Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W niektórych przypadkach zapewne nie można wykluczyć takiego związku (wcześniej niektórzy prokuratorzy faktycznie jakoś nie dostrzegali kłopotów z prawem ludzi związanych z SLD bądź je bagatelizowali). Posądzenia takie siłą rzeczy - i to przez całe 15 lat istnienia III RP - wzmacniało silne służbowe podporządkowanie prokuratury ministrowi sprawiedliwości, z zasady powiązanemu z blokiem rządzącym.
Równie często jednak prawidłowość ta dotyczyła tych osób publicznych, którzy uchodziły za mające wpływy i zaplecze - dość wspomnieć ks. Tadeusza Rydzyka, właściciela księgarni “Antyk" czy aktywistów Samoobrony. Choć i tu zdarzały się wyjątki: przykładem prokuratura w Gdańsku, która najpierw nie wahała się wszcząć śledztwa w sprawie prania pieniędzy przez związane z tamtejszą Kurią wydawnictwo “Stella Maris", a teraz, kontynuując to postępowanie, bada interesy lokalnego dygnitarza SLD. To dowodziłoby znaczenia osobowości i charakteru poszczególnych prokuratorów.
Tyle że ludziom prezentującym tak pożądane cechy i ewentualnym tendencjom wyzwalania się wymiaru ścigania od nacisków politycznych (bezpośrednich bądź tylko dorozumianych) warto pomagać - choćby przez wprowadzanie kolejnych instytucjonalnych gwarancji niezależności.
Dlatego nawet na fali zachwytu bardziej zdecydowaną ostatnio pracą prokuratury, nie warto porzucać idei rozdzielenia funkcji Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości (reformę taką wspiera także, co godne zauważenia, obecny szef resortu). Może to wzmocnić kontrolę nad przestrzeganiem prawa przez klasę polityczną - czy szerzej: publiczną. A także zapobiec, niewykluczonemu przecież, przechyleniu się wahadła gorliwości na rzecz kolejnej ekipy. Reformę tę trzeba pilnie przeprowadzić zwłaszcza dlatego, że potencjalny członek następnego gabinetu, czyli Prawo i Sprawiedliwość, chce utrzymać obecny patologiczny stan.