Raj, w którym znikają ludzie

Kiedy młoda i bogata Diane Rwigara postanowiła rzucić wyzwanie panującemu od prawie ćwierć wieku prezydentowi Rwandy, wywołało to rozgłos na całym świecie. Rozzłoszczony zuchwalstwem władca kazał ją właśnie aresztować jako oszustkę.

05.09.2017

Czyta się kilka minut

Diane Shima Rwigara w swoim dom w Kigali. W tle zdjęcie jej ojca Assinapola Rwigara. 14.05.2017 r. / Fot. AP/ East News
Diane Shima Rwigara w swoim dom w Kigali. W tle zdjęcie jej ojca Assinapola Rwigara. 14.05.2017 r. / Fot. AP/ East News

Diane i tak ma szczęście. Przez prawie tydzień w ogóle nie było wiadomo, gdzie się podziewa. Słuch po niej zaginął w dniu, kiedy zakuta w kajdanki odjechała wraz z policjantami, którzy przeprowadzili rewizję w jej domu w Kigali. Razem z Diane zniknęły mieszkające z nią matka i dwie siostry. W rwandyjskiej stolicy zaczęto sobie przypominać podobne przypadki zaginięć, aresztowań i tragicznych śmierci ludzi, którzy ośmielili się wystąpić przeciwko prezydentowi Paulowi Kagamemu. Jego były szef wywiadu został uduszony w hotelu w Johannesburgu. Inny generał, który wystąpił przeciwko Kagamemu, musiał uciekać z kraju, a na wygnaniu dwa razy próbowano go zabić. Wiktoria Ingabire, która siedem lat temu wróciła z obczyzny, żeby założyć w Rwandzie opozycyjną partię polityczną i odebrać władzę Kagamemu w wyborach, została oskarżona o zdradę państwa i skazana na piętnaście lat więzienia (nadal odsiaduje wyrok w Kigali). Inny przywódca opozycji został zamordowany przez nieznanych sprawców, którzy odrąbali mu głowę i porzucili okaleczone zwłoki ku przestrodze innym. Kiedy Diane Rwigara ogłosiła, że zamierza stanąć przeciwko Kagamemu w wyborach prezydenckich, zniknął bez śladu jeden z jej najbliższych przyjaciół. „W tym kraju ludzie znikają albo giną w dziwnych i niewyjaśnianych okolicznościach. Strach paraliżuje ludzi i o nic nie pytają, nie dochodzą prawdy, ani sprawiedliwości” – mówiła Diane w wywiadach dla zagranicznych dziennikarzy. – „Łatwiej w Rwandzie odnaleźć zagubioną kozę niż dowiedzieć się czegoś o człowieku, który przepadł bez wieści. Pora z tym skończyć”.


CZYTAJ TAKŻE:
Wojciech Jagielski dołączył do zespołu „Tygodnika Powszechnego": „Tu mogę uprawiać ten styl dziennikarstwa, który najbardziej mi odpowiada" >>>

Specjalny cykl Wojciecha Jagielskiego „Strona świata” >>>


Zapewniała też, że porzuciła rodzinne interesy dla polityki, kierując się właśnie chęcią tej zmiany, a nie pragnieniem zemsty za śmierć ojca. Assinapol Rwigara był rwandyjskim Tutsim, jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Dorobił się majątku na handlu nieruchomościami, alkoholem i tytoniem. Kiedy w 1994 r. w Rwandzie doszło do ludobójczych pogromów Tutsich, w których w sto dni zamordowano prawie milion ludzi, udało mu się uciec z rodziną do sąsiedniego Burundi, a stamtąd do Europy i USA. Wrócił do Rwandy, gdy po krwawej wojnie władzę w Kigali przejęli partyzanci Tutsi, którzy nadciągnęli z baz w Ugandzie i rozgromili zajęte mordami bojówki Hutu i ich rządowe wojsko. Nowym przywódcą kraju został liczący wtedy zaledwie 36 lat szef partyzantki Paul Kagame.

Ojciec Diane chętnie współpracował z nowymi władzami i dzielił się z nimi zyskami. „Jeśli w Rwandzie chcesz prowadzić interesy, musisz dopuścić do nich kogoś z rządzącej partii” – mówi Diane Rwigara. – „Ojciec miał w końcu tego dość i z nimi zerwał”.

Innym powodem konfliktu ojca Diane z władzami było to, że jak wielu „tubylczych” Tutsich, którzy żyli w Rwandzie, opowiadał się za przywróceniem monarchii, podczas gdy „emigranci” Kagamego, którzy uciekli z kraju jeszcze w latach 60., absolutnie nie zgadzali się na powrót z Europy króla Kigelego V obalonego w 1961 r. w wyniku chłopskiej rebelii Hutu.

W lutym 2015 r. ojciec Diane Rwigary zginął w Kigali wypadku drogowym. Samochód, który prowadził, został staranowany przez rozpędzoną ciężarówkę. „Mój ojciec padł ofiarą zemsty ludzi z rządu” – obwieściła Diane. Zaraz po pogrzebie władze skonfiskowały kilka należących do jej rodziny sklepów i hoteli w śródmieściu Kigali.

Pojawienie się 35-letniej Diane na rwandyjskiej scenie politycznej wywołało sensację. Wybory, które urządza Kagame są nużącą formalnością, a urzędujący prezydent zdobywa w nich zawsze ponad 90 proc. głosów (w 2015 r. posłuszni mu posłowie poprawili konstytucję tak, by w 2017 r. mógł startować w wyborach po raz trzeci, a dwie dozwolone kadencje liczyć od nowa. Wygrywając w sierpniu z wynikiem 98,8 proc., głosów, Kagame zapewnił sobie więc nie tylko kolejną 7-letnią kadencję, ale możliwość rządów przez kolejne dwie, pięcioletnie, aż do 2034 r.

Choć nie miała szans na pokonanie Kagamego, Diane Rwigara nie została do tych wyborów dopuszczona. W maju, zaraz po tym, jak zgłosiła swój akces do wyborów, internetowe portale w Kigali opublikowały jej nagie zdjęcia, a kiedy i to nie wystarczyło, by ją skompromitować, w przeddzień wyborów komisja wyborcza zdyskwalifikowała Diane, obwieszczając, że nie zebrała wystarczającej liczby podpisów popierających jej kandydaturę, a wiele spośród tych, jakie przedstawiła zostało podrobionych. Ale ani to, ani zajęcie przez władze rodzinnych kont bankowych, ani nawet osadzenie jej, jej sióstr i matki w faktycznym areszcie domowym, nie zniechęciło Diane Rwigary do polityki. Nie wyjechała do Ameryki, gdzie mieszka jej brat, Aristide, ale ogłosiła pod koniec sierpnia, że zamierza założyć własną partię polityczną. Zaraz potem została aresztowana i oskarżona o oszustwa podatkowe i fałszowanie podpisów, wspierających jej kandydaturę w wyborach prezydenckich.

Odkąd przejął władzę w 1994 roku, Kagame uchodzi w Afryce i na Zachodzie za wzór władcy surowego, ale skutecznego. Rwandyjczyk wzorował się na wychwalanym na Zachodzie prezydencie Ugandy Yowerim Musevenim i zmarłym w 2012 r. premierze Etiopii Melesie Zenawim, którzy jak on zdobyli władze wygrywając partyzanckie wojny. Bill Clinton i Tony Blair, dyktatorzy politycznych mód z przełomu wieków, stawiali ich za wzór innym prezydentom i premierom Czarnego Lądu.

Kagame, podobnie jak Museveni i kiedyś Zenawi, nad demokrację i obywatelskie swobody jednostki przedkłada dyscyplinę i społeczny spokój, gospodarczy wzrost i zagraniczne inwestycje. Rządzoną przez Kagamego Rwandę nazywa się dziś afrykańskim Singapurem, nadopiekuńczym, policyjnym państwem, w którym ludzie żyją dłużej i dostatniej, gdzie panuje porządek i bezpieczeństwo, ale ceną za nie jest bezwzględne posłuszeństwo władcy. W czas kryzysu liberalnych porządków nawet na Zachodzie nie brak głosów, że być może właśnie taki, rwandyjsko-chiński model ustrojowy jest najlepszym rozwiązaniem dla całej Afryki, wciąż nie potrafiącej uporać się z biedą, ani z wynikłymi z postkolonialnego dziedzictwa konfliktami narodowościowymi i religijnymi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej