Przechodzące w owację

To naturalnie oklaski. Starzy jak ja pamiętają: jedno z koszmarnych, najbardziej ponurych symbolicznych zachowań epoki stalinizmu. Na gremiach partyjnych najwyższego szczebla, jak i na zebraniach masowych ten sam rytuał, potem odnotowywany przez prasę: oklaski jak teatralne didaskalia. Miały różny, starannie cyzelowany stopień natężenia. Sołżenicyn opisał to, co najbardziej ponure: nikt nie miał odwagi pierwszy przestać klaskać.

09.06.2009

Czyta się kilka minut

To minęło bezpowrotnie, z jakąż ulgą. I jeszcze nie zdołało minąć tak całkiem, gdy odkryliśmy coś nieprawdopodobnego, nie do uwierzenia: my chcemy klaskać, chcemy bić brawo, chcemy podnosić masową owację. Na placu Zwycięstwa 2 czerwca 1979 r. po słowach Jana Pawła II: "człowiek sam siebie nie może zrozumieć bez Chrystusa", brawa trwały długie minuty. I odtąd zaczęły towarzyszyć całej pielgrzymce z jej niewiarygodnym entuzjazmem, radością, aprobatą. "Mówicie razem ze mną" - kwitował Gość, któremu nie przeszkadzało, że mu przerywamy. Wiedział, jak bardzo ważne to jest dla nas.

A jednak ostatniego dnia pielgrzymki, w Krakowie na Błoniach, kiedy zostawiał nam swój wstrząsający testament "Proszę was o to...", nie klaskaliśmy. Cisza milionowego zgromadzenia na Błoniach była tak wielka, że słychać było śpiew ptaków. Mam ją dotąd w uszach razem z głosem Papieża. Zawdzięczamy ją Prymasowi, który lepiej od nas wyczuwał, że oklaski mogą nas prowadzić nie tam, gdzie mamy dojść, i poprosił o skupienie. I to on miał rację.

Potem przyszła wolność i bardzo szybko odkryliśmy, że możemy używać ich w sensie najprostszym: jako znak wyborów co chwila czynionych, za i przeciw. Coraz częściej przeciw. Sięgało po tę broń coraz więcej mówców, nietrudno było się nauczyć, jak je wywoływać. Ale jedno było już nie do odrobienia: oklaski pozostały w kościołach. I są w nich do dzisiaj. Są w Kościele. Czy na pewno uprawnione, czy na pewno potrzebne? I czy na pewno nienadużywane czasem z całą świadomością?

Mogą być podziękowaniem za obecność. Mogą być znakiem wspólnej radości, najłatwiejszym więc i najbardziej spontanicznym. Mogą być sygnałem solidarności z tym, który przemawia. Wtedy odpowiedzialność spada na mówcę, on wie, czy podsuwa ludziom to, co Boże, czy to, co ludzkie. Ale w moim przekonaniu jest taka przestrzeń, kiedy nie ma na oklaski miejsca i być nie powinno. To jest ofiara Mszy Świętej, sacrum najwyższe i największe, jakie mamy. Nikt z ludzi wtedy obecnych nie zasługuje na to, by być wyróżnianym, witanym, nagradzanym za samą obecność czy za dostojeństwo. Nikt poza sprawującymi Ofiarę Mszy nie ma wtedy prawa do odzywania się, choćby to czynił najwznioślej. A głosiciel Słowa Bożego nie może zamieniać owego głoszenia w przemówienie wiecowe, choćby w najlepszej intencji. Inaczej będzie się działo coś niedobrego: to, co powinno być najważniejsze z ważnych, zostanie sprofanowane, stając się instrumentem w jakimś marnym celu użytym.

Dlatego z ogromną ulgą przyjęłam dziś, 6 czerwca, wiadomość, że pan prezydent RP nie przyjedzie na Lednicę na religijne zgromadzenie młodzieży, na którym zaraz po Mszy Świętej miał przemawiać. Dobrze, że tak się nie stało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2009