Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie będzie więc zapamiętany jako głos zdrowego rozsądku, stojący ponad partykularnymi interesami. Podpisał ustawę o uprzywilejowanych emeryturach górniczych generującą gigantyczne wydatki obciążające przyszłe władze RP i nas wszystkich, bo nie chciał wejść w konflikt z lobby górniczym. Na fali przedwyborczej zebrał oklaski dla lewicy, jako że jego decyzję zakomunikował górnikom Włodzimierz Cimoszewicz. Mało wiarygodnie wygląda też argumentacja prezydenta, gdy stara się nas przekonać, że właśnie w trosce o przyszły budżet musiał zawetować ustawę o zwrocie VAT-u na materiały budowlane (za lata 2004-2007) prywatnym inwestorom. Zwrot owej różnicy - między dawnym 7-proc. podatkiem, a wprowadzonym od 1 maja 2004 podatkiem 22 proc. - obiecał rząd premiera Millera. Ale tym razem prezydent Kwaśniewski uznał, że budżetu nie stać na wydatek rzędu od kilku do kilkunastu miliardów zł (a więc wielokrotnie mniejszy niż koszt ustawy o emeryturach górniczych). W logice prezydenckiej roszczenia górnicze są ważniejsze niż korzyść tych, którzy chcą budować własny dom. Co z tego ma zrozumieć zwykły obywatel? Ano to, że w kampanii wyborczej wszyscy gracze polityczni rzucają na szalę nasze wspólne pieniądze, a nie ma kto dbać o finanse publiczne. Prezydent bał się, że jego dwukrotne weto w ciągu kilkunastu dni będzie wyglądało na demonstrację wobec Sejmu i wobec społecznych żądań. Zagrał raz tak, a raz tak - zapominając, że w czasach rozgardiaszu twarde ,,nie" bywa i koniecznością, i obowiązkiem.