Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jednak najgorsze może okazać się co innego. Oto Lech Kaczyński, skądinąd były minister sprawiedliwości, komentując w radiu RMF tę sprawę, gani wprawdzie prokuratorów i system ułatwiający ujawnione praktyki, ale nie dostrzega nic złego w mechanizmie będącym jednym ze źródeł patologii: podporządkowaniu prokuratury politycznemu z natury resortowi sprawiedliwości (m.in. przez połączenie w jednym ręku funkcji ministra i Prokuratora Generalnego). Kaczyński uparcie powtarza, że “niezależna prokuratura w Polsce byłaby nieszczęściem", bo “prokuratura w jakimś sensie jest i powinna być narzędziem władzy wykonawczej" (to samo zresztą, jego zdaniem, dotyczy służb specjalnych: “nie powinny one być niezależne".). Naturalnie zastrzega przy tym, że “Chodzi o to, by to wszystko działo się w granicach prawa. To się u nas dzieje poza prawem". Źle pojmowany pragmatyzm czy fałszywie rozumiany realizm polityczny każą mu widać zapomnieć o kolejnych skandalach wywoływanych przez podatne na wpływy kolejnych partii rządzących prokuraturę i specsłużby. Kłopot w tym, że Kaczyński jest prominentnym działaczem Prawa i Sprawiedliwości - ugrupowania, które typowane jest na członka przyszłej koalicji rządzącej, a deklaruje zamiar oczyszczenia sytuacji w polskim wymiarze ścigania. Może się okazać, że choć było już tak blisko przecięcia morderczego dla reputacji prokuratury i jej fachowości węzła ze światem stricte politycznej władzy, znowu się nie uda.