Prokurator w teatrze

Wikłanie prokuratury w bieżącą politykę stało się codziennością. "Rządy prokuratorów mają wszakże swoją cenę. Jest nią utrata wiarygodności.

19.02.2007

Czyta się kilka minut

Od kilku dni głównymi bohaterami medialnych newsów są prokuratorzy. Najpierw wszystkie media pełne były informacji o napięciach między policją a prokuraturą, a to za przyczyną niespodziewanej dymisji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Ludwika Dorna i powołania na to stanowisko Janusza Kaczmarka, dotychczasowego Prokuratora Krajowego. Potem atmosferę podgrzała nominacja innego prokuratora na Komendanta Głównego Policji. Pojawił się nawet zgrabny termin "rząd prokuratorów", którzy pod wodzą Ministra Sprawiedliwości mieliby przejmować kolejne agendy rządowe.

Prokuratorzy u władzy? Czemu nie, skoro rządząca koalicja za główny problem polityczny obrała rozliczenie mitycznego układu III Rzeczypospolitej. Sięganie w tym przypadku po fachowe siły od prowadzenia spraw karnych wydaje się całkiem logiczne. Wszczynanie kolejnych postępowań czy też dokonywanie spektakularnych zatrzymań i przeszukań stało się ulubioną metodą prowadzenia polityki. Bez większej przesady można powiedzieć, że praktycznie wszystkie istotniejsze wydarzenia polityczne w Polsce w minionych miesiącach dokonują się przy mniejszym lub większym udziale urzędu prokuratorskiego. Nawet ogłoszenie raportu w sprawie WSI zaowocowało natychmiastowym zawiadomieniem prokuratury o popełnieniu przez byłego Prezydenta RP Lecha Wałęsę przestępstwa, który w komentarzu dotyczącym tego raportu miał się dopuścić znieważenia aktualnej głowy państwa. Za sprawą seksafery i przepychanek związanych z wyborami samorządowymi, wydania codziennych dzienników informacyjnych bardziej przypominały magazyny kryminalne typu "007".

Wikłanie prokuratury w bieżącą politykę stało się codziennością. Personalne połączenie funkcji Prokuratora Generalnego z partyjnym stanowiskiem Ministra Sprawiedliwości ciąży nad polską prokuraturą od kilkunastu lat i choć wszyscy doskonale wiedzą o wynikających z tego zagrożeniach dla apolityczności i niezależności prokuratorów, nie znalazł się ani jednej rząd i ani jedna większość parlamentarna, która miałby ochotę (i odwagę) na likwidację tego patologicznego powiązania.

"Rządy prokuratorów" mają wszakże swoją cenę, którą jest przede wszystkim utrata wiarygodności. Przez swoje zaangażowanie polityczne prokuratura staje się, chcąc nie chcąc, chłopcem do bicia dla wszystkich przeciwników ekipy rządowej. Obecnie, nawet gdyby istotnie uzasadnione było wszczęcie postępowania karnego przeciwko jakiemuś politykowi czy innej osobie życia publicznego, natychmiast powstałoby podejrzenie, czy przypadkiem nie kryje się w tym kolejna polityczna manipulacja. Najbardziej cierpią przez to szeregowi prokuratorzy, którzy prowadzenie podobnych "politycznych" spraw muszą traktować jak dopust Boży. Nigdy bowiem nie wiadomo, w jaki sposób odbije się to na ich karierze zawodowej, zwłaszcza że partyjne układanki mają to do siebie, iż prędzej czy później ulegają zmianie.

Pełnienie funkcji prokuratora wymaga także obecnie znacznych umiejętności aktorskich, do czego zmusza stała obecność ekip telewizyjnych i transmisje niemal na żywo z przeprowadzanych przesłuchań. Teatralizacja działań organów ścigania osiągnęła apogeum najpierw, gdy Prokurator Krajowy zamienił się niemalże w lektora powieści w odcinkach, odczytując na falach radiowych protokoły kolejnych zeznań świadków przesłuchiwanych w seksaferze. Zwolennicy sztuki wizualnej mogą z kolei ucieszyć oko prezentowanymi w stacjach telewizyjnych materiałami filmowymi z działań poszczególnych służb walczących z przestępczością. Reality show z zatrzymaniem doktora Mirosława G. i wyprowadzaniem go w kajdanach przez szpitalne korytarze w towarzystwie zakapturzonych funkcjonariuszy było tego ostatnim przykładem. Zresztą na stronie internetowej Centralnego Biura Antykorupcyjnego znajduje się nawet niewielkie archiwum filmików, które każdy może sobie odtworzyć na własnym komputerze, śledząc na żywo kolejne akcje dzielnych funkcjonariuszy tego urzędu. Być może uznano, że w dobie cywilizacji obrazkowej, rzeczywistym dowodem istnienia jest wyłącznie telewizyjna transmisja. Prawda ta odnosiła się dotychczas do polityków. Okazuje się, iż postanowiono zastosować ją także do instytucji państwowych.

Medialna egzystencja rządzi się wszakże swoimi prawami. Konieczne są zwroty akcji, dynamiczny montaż i jednoznaczny przekaz. Jak jednak uzyskać taki przekaz w sytuacji, gdy wszczęcie postępowania karnego czy nawet spektakularne zatrzymanie domniemanego sprawcy to dopiero początek, z reguły żmudnego i mało efektownego gromadzenia materiału, który pozwoli na ewentualne sporządzenie aktu oskarżenia? Widz nie będzie czekał na orzeczenie sądu, bowiem nazajutrz jego uwagę trzeba będzie zaabsorbować innymi obrazami. Rozstrzygnięcie musi nastąpić natychmiast. Wspomniana już sprawa doktora Mirosława G. pokazuje, jak można taki efekt uzyskać. Dokładnie wyreżyserowana konferencja prasowa dwóch ministrów, na której w świetle jupiterów i telewizyjnych kamer ex cathedra potwierdzono winę zatrzymanego lekarza, obciążając go przy okazji zbrodnią zabójstwa, jakby z braku wiary, że sam zarzut łapówkarstwa wystarczająco podgrzeje społeczne emocje.

Brutalne pogwałcenie zasady domniemania niewinności przez wspomnianych ministrów było jedynie logiczną konsekwencją wspomnianej teatralizacji działań prokuratury i organów ścigania. Cóż z tego, że całkiem niedawno Trybunał Praw Człowieka za podobne wypowiedzi marszałka litewskiego sejmu, który zarzucił popełnienie przestępstwa oszustwa jednemu z posłów, nakazał państwu litewskiemu wypłacenie niemałego odszkodowania? Spektakl kosztuje i musi mieć swoją dramaturgię oraz najlepszych aktorów. Tymczasem, czy ktoś oglądałby konferencję prasową, na której zwykły rzecznik prasowy Stołecznej Komendy Policji ogłosiłby komunikat o zatrzymaniu lekarza podejrzanego o przyjęcie łapówek?

WŁODZIMIERZ WRÓBEL jest wykładowcą w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2007