Przerwijmy chocholi taniec!

Mocny i szczery list napisany przez człowieka kochającego Kościół. Prof. Stanisław Luft pyta o polski katolicyzm.

12.11.2012

Czyta się kilka minut

Autor stanął w obronie ewangelicznej wizji wiary. Nie ukrywa bólu i rozczarowania. Zaczepiony w sposób oburzający z powodu publicznej działalności syna pracującego w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, prof. Stanisław Luft postanowił napisać kilka zdań, (publikacja w „TP” nr 45) z którymi utożsamić się może wielu Polaków.

Byłem uczniem Profesora. Dzięki listowi przypomniałem sobie mojego nauczyciela z warszawskiego seminarium duchownego. Pamiętam jego wykłady z medycyny pastoralnej. To było ponad ćwierć wieku temu. Prof. Luft uczył wiele roczników księży. Przez pół wieku w każdy czwartek po południu, po pracy w szpitalu, przychodził na Krakowskie Przedmieście 52/54 i spotykał się z klerykami. Mądry człowiek. Zresztą cała rodzina Luftów w pejzażu warszawskiego Kościoła znaczyła i znaczy wiele. Nieżyjący już brat profesora, legendarny ks. Andrzej Luft, był wykładowcą historii sztuki. Luftowie zawsze byli związani z Klubem Inteligencji Katolickiej. Mateusz Luft, najmłodszy przedstawiciel rodu, jest dzisiaj jednym z redaktorów kwartalnika „Kontakt”, pisma młodych katolików z warszawskiego KIK-u.

KOŚCIÓŁ WYKLUCZAJĄCY

Zaraz po opublikowaniu listu, na portalu „katolickiego głosu w polskich domach” znalazłem wpisy oburzonych obrońców wiary i multipleksu. Lektura wielce zasmucająca. Przypomnijmy, co napisał Profesor w liście do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski: „Polscy katolicy są dzieleni na »prawdziwych« i tych, którzy na to określenie nie zasługują. Tak samo również dzieli się Polaków. (...) Równo pięćdziesiąt lat po rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II Kościół polski stoi w obliczu poważnego kryzysu – grozi mu rozłam i masowe odchodzenie wiernych. (...) Zamiast »Kościoła otwartego«, będącego soborową odpowiedzią na problemy współczesnego świata, dziś w Polsce proponuje się zamykanie Kościoła w »oblężonej twierdzy«, niechętnej otaczającej go rzeczywistości. Zamiast Kościoła miłości i tolerancji proponuje się nam Kościół walki, a nawet wojny. (...) Uruchamiane są złe emocje i wzbudzana nienawiść. (...) Trzeba przypomnieć, że Kościół ma łączyć, a nie dzielić”.

Mocna i jednoznaczna opinia, zmuszająca do samokrytycznej refleksji. Prof. Stanisław Luft wskazał na niepokojące zjawiska w polskim katolicyzmie: z jednej strony inflacja słów, prowadząca do degradacji znaczenia Kościoła w społeczeństwie, z drugiej – ich ostrość i pryncypialność, wykluczająca ze wspólnoty wiary, a więc niszcząca Kościół od środka.

Ktoś powie, że Kościół to nie tylko ta nieciekawa „zewnętrzność”. To także wiele dobrych dzieł duszpasterskich, niezauważanych i niedocenianych. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Nie uciekniemy od faktów. W przestrzeni publicznej dominuje obraz Kościoła wykluczającego i trudno zwalić całą winę na stabloidyzowane media. Zbyt często tzw. religia smoleńska przesłania nam religię Chrystusową. Nie ukrywajmy: polityka rozdarła Kościół, tak jak całe społeczeństwo. Trudno znaleźć argumenty, kiedy wielu ludzi głęboko wierzących radykalnie dystansuje się od instytucji Kościoła, ale nie od wiary. Zjawisko to przybiera na sile, możemy oczywiście udawać, że nic się nie dzieje, że zostaną tylko najwierniejsi. Tylko skąd wiadomo, że będą to ci najwierniejsi?

NIESKALANI

Ile jeszcze padnie słów porównujących obecny rząd do czasów komunistycznych (w jednym z kazań sięgnięto jeszcze dalej: do Hitlera), a więc wykluczających ze wspólnoty wierzących katolików, stanowiących przecież większość w partiach obecnie rządzących? Ile razy jeszcze dowiemy się, że prześladowanie Kościoła w Polsce polega na tym, że nie dostaje się miejsca na multipleksie? A co będzie, jak w drugim podejściu multipleks zostanie przyznany? Trzeba będzie szukać nowego dowodu prześladowania, bo tylko zagrożenie mobilizuje ludzi?

Ks. Józef Tischner napisał kiedyś, że najgorszy byłby katolicyzm, w którym panowałaby teologia lęku i duszpasterstwo męki. Ile razy usłyszymy o szatanie, ale w taki sposób, że ukazujemy go jako kogoś mało ważnego? Bo skoro on jest tylko w innych, np. w piosenkarzach, artystach, reżyserach czy dziennikarzach, którzy chcą zniszczyć Kościół, to nie ma go w nas samych. Kościół jest czysty? A przecież składa się tylko z grzeszników, i to czasami ciężkich, a szatan zapewne miesza w nim z upodobaniem.

W języku niektórych świeckich i duchownych obowiązuje schemat: szatan jest poza nami, jest wrogiem, więc szukajmy wroga. I szukamy – od wrogów aż kipi! A z wrogiem trzeba walczyć, trzeba żądać ekskomunik i anatem. Walka o absolutną czystość staje się imperializmem duchowym, najczęściej zresztą maskującym własne ciężkie grzechy i własny wstyd. Kogo zyskamy, posługując się taką retoryką? Młodych, którzy cieszą się z wolności i demokracji? Ma rację prof. Luft, że oni wyczuwają każdy fałsz i dlatego mogą odwrócić się od Kościoła.

Podobnie pisał śp. abp Józef Życiński. W eseju „Radykalizm niechrześcijański” poddał krytyce tęsknotę za „leninizmem chrześcijańskim”. W wielu publikacjach i wypowiedziach dostrzegał prostą wizję świata, w którym istnieje tylko absolutne dobro i czyste zło, a szatan prowadzi równorzędną walkę z Bogiem, zaś ostatnio zdaje się nawet zwyciężać. Takie myślenie odpowiada umysłom nieskomplikowanym, których ulubionym zajęciem jest bicie na alarm i niewiele ma wspólnego z teologią katolicką. Błąd radykałów polega na tym, że bogactwo chrześcijaństwa próbują zredukować do ram ekskluzywnej grupy wyznawców Boga stworzonego na swój obraz i podobieństwo. Szybko w ich szeregach zaczyna dominować polityka i ideologia, podszyta narodowymi uniesieniami, często manipulowanymi przez ludzi traktujących Kościół instrumentalnie.

NIBYLITURGIA

Przed tym właśnie przestrzega prof. Luft. Jako człowiek, który przeżył kawał najnowszej historii Polski, a jednocześnie będąc uważnym obserwatorem współczesnego świata, wie, że wszędzie tam, gdzie dochodzi do pomieszania religii z polityką, konflikty polityczne stają się ostrzejsze, a „największym przegranym jest religia, która więdnie i traci siłę swego moralnego przesłania”.

Profesor Luft przypomina o grzechu myślenia w kategoriach oblężonej twierdzy, który ma zdolność bumerangu: już wydawało się, że go pokonaliśmy, a on wraca, i to ze zdwojoną siłą. Kościół zaś musi być otwarty, w tym sensie, że na każdego, nawet na największego wroga, powinien patrzeć jak na człowieka, z którym w jakimś punkcie można się porozumieć. Może pojawić się zarzut, że taka postawa to irenizm zacierający wszelkie granice, tymczasem jest odwrotnie. Św. Paweł mówił: „dla wszystkich stałem się wszystkim”, nie tracąc własnej tożsamości. Otwartość jest jednym z elementów stanowiących o istocie Kościoła katolickiego.

Kościół nie może zatem karmić się oburzeniem. Poza tym, w pluralistycznym społeczeństwie zawsze znajdą się nurty ideowe odrzucające chrześcijaństwo i atakujące instytucję kościelną. Na te ataki trzeba reagować, ale nie na zasadzie „piękne za nadobne”, nie każdy styl zgodny jest z duchem Ewangelii. Jeśli okazywanie oburzenia stanie się pomysłem na duszpasterstwo, to nie będzie już miejsca dla Dobrej Nowiny, dla nowej ewangelizacji i dla idei „dziedzińca pogan”. W ten sposób zabijemy wrażliwość chrześcijańską.

Eucharystia sprowadzana jest wtedy do roli uroczystego dodatku, mającego porywać do walki ze złem. Profesor Luft nie zgadza się na pozorowane uniesienia religijne, w których nie ma transcedencji, jest za to marzenie o paruzji, ale paruzji politycznej!

Ażeby ta cała – jak to określa Zbigniew Mikołejko – kostiumeria wyglądała poważniej, żeby wydawała się bardziej patetyczna i uduchowiona, rodzi się pragnienie narodowej liturgii – koniecznie w dekoracjach cierpiętniczych. Pragnienie rytuału, który przecież nie bez racji – a dzięki przenikliwemu spojrzeniu Poety – dał się ostatecznie rozpoznać jako chocholi taniec. Jako wielki polski korowód pustki i bezczynności. Prof. Stanisław Luft, człowiek wielkiej wiary, w swoim liście, napisanym jasnym, mocnym językiem, przestrzega Kościół przed chocholim tańcem. Oczywiście zawsze jest nadzieja, że tym tańcem duchowej niemocy w końcu zmęczymy się, i po zimie przyjdzie wiosna...

„Jestem już starszym człowiekiem – pisze profesor w ostatnich słowach listu – wiara i Kościół były treścią mojego całego, prawie 90-letniego życia. I nic tego z pewnością nie zmieni, bo mam świadomość świętości Kościoła”.

Profesorze, dziękuję za ten profetyczny głos!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2012