Przystanek Austria czy kalifat Austria

Choć jesień zaczęła się na dobre, tu jest gorąco. Kryzys migracyjny dotyka też Austrii, a nastroje społeczne wahają się między euforią a histerią.

25.10.2015

Czyta się kilka minut

Demonstracja zwolenników niechętnej uchodźcom Austriackiej Partii Wolnościowej przed wyborami lokalnymi w Wiedniu, 8 października 2015 r. / Fot. Martin Juen / CORBIS / PROFIMEDIA
Demonstracja zwolenników niechętnej uchodźcom Austriackiej Partii Wolnościowej przed wyborami lokalnymi w Wiedniu, 8 października 2015 r. / Fot. Martin Juen / CORBIS / PROFIMEDIA

Fala imigrantów, która od miesięcy płynie także przez Austrię, konfrontuje społeczeństwo obywatelskie z elitami politycznymi i wydobywa na światło dzienne zjawiska kojarzące się z rozdwojeniem jaźni.

Tysiące Austriaków bezinteresownie pomagają imigrantom, organizując żywność i improwizowane noclegownie, zbierając pieniądze, leki, odzież i artykuły codziennego użytku, demonstrując przeciw ksenofobii, przewożąc uchodźców przez granicę, a nawet przyjmując ich pod własny dach. Nawołują do rozsądku, humanitaryzmu i moralności.

Z drugiej zaś strony – dziesiątki tysięcy z dystansem śledzą wydarzenia, zasypują oficjalne i społecznościowe media krytycznymi, nierzadko wrogimi imigrantom komentarzami. Przeciwko otwartym granicom i inwazji obcych protestują kartami do głosowania, przestrzegają przed zawładnięciem Austrii przez muzułmanów i wprowadzeniem tu kalifatu.

Okazuje się, że kryzys migracyjny obnaża trwały dysonans społeczny oraz słabość i ambiwalencję austriackiej polityki. To od nich, polityków, będzie zależał społeczny pokój i ład oraz to, czy uda się zintegrować napływających uchodźców.
 

Politycy odkrywają imigrantów
Oto fakty: w ciągu ostatniego miesiąca w Austrii zarejestrowano ponad 200 tys. imigrantów. Każdej doby w prowizorycznych kwaterach, w namiotach, na dworcach kolejowych, na materacach, na łóżkach polowych nocowało od 7 do 10 tys. ludzi. Według oficjalnych danych około 95 proc. w krótkim czasie opuściło Austrię, udając się w dalszą podróż – głównie w kierunku Niemiec. Pozostałe 5 proc. tutaj zakończyło swoją odyseję, składając wniosek o azyl.

Szacuje się, że do końca roku o azyl w Austrii wystąpi łącznie 70-80 tys. osób. Według statystyk w ostatnich latach pozytywnie rozpatrywano co trzeci wniosek. Ponieważ wśród przybyszów jest wielu uchodźców z krajów dotkniętych zbrojnymi konfliktami – Syrii, Afganistanu i Iraku – odsetek ten przypuszczalnie znacznie wzrośnie.

W przyszłym roku starających się o azyl może jeszcze przybyć: austriackie władze przyznają, że w 2016 r. spodziewają się około 85 tys. wniosków.

To nie pierwsza w powojennej historii Austrii fala uchodźców, wyrywająca społeczeństwo z łagodnego truchtu codzienności. Było ich do tej pory już kilka, a każda budziła emocje podobne do dzisiejszych.
Najpierw, tuż po zakończeniu II wojny światowej, Austria wchłonęła wielką, szacowaną na 600 tys. do miliona osób grupę niemieckojęzycznych uchodźców z terenów byłej III Rzeszy. Potem, w efekcie następnych fal migracji, osiedlało się tu średnio po 200 tys. przybyszów – z ówczesnej Czechosłowacji, Węgier, a ostatnio podczas wojny na Bałkanach głównie Bośniaków i Chorwatów.

Na skutek obojętności władz integracja imigrantów dokonywała się samoistnie i nie zawsze skutecznie. Potrzebę sterowania integracją austriaccy politycy odkryli dopiero całkiem niedawno – i to wcale nie za sprawą uchodźców, lecz raczej tzw. gastarbeiterów.

Pracownicy z Turcji i byłej Jugosławii, których w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia pilnie potrzebowała austriacka gospodarka, bynajmniej nie opuścili kraju, gdy przestali być tu niezbędni. Zapuścili korzenie, ściągnęli lub założyli rodziny, przyjęli austriackie obywatelstwo i poczuli się u siebie.
Dominująca w tych grupach kiepska znajomość języka niemieckiego, niski status materialny i słaby kontakt z tzw. rdzennym społeczeństwem przyczyniły się do trwałej segregacji „tubylców” i „obcych”, którą teraz starają się przełamać władze. Okazało się bowiem, że obcym zostaje się tu nawet przez pokolenia.

Stało się też oczywiste, że brak solidarności i spójności społecznej to wysokokaloryczna pożywka dla politycznych demagogów – systematycznie rosnących w siłę i zagrażających status quo tutejszej polityki.
 

Uwolnieni z niemocy
Przechodząca przez Europę fala migracyjna dość długo była w Austrii postrzegana jako egzotyczne zjawisko, rozgrywające się gdzieś na peryferiach kontynentu i absolutnie nie dotyczące życia mieszkańców alpejskiej republiki.

Dopiero dramatyczne wydarzenie z końca sierpnia do głębi wstrząsnęło opinią publiczną. Na poboczu ruchliwej autostrady A4, w pobliżu spokojnej burgenlandzkiej miejscowości Parndorf, odkryto opuszczoną ciężarówkę chłodnię z ciałami 71 imigrantów.

Szok wywołany tym zdarzeniem stał się dla setek czy wręcz tysięcy Austriaków impulsem do działania – pomocy dla będących w potrzebie „ludzi takich jak my”. Ruszyła lawina ofiarności, której symbolami stali się wolontariusze z wiedeńskich dworców kolejowych i wielka demonstracja pod hasłem „Witajcie, uchodźcy!” na historycznie ważnym placu Bohaterów w austriackiej stolicy.

Przed dwunastoma laty, w tym samym miejscu, 300-tysięczny tłum demonstrantów protestował – pod hasłem „Morze świateł” – przeciwko zainicjowanemu przez Jörga Haidera i jego ksenofobiczną Austriacką Partię Wolnościową (FPÖ) referendum, wymierzonemu przeciw żyjącym w Austrii imigrantom. I chociaż tym razem na placu Bohaterów solidarność z uchodźcami okazywało mniej, bo 100 tys. ludzi, to demonstracja uwolniła wielu od poczucia niemocy, dodała odwagi i optymizmu.

Sprzymierzeńcy uchodźców – zarówno wiedeńscy studenci, wolontariusze z dworców Głównego i Zachodniego, gdzie karmili, przygotowywali posłania, informowali i dodawali otuchy dziesiątkom tysięcy przybyszów, jak i ci z małych miejscowości, którzy wspierają uchodźców zakwaterowanych w ich małych ojczyznach – odkryli nagle, że społeczeństwo obywatelskie ma niespodziewaną siłę. Moc, która może przeciwstawić się niemocy władzy. Trudno na razie ocenić, jakie konsekwencje pociągnie za sobą to doświadczenie.
 

„Wolnościowcy” na fali
Tak się złożyło, że szczyt obecnej fali migracyjnej – czy też może raczej: jeden z jej szczytów – przypadł na kampanię przed wyborami władz krajów związkowych (landów) Górnej Austrii i Wiednia.

Ich wyniki – czyli porażka, którą na rzecz populistycznej Partii Wolnościowej ponieśli rządzący Górną Austrią chadecy z Austriackiej Partia Ludowej (ÖVP) oraz od dziesiątków lat władający Wiedniem lewicowcy z Austriackiej Partii Socjaldemokratycznej (SPÖ) – nie były właściwie zaskoczeniem. Niespodzianką była raczej skala zmian stosunku sił, którą przegrani uzasadniają właśnie kryzysem migracyjnym.

W Górnej Austrii chadecy stracili więcej niż 10 proc., osiągając nieco ponad 34 proc. głosów, „wolnościowcy” zaś zyskali dodatkowe 15 proc., osiągając ponad 30 proc. głosów. W efekcie obie partie wejdą w koalicję, w której „wolnościowcy” zastąpią współrządzących dotąd Zielonych.
Z kolei w Wiedniu porażka socjaldemokratów okazała się mniej dotkliwa od spodziewanej. FPÖ uzyskała prawie 31 proc., zdobywając w stosunku do poprzednich wyborów dodatkowe 5 proc. głosów, zaś SPÖ straciła prawie 5 proc., zachowując jednak pozycję lidera z ponad 39 proc. poparcia – i prawdopodobnie będzie nadal współrządzić tu z Zielonymi.

Wpływ kryzysu migracyjnego na wynik wyborów w obu krajach związkowych właściwie nie budzi wątpliwości. Faktem jest jednak również to, że jeszcze przed tym kryzysem przedwyborcze prognozy przepowiadały znaczne wzmocnienie Partii Wolnościowej.

Jej obecny lider, Heinz-Christian Strache, mocno liczył na to, że jego partia wyprzedzi w stolicy socjaldemokratów, a on sam zostanie burmistrzem Wiednia. Tymczasem ksenofobiczna nagonka zmobilizowała wielu wiedeńskich wyborców do głosowania – przeciwko Strachemu. Większość tych głosów otrzymali socjaldemokraci i przypuszczalnie właśnie dlatego udało im się zachować solidny dystans do „wolnościowców” i utrzymać fotel burmistrza.
 

Rozczarowani, nieufni, niezadowoleni
Quo vadis, Austrio? Nikt nad Dunajem nie odważy się dziś na konkretną prognozę. Jest sprawą oczywistą, że socjaldemokracja i chadecja – dwie dotąd najsilniejsze, przez dziesiątki lat współrządzące krajem partie polityczne – muszą się radykalnie przeorientować, aby powstrzymać swoje już mocno uszczuplone elektoraty przed ucieczką do obozu „wolnościowców” Strachego.
Eksperci od tutejszej polityki zgodnie twierdzą, że regularne sukcesy „wolnościowców” nie są wyrazem nacjonalistycznych czy wręcz faszystoidalnych ciągotek społeczeństwa, lecz efektem rozczarowania i utraty zaufania do sprawujących władzę. Jeśli tak jest, to dotychczasowe zarządzanie kryzysem migracyjnym nie najlepiej wróży rządzącym.

Ale kryzys migracyjny to tylko jeden z austriackich problemów. Utrzymujący się od lat zastój gospodarczy, postępujące bezrobocie, ubożenie społeczeństwa, rosnące w zastraszającym tempie wydatki na państwo opiekuńcze – wszystko to wymaga pociągnięć nowatorskich, radykalnych.
Jeżeli rząd centralny w Wiedniu nie zdobędzie się na skuteczne reformy, rzesza ludzi niezadowolonych, pełnych obaw o swe zarobki, emerytury, miejsca pracy, warunki życia i bezpieczeństwo, pewnie jeszcze wzrośnie. A przy urnach będą oni zapewne popierać Strachego, który wskazuje na przybyszów jako na winowajców wszelkiego zła i oferuje proste rozwiązania.

Wiele będzie też zależeć od tego, jakie kroki podejmą rządzący politycy, aby skutecznie zintegrować imigrantów i przekonać Austriaków, że aktualna ciągle oferta azylu nie jest zagrożeniem, lecz szansą.
Na razie można odnieść wrażenie, że elity polityczne same nie do końca w to wierzą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015