Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy czysta/y to ktoś, kto nie współżyje przed ślubem, ale oszukuje, kłamie i plotkuje? Czy zdrada małżeńska, w formie aktu seksualnego poza związkiem małżeńskim, jest czymś gorszym niż oszukiwanie małżonka/ki, wydawanie pieniędzy na drogie hobby kosztem zabezpieczenia przyszłości rodziny? Czy nasze serce zostaje czyste mimo wielu drobnych, a codziennych, konformistycznych ustępstw od zasad na rzecz wygody życia?
Takie nieobiektywne refleksje wywołały we mnie ostatnie „Okruchy słowa”. Problem powszechnego w otaczającym mnie świecie ograniczania moralności do zachowań seksualnych jest mi bliski „od zawsze”. Czuję się pokrzywdzony – jako żyjący w „związku niesakramentalnym” – odsunięciem od sakramentów, co jest moim zdaniem skutkiem skrzywionego poczucia moralności.
Mam nadzieję, że źle zrozumiałem Księdza Biskupa, bo jest on nadzieją odnowy naszego, niestety, staroświeckiego, polskiego Kościoła. Dziwi mnie, że tak powoli, z częstym zatrzymywaniem się, a nawet zawracaniem, wychodzimy z epoki Kościoła dyscypliny w kierunku Kościoła miłości. Pół wieku po Soborze, a my wciąż przedsoborowi. Dwa tysiące lat po Chrystusie, a nasz świat wciąż taki, jakby Go w ogóle nie było.