Przepustka?

Wierzę, że książka przetrwa. Nie jest to wiara naiwna, choć w miejscach, gdzie przez lata były moje ulubione księgarnie, dziś są sklepy z butami albo banki.

27.07.2010

Czyta się kilka minut

Co z nami będzie, kiedy przestaniemy czytać książki? Zgroza! Tę ponurą wizję ukazuje Grzegorz Jankowicz. Pocieszam się, że zawsze jednak będzie jakaś reszta, pielęgnująca kulturę fotela i lampy, nałogowców, "czytomanów", którzy nie powiększą grona leniwców igrających z przyciskami pilota, którzy nad wpatrywanie się w telewizyjny ekran przedkładać będą magię lektury, obrazy powstające pod jej wpływem w głowie nad scenerię studia, ciszę przerywaną szelestem przewracanych kartek nad inwazyjny jazgot przetworzonych elektronicznie głosów płynących z głośnika. Jestem z powołującymi się na doświadczenie kina, którego wbrew ponurym prognozom telewizja jednak nie zdusiła, i wierzącymi, że książka przetrwa. Co więcej, książka zagrożona będzie walczyć (już walczy) o to, by wzrok przyciągać, kusić i zachwycać na pierwszy rzut oka.

Nie jest to wiara naiwna, bo choć (niestety) nawet w Krakowie w kilku miejscach, gdzie przez lata były moje ulubione księgarnie, dziś są sklepy z butami albo banki, to jednak większość księgarni trwa, pojawiają się nowe. Są takie, w których, na wzór amerykański, nawet bez kupowania można książkę spokojnie i wygodnie poczytać i chętnych jakoś wciąż nie brakuje. Nie każdy może kupić książkę, którą by chciał mieć - książki są drogie - więc to, że nie kupuje, nie znaczy, że nie czyta.

We wszechstronnym omówieniu na tych łamach spraw związanych z czytaniem książek dwie, poruszone tu mimochodem, szczególnie mnie zaintrygowały. Pierwsza wiąże się z konstatacją, że w ostatnich latach ludzie wykształceni chętnie likwidują prywatne biblioteczki. Księgozbiór nie stanowi już przepustki do wyższej klasy społecznej. "Dziś bowiem pojawiają się inne - nieinteligenckie - wyznaczniki awansu społecznego", napisał Jankowicz.

Nie wiem, czy na pewno księgozbiory kiedykolwiek stanowiły przepustkę klasową. Dzieciństwo spędziłem w domu, w którym biblioteka zajmowała osobne, duże pomieszczenie, pełne oszklonych szaf z książkami. Księgozbiór stworzył dawny właściciel domu, mój stryjeczny pradziad, który z wykształcenia był prawnikiem, a z zamiłowania historykiem, autorem do dziś cenionego, monumentalnego dzieła "Herbarz Polski". Tam, po kryjomu, jako dziecko po raz pierwszy przeczytałem Żeromskiego. To, co ocalało z księgozbioru, dziś należy do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Z jednym wyjątkiem. Niedawno, jeden tom z tej biblioteki przekazali mi potomkowie człowieka, który w 1945 r.

wykradł go z przeznaczonego przez "armię wyzwoleńczą" na spalenie stosu, usypanego przed domem. Książkę w tej rodzinie przechowano jak relikwię, więc poprosiłem ich, by ją u siebie zachowali. Jestem pewien, że mój pradziad, kompletując księgozbiór, nie myślał o "przepustce do wyższej klasy". On tam po prostu był. O bibliotece mego dziada (więc pokolenie niżej) mieszkającego na Podolu napisał francuski ksiądz asumpcjonista, wędrownik, do swych przełożonych w Paryżu, że nie powstydziłby się jej ich klasztor.

Nieco irracjonalna potrzeba (tak, potrzeba!) gromadzenia książek należy do sposobu bycia, do egzystencjalnych nawyków rodziny, środowiska, w którym się wyrasta lub żyje. Tylko... gdzie te zbiory trzymać? Pamiętam mieszkanie Turowiczów zawalone książkami, sam od dawna stoję wobec konieczności znacznego zredukowania mojej biblioteczki... Ten, kto dokonał w życiu takiej operacji, zrozumie, dlaczego wciąż nie mogę się do nieuchronnej selekcji (oddać/zatrzymać) zabrać.

Druga sprawa: wśród książek cieszących się najmniejszym powodzeniem w Polsce znalazły się książki religijne. Powiem krótko: "religijne" to kategoria mało precyzyjna. Może wydawcy książek z kategorii "religijne" rozmijają się z oczekiwaniem odbiorców. W masie "pobożnej gadaniny" od czasu do czasu pojawiają się prawdziwe perły. Źle będzie z naszą wiarą, jeśli nie będziemy czytać. Ale nie chodzi o czytanie byle czego. To dlatego wymyśliliśmy w naszym magazynie literackim dział "Lektury pobożne"...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2010