Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wypowiedź Ziobry, mimo zastrzeżenia, że "o wszystkim zadecyduje sąd", stała się symbolem wchodzenia polityka w buty prokuratora oraz sędziego w jednym.
Upadają rządy, zmieniają się premierzy, zmienia się też polityczny klimat, a pokusa rozstrzygania o winie i karze pozostaje. Stwierdzenie premiera Donalda Tuska, że "król dopalaczy" "będzie siedzieć", natrafiło na nieubłaganą weryfikację wymiaru sprawiedliwości: sąd oparł się politycznym naciskom, nie godząc się na aresztowanie Dawida Bratki, dzięki czemu mógł on w blasku fleszy wyjść na wolność.
W chwalebnej skądinąd batalii rządu z dopalaczami wszystko stanęło na głowie. Inspektorzy sanitarni zamykają sklepy, zanim Sejm wprowadzi odpowiednią ustawę (zamiast niej stosuje się - dlaczego dopiero teraz? - przepis z 1985 r.), a szef rządu wydaje wyrok, zanim rozpocznie się rozprawa sądowa. Walka z dopalaczami byłaby z pewnością skuteczniejsza, gdyby nie trąciła niepotrzebnym populizmem. Nie okazałaby się też propagandowym falstartem. "Król jest nagi" - zdawał się mówić premier o 23-latku jeszcze kilka dni przed jego triumfalnym wyjściem z aresztu. Teraz role się odwróciły.