Rękopisy znalezione w Krakowie

Czterysta osób na spotkaniu z Satrapi, "Lekcja czytania" z Ewą Kuryluk, film Hasa, dyskusje o reportażach, feminizmie i sztuce - minął drugi, bogaty w spotkania dzień Festiwalu Conrada.

04.11.2010

Czyta się kilka minut

Marjane Satrapi, gość II dnia Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada / fot. Tomasz Wiech /
Marjane Satrapi, gość II dnia Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada / fot. Tomasz Wiech /

W samo południe w Pawilonie Wyspiańskiego trzydziestu uczniów krakowskich liceów powitała pisarka i artystka-malarka Ewa Kuryluk. Poprowadziła "Lekcję czytania" o "Goldim". Wiele mówiła o pasji czytania, wspominała historie rodzinne, przeczytała fragment pierwszego rozdziału powieści. Mówiła, że latach szkolnych zawsze siadała w ostatniej ławce i potajemnie czytała książki podczas lekcji. Szkoły, jak i interpretowania literatury nigdy nie lubiła. Wyjątkowo dla "Tygodnika" zgodziła się poprowadzić lekcję dla młodzieży, chociaż uważa, że każdy i tak musi sam w sobie obudzić pasję czytania, odnaleźć własnych autorów powieści. Ona sama nie czyta recenzji. W księgarniach czyta pół strony książki, jeśli fragment do niej przemówi, znajdzie w nim coś pociągającego kupuje książkę, jeśli test wypadnie gorzej - odkłada książkę na półkę.

Pani Ewa opowiadała o rodzicach, o tym jak niewiele wiemy o nich, ich młodości, miłościach, marzeniach. Gdy dojrzewamy do dłuższych rozmów, do odkrywania historii rodzinnych, rodzice czy dziadkowie umierają, zbyt wcześnie odchodzą z tego świata. Czujemy żal, że byliśmy wobec nich oschli, obojętni, że zbyt mało poświęcaliśmy im czasu.

Ewa Kuryluk opowiadała także o Wiedniu w latach 50., który stał się centrum akcji "Odessa" polegającej na przerzucaniu zbrodniarzy wojennych ze Wschodu do Ameryki Południowej. Jej mama pochodziła ze Lwowa, w czasie wojny straciła pierwszego męża. Nawet pod koniec życia ukrywała się, stroniła od ludzi, odczuwała lęki. Dziś, po latach rozumie, że jej matka krzycząc: "Znów tu jesteście. Chcecie nas zamordować!", mogła na ulicach Wiednia przypadkowo rozpoznawać nazistowskich oprawców z okolic Lwowa.

Błotny wrestling    

O godzinie 16 w Bunkrze Sztuki Agnieszka Sabor poprowadziła spotkanie z rzeźbiarzem Mirosławem Bałką i węgierskim prozaikiem, autorem powieści "Szatańskie tango" oraz "Melancholia sprzeciwu", László Krasznahorkaiem. Niebawem ukaże się po polsku trzecia jego książka "Wojna i wojna". Agnieszka Sabor próbowała się dowiedzieć jak obaj panowie się poznali. Krasznahorkai jest bowiem autorem wstępu do katalogu wydanego z okazji głośnej londyńskiej wystawy pracy "How it is" Bałki w galerii Tate Modern.

Okazało się, że Mirosław Bałka poznał László Krasznahorkaia dwie godziny przed spotkaniem. Jednak to, co przesądziło, że to akurat tego pisarza poprosił o napisanie kilku zdań do katalogu, to fascynacja artysty najpierw filmami Krasznahorkaia i Beli Tarra (powstałych na motywach utworów Lászla), później uroda samej prozy Węgra. Agnieszka Sabor wypytywała o doświadczenie wspólnoty mieszkańców Europy Środkowej, o związki, wpływy i fascynacje twórcze. Pisarz opowiedział o podziwie dla drogi twórczej Mirosława Bałki na długo przed napisaniem tekstu do katalogu. Artyści znaleźli wspólny język w opisywaniu artystycznych poszukiwań. Bałka zauważył, że obaj uprawiają coś w rodzaju "archeologii odpadków", obaj poszukują cennych idei na obrzeżach głównych traktów i trendów. Bałka przyrównał pisanie Krasznahorkaia do "szalonego błotnego wrestlingu". Czytając prozę Węgra odnosi się wrażenie, że otwiera się przed nami z jednej strony świat Schulza, Kiša i Kafki, z drugiej Gogola. Bałka i Krasznahorkai żywią podobny stosunek do swojej narodowości: są w niej ukształtowani i z niej twórczo czerpią, ale obaj od niej uciekają. Odwieczny problem twórców: Polaka z Polską i Węgra z Węgrami. Jak można przypuszczać zapewne artyści z Zachodu podobnych problemów nie mają. Czy widział ktoś Francuza uciekającego przed frankofilizmem?

Rekord frekwencji   

 W wielkiej sali Międzynarodowego Centrum Kultury przy Rynku Głównym wieczór autorski z Marjane Satrapi poprowadził Grzegorz Jankowicz. Wcześniej w tej samej sali odbył się krótki briefing prasowy pisarki. Podczas spotkania z dziennikarzami Satrapi opowiadała o pracy nad najnowszym filmem na podstawie powieści "Kurczak ze śliwkami". Tym razem ma to być film fabularny, historia miłosna osadzona w klimacie lat 50. Jedną z ról w filmie ma zagrać Isabela Roselini. Satrapi mówiła: "Humor jest dla mnie przejawem inteligencji, kiedy się szczerze śmiejemy razem z drugim człowiekiem, najgłębiej rozumiemy jego duszę". Przyznała, że poza powieściami graficznymi dla dorosłych napisała także książki dla dzieci, ale trudno jej znaleźć dobrych wydawców gotowych je opublikować w innych krajach. Ostatni raz w Iranie była w 2000 roku. Jest pewna że chciałaby na starość umrzeć i być pochowaną w Iranie.

Blisko 400 osób zmieściło się na spotkaniu otwartym dla publiczności. Grzegorz Jankowicz wypytywał Satrapi o inspiracje twórcze. Pisarka powiedziała, że taką oczywistą inspiracją był dla niej "Maus" Arta Spiegelmana. Dopóki do niego nie dotarła, też wydawało jej się, że komiksy są jedynie dla dzieci i infantylnych dorosłych. Marjane Satrapi przyznała także: "toleruję niedoskonałości w swoim zachowaniu, toleruję je u innych". "Jedynie fundamentalista myśli że jest doskonały. I wszyscy tak jak on powinni, co więcej muszą być doskonali". "Trzeba mniej osądzać, bardziej starać się rozumieć".

Łza staruszki

W tym samym czasie w którym trwało spotkanie z Satrapi, w Auli Centrum Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Jegiellońskiego wygłaszał swój wykład "Multiculturalism Today" Walter Benn Michaels. Niestety z powodu nieczęstego praktykowania daru bilokacji autor tej festiwalowej relacji napisze jedynie, że słyszał od tych, którzy mieli okazję być w Auli Centrum Studiów Humanistycznych że wykład był bardzo interesujący.

Za to w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej z autorami książek-reportaży Markiem Kęskrawcem, Mateuszem Marczewskim i Olgą Stanisławską spotkał się Roman Kurkiewicz.

Mateusz Marczewski napisał książkę "Niewidzialni". Książka znalazła się w finale konkursu literackiego Fundacji Kultury w 2008 roku. Krytyk literacki Dariusz Nowacki pisał o niej:  "Niewidzialni" to niezwykle ambitna książka, dalece wykraczająca poza ramy zaangażowanego, trzymającego stronę ofiar raportu". Mateusz Marczewski opisał zepchniętych na margines zbiorowej świadomości Aborygenów.

Olgę Stanisławską przedstawiałem w poprzedniej relacji z Festiwalu . Dodam tylko, że wedle najnowszych wieści laureatka nagrody Fundacji im. Kościelskich pracuje obecnie nad książką o wielokulturowej II Rzeczpospolitej. Marek Kęskrawiec to do niedawna dziennikarz "Newsweeka", obecnie wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor nagrodzonej w tym roku nagrodą im. Beaty Pawlak książki "Czwarty pożar Teheranu".

Wszyscy znakomici goście zastanawiali się nad uwagą Márqueza - czy pisząc reportaż o cierpiącej staruszce autor reportażu ma prawo "dodać" opis "spływającej łzy po jej policzku" gdy wie, że staruszka cierpi, ale nie płacze. Czy dobry reportażysta ma trzymać się jedynie prawdy, czy może czasem celem wzmocnienia efektu przekazu podkolorować opis? Mateusz Marczewski mówił: "Byłem w tych samych miejscach w Afryce, niejako śladami reporterskich opisów Olgi Stanisławskiej i zapewniam, że zupełnie inaczej, z innej perspektywy bym te miejsca opisał". Czy istnieją więc prawdy niepodważalne? Fakty? Obiektywny opis? Marek Kęskrawiec wspominał: "Przy pracy nad książką o Iranie każdego dnia do wieczora układałem sobie jakiś obraz państwa, w którym zamieszkałem. Ale rankiem następnego dnia znów nic o Iranie nie wiedziałem, znów puzzle do siebie nie pasowały, trzeba było szukać innych odpowiedzi". Olga Stanisławska przyznała, że odczuła zawód po tym, jak dowiedziała się, że Ryszard Kapuściński jednak czasami odbiegał w swoich opisach od faktów.

Jaszczury dla kobiet        

Wieczorem w Klubie "Pod Jaszczurami" z czytelnikami spotkały się pisarki: Ewa Kuryluk, Lisa Appignanesi, Dacia Maraini, Urvashi Butalia. Spotkanie poprowadziła Beata Stasińska. Ewa Kuryluk z początku nie chciała uczestniczyć w spotkaniu które nosiło nazwę "Atlas kobiet". Skojarzyło się jej to z atlasem grzybów albo roślin. Jednak organizatorzy festiwalu wyjaśnili, że nazwa spotkania pochodzi od tytułu książki "Kieszonkowy atlas kobiet". Tyle że przy tak znamienitych pisarkach "nie można mówić o rozmiarze kieszonkowym".

Ewy Kuryluk przedstawiać nie trzeba. Dacia Maraini to włoska pisarka, autorka m.in. "Długiego życia Marianny Ucria". Lisa Appignanesi jest angielską pisarką polskiego pochodzenia (rodzice wyjechali z nią z Polski do Anglii gdy ukończyła dwa lata), autorką książek "Kobiety Freuda", "Żegnając umarłych. Pamiętnik rodzinny". Urvashi Butalia natomiast jest indyjską dziennikarką, pisarką i wydawczynią. W języku polskim jeszcze nie ukazały się jej książki. W Indiach ukazała się mówiona historia kraju ("Inna, druga strona ciszy"), na którą złożyły się wywiady przeprowadzone przez Urvashi. Wszystkim tym Paniom, co przyznały w trakcie dyskusji, bliski jest feminizm. Urvashi Butalia publikuje w swoim wydawnictwie książki napisane przez feministki.

Beata Stasińska pytała o początki drogi twórczej każdej z pań. Dacia Maraini długo opowiadała o rodzinnych tradycjach pisarskich. Mówiła: "Było mi łatwiej. Ojciec antropolog wiele pisał i publikował".

Rabih Alameddine

Dzień kończył pokaz filmu Wojciecha Jerzego Hasa "Rękopis znaleziony w Saragossie" w Kinie "Pod Baranami". Słowo wstępne przed projekcją wygłosił libański pisarz, autor książki "Hakawati, mistrz opowieści" Rabih Alameddine. W rękach trzymał kilka rękopisów. Po przeczytaniu miął je w papierowe kule.

Rabih zobaczył film Hasa pierwszy raz dziesięć lat temu w jednym z kin w San Francisco. I do dziś uważa to polskie arcydzieło filmowe za najlepszy, najbardziej niezwykły film jaki mu przyszło kiedykolwiek oglądać. Z początku myślał, że film został nakręcony przez kogoś, kto był pod wpływem... narkotyków. Po obejrzeniu "Rękopisu" przez dobrych kilka godzin nic nie mówił. Znajomi dziwili się, co się Rabihowi stało, zawsze taki gadatliwy, a teraz... Film Hasa stał się inspiracją do napisania powieści szkatułkowej "Hakawati, mistrz opowieści".

Ale to  już dłuższa opowieść. W sam raz na trzeci dzień Festiwalu im. Conrada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".