuszczą go, twarz napiętnują zmarszczki - ale autoportretów z późnego okresu życia Rembrandta tym razem nie zobaczymy.

W przeszłości najwyżej ceniono monumentalne kompozycje inspirowane Biblią. Najdroższą grafiką były tzw. “Rycina stuguldenowa" (ok. 1643-49), czyli “Chrystus nauczający" i późniejsza wersja tego samego tematu z 1652 r. Jednak teraz bardziej poruszające zdają mi się portrety, w których znaleźć można najwięcej z Rembrandta - prawdziwego “złodzieja dusz". Może mało tu piękna, dużo zaś realistycznych obserwacji, ale stają się one punktem wyjścia do mówienia o tym, czym jest człowieczeństwo. Autoportrety dalekie od pochlebczej oślizgłości. Portrety żebraków. Nie zawsze ponętne akty.

Jednak inspiracja sztuką była dla Rembrandta nie mniej ważna niż inspiracja życiem. Gdy ogłosił bankructwo, a jego dom wystawiono na aukcję, sporządzono dokładny inwentarz tego, co się w nim znajdowało. Ów spis wymienia około 3 tysięcy grafik innych mistrzów. Stawały się ważną inspiracją dla jego samodzielnej twórczości.

Mistrzowskie bywają pejzaże. Czasem są zaprzeczeniem swoich malarskich odpowiedników. W przypadku obrazów olejnych nie mamy wątpliwości, że to kompozycje barokowe. W grafice Rembrandt staje się artystą subtelniejszym, prostszym, stonowanym, uważniejszym. Im mniej, tym więcej. Rezygnuje z budowania dodatkowych, alegorycznych sensów. To proste notatki z pejzaży. I nawet jeśli wiemy, że prawie na pewno powstawały w pracowni, to z pewnością noszą w sobie pamięć autentycznych miejsc.

Burzliwe losy miały zarówno grafiki, jak i płyty graficzne mistrza. Dwie z nich pokazano na warszawskiej wystawie. Niektóre płyty spotkał los najgorszy: miały wartość metalu, na którym je wykonano, zostały więc przetopione. Najczęściej kupowano je jednak po to, by móc na nich odbijać kolejne ryciny. Nie dostrzegano ich wyjątkowości. Świadczy o tym los płyty znanej grafiki z przedstawieniem Fausta. W rękach francuskiego wydawcy z początku XIX wieku płyta została znacząco zmieniona. Faust Rembrandta, mężczyzna więcej niż dojrzały, przekształcił się w młodzieńca. Inne płyty były poddawane podobnym ingerencjom. Płyty “poprawiano", “udoskonalano" - wszak gusta ulegały przemianom, czemu więc nie poprawić nieco starego mistrza?

W Polsce jest trochę rembrandtowskich odbitek: w Gdańsku, Krakowie, Warszawie. Jednak odbitka odbitce nierówna: te amsterdamskie, które właśnie chwilowo znalazły się nad Wisłą, charakteryzują się niezrównaną jakością warsztatową. To jeszcze jeden powód, by odwiedzić wystawę.

Warszawska ekspozycja została bardzo starannie przygotowana przez Agnieszkę Putowską-Tomaszeską i Żanetę Gowenlok. Stonowana kolorystyka towarzysząca tym grafikom, delikatne podziały - skromne papiery wielkiego artysty potraktowane zostały z należnym im szacunkiem.

Ryciny Rembrandta. Wystawa ze zbiorów Museum Het Rembradthuis w Amsterdamie. 15 marca - 9 maja 2004, Zamek Królewski w Warszawie. Kurator wystawy Anna Kuśmidrowicz-Król.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2004