Prawo, plebania i ołtarz

Gdyby w Dalikowie działała rada parafialna, nie musiałby tam dziś przyjeżdżać komornik. Zdany tylko na siebie ksiądz może albo zapomnieć, albo nawet nie wiedzieć, że trzeba wykupić polisę OC.
 /
/

MAREK ZAJĄC: - W 1997 r. na 14-letnią Agnieszkę spadł konar drzewa rosnącego na parafialnym cmentarzu w Dalikowie. Dziewczyna doznała urazu kręgosłupa. Jej matka złożyła w lipcu 1998 r. pozew. Parafia musi teraz zapłacić ok. 353 tys. złotych (odszkodowanie plus odsetki i zaległe renty). Łódzka kuria wspiera parafię, próbując negocjować z matką i zbierając pieniądze. Rozumiem, że czyni tak z dobrej woli i poczucia wewnątrzkościelnej solidarności, a nie z obowiązku prawnego?

PAWEŁ KUGLARZ: - Tak. Zgodnie z tzw. ustawą majową, czyli “Ustawą o stosunku państwa do Kościoła katolickiego" z 17 maja 1989 r., parafia jest kościelną osobą prawną, a jej byt jest niezależny od bytu innych kościelnych osób prawnych, np. diecezji, zakonów czy Caritas. Po drugie, art. 11 tej ustawy przesądza, że jedna kościelna osoba prawna nie odpowiada za zobowiązania innej. W tych zapisach przyjęto mechanizm funkcjonujący także np. na styku samorządowych i państwowych osób prawnych czy też przedsiębiorstw komunalnych i samorządów.

To rozwiązanie zastosowano potem w kilkunastu innych ustawach, regulujących stosunki państwa z innymi Kościołami czy gminą żydowską. Krótko mówiąc, z prawnego punktu widzenia Kościół katolicki w Polsce nie jest jednym organizmem. Prawo świeckie uznało zasadniczą strukturę Kościoła, z jej podziałem na diecezje i parafie, wynikającą z Kodeksu Prawa Kanonicznego. Trzeba pamiętać, że parafia jest osobą prawną także w świetle kanonu 515 tego kodeksu.

- Czy parafie muszą być rejestrowane w urzędach państwowych?

- Nie. Kwestie tworzenia i znoszenia parafii pozostawiono zgodnie z konkordatem do wyłącznej kompetencji biskupów-ordynariuszy, którzy działają na bazie prawa kanonicznego. Dlatego, gdy w 1992 r. przeprowadzono reformę organizacji terytorialnej Kościoła w Polsce, ze strony państwa nie było konieczności wydawania aktów prawnych czy rejestrowania nowych diecezji. Natomiast zgodnie z art. 4 konkordatu władze kościelne powiadamiają o zmianach organy państwowe.

  • Rządzi prałat

- Czy parafia jako osoba prawna jest w jakiś sposób uprzywilejowana w systemie prawnym III RP?

- Na podstawie art. 23 konkordatu kościelne osoby prawne mogą nabywać majątki i nieruchomości. W myśl art. 26 mogą one zakładać fundacje. Ponadto art. 41 ustawy z 17 maja 1989 r. przyznał Kościołowi i jego osobom prawnym prawo prowadzenia działalności inwestycyjnej. Tu prawo rozróżnia inwestycje sakralne i kościelne: jako sakralne definiuje się kościoły i kaplice, zaś kościelne - wszelkie inne inwestycje prowadzone przez kościelne osoby prawne.

- Proboszcz może zbudować fabrykę?

- Tak, i wedle prawa jest to kościelna działalność inwestycyjna. W “ustawie majowej" przyjęto tzw. klauzulę generalną dopełniającą. To znaczy, że wszystkie inwestycje parafii, które nie mają charakteru sakralnego, są automatycznie zaliczane do kościelnych. Taki przepis może prowadzić do absurdów. Proszę wybaczyć przykład, ale gdy proboszcz uruchomi fabrykę sprzętu AGD, z punktu widzenia państwa mamy do czynienia z inwestycją kościelną. Oczywiście, pewnie od razu wkroczyłby biskup, ale podkreślam: mógłby ukarać księdza wyłącznie na podstawie prawa kanonicznego. Dla urzędów państwowych byłaby to inwestycja kościelna.

Tu ważna sprawa: zgodnie z ustawą z 1989 r. jedynym organem parafii jest proboszcz lub administrator parafii. Biskupi, wikariusze czy rada parafialna albo finansowa nie istnieją jako organy parafii z perspektywy prawa państwowego. Dopóki ks. prałat Henryk Jankowski jest proboszczem, dopóty jako jedyny może w imieniu parafii podejmować decyzje. Nawet zastosowanie kar kościelnych wobec proboszcza (wspomniany ks. Jankowski miał czasowy zakaz wygłaszania homilii) dla prawa państwowego nie ma znaczenia. Dopiero usunięcie z urzędu odbiera proboszczowi prawo do reprezentowania parafii jako kościelnej osoby prawnej.

Weźmy taki przykład: biskup zarządza, że proboszczowie nie mogą bez jego zgody albo pozwolenia od kurialnego ekonoma zaciągać kredytów powyżej 10 tys. złotych. Taki zakaz nie ma znaczenia z punktu widzenia prawa państwowego, co oczywiście rodzi wiele zagrożeń dla Kościoła. Z innymi podmiotami tak nie można, np. w statucie spółki zapisano, że ich zarządy nie mogą zaciągać kredytów powyżej 100 tys. złotych bez zgody walnego zgromadzenia. Jeśli mimo braku takiej zgody bank udzieliłby kredytu, wówczas umowa kredytowa byłaby nieważna i spółka mogłaby żądać stwierdzenia nieważności takiej umowy Natomiast w przypadku parafii nie ma takiej możliwości i parafia będzie musiała kredyt spłacić.

  • Katolicka pralnia

- Tak otwiera się pole do ryzykownych dla parafii operacji finansowych czy wręcz nadużyć.

- Tu kłania się przypadek “Stella Maris", wydawnictwa archidiecezji gdańskiej. Obawiam się zresztą, że ta afera negatywnie wpłynie na wizerunek Kościoła w Polsce: nadużycia szacuje się tam na 30 milionów złotych, co pozwala mówić o największej w kraju katolickiej pralni brudnych pieniędzy. Cała sprawa wskazuje na dwa słabe punkty Kościoła.

Po pierwsze, brak jasno określonych procedur. Gdyby biskup wydał przejrzyste instrukcje dotyczące działalności gospodarczej prowadzonej przez księży, nie byłyby one bezpośrednio skuteczne z punktu widzenia prawa cywilnego, ale pozwalałyby dyscyplinować duchownych na podstawie kodeksu prawa kanonicznego. Zadziałałby też element socjopsychologiczny: norma prawna oddziałuje na postępowanie człowieka nawet wtedy, gdy nie pociąga za sobą sankcji. Podejrzewam, że np. bank, gdyby wiedział, iż biskup zakazał proboszczom zaciągania kredytów powyżej 100 tys. złotych, wahałby się albo w ogóle nie udzieliłby pożyczki, choć nie ma przeszkód formalno-prawnych. Poza tym, gdyby obowiązywał taki diecezjalny zakaz, proboszczowie raczej nie odważyliby się go łamać.

Po drugie, afera “Stella Maris" pokazuje zjawisko specyficznego spojrzenia na pozycję prawną Kościoła. Urzędnicy czy przedsiębiorcy wychodzą z założenia, że tu obowiązują trochę inne reguły gry. Dlatego oszust działający w ramach struktury Kościoła wyrządzi na ogół dużo więcej szkody niż w świeckiej firmie czy instytucji. Gdyby “Stella Maris" było świeckim wydawnictwem, jestem przekonany, że nadużycia zostałyby wykryte o wiele wcześniej. W przypadku biznesów kościelnych coś tam się dzieje “za spiżową bramą", a organa państwa wolą się do tego nie zbliżać. Urzędy skarbowe wykazują na ogół nadmierną aktywność, ale np. właśnie wydawnictwa kościelne starają się omijać. W ten sposób zawodzą mechanizmy kontrolne i Kościoła, i państwa.

- Była jeszcze nagłośniona przez "Newsweek" afera z darowiznami na rzecz Kościoła: wszyscy opisani w artykule proboszczowie zgodzili się przyłożyć rękę do oszustwa, sygnując fikcyjne datki.

- Osobiście, pracując w kancelarii prawniczej, byłem wielokrotnie pytany, czy jako człowiek blisko związany z Kościołem nie mógłbym załatwić zaświadczenia o darowiźnie, a proboszczowi odpaliłoby się trochę pieniędzy.

  • Bez odpisów, bez cła

Problem w tym, że wprowadzone od 1 stycznia prawo, ograniczające sumę darowizn m.in. na rzecz Kościoła do 350 zł, jest poważnym błędem. Ta suma jest po prostu za niska. Przepis łamie konstytucyjną zasadę pomocniczości, bo w wielu działaniach charytatywnych, kulturalnych i oświatowych parafia ma dużo większe możliwości efektywnego działania niż struktury administracji państwowej czy samorządowej. Oczywiście, poprzez ustawę o działalności pożytku publicznego, która daje możliwości odpisu 1 proc. od dochodów, będzie można finansować różne dzieła charytatywne. Z tej drogi będzie mogła skorzystać choćby Caritas, ale niestety - akurat parafia nie uzyska statusu organizacji pożytku publicznego.

- Jakie jest rozwiązanie?

- Darowizny na rzecz parafii musiały zostać ograniczone ze względu na powszechne nadużycia. Granicę należałoby jednak wyznaczyć o wiele wyżej niż na poziomie 350 zł. Dobrym rozwiązaniem jest określenie, jaki procent od dochodów można przeznaczyć na ten cel. Wtedy bogaci mogą wpłacić więcej, bo ich stać, a biedniejsi - odpowiednio mniej. A nowy przepis jest bezsensowny: wszyscy mogą przekazywać tyle samo. Dla milionera suma 350 zł jest śmieszna i nie warto jej wykazywać w zeznaniu podatkowym, dla przeciętnego obywatela - często zbyt wysoka, żeby wpłacić ją na rzecz parafii.

- Wracając do nadużyć: można też wspomnieć o sprowadzaniu bez cła samochodów z zagranicy.

- Taką możliwość wprowadziła wspomniana “ustawa majowa". Niestety, część księży doszła do wniosku, że takie oszustwo jest moralnie dopuszczalnym środkiem, żeby ratować finanse parafii. Proboszcz sprowadzał auta bez cła, sprzedawał z zyskiem, żeby potem pieniądze przeznaczyć na remont dachu w kościele. Tyle że mieszkamy teraz w III RP, państwie pod wieloma względami wciąż ułomnym, ale jednak dalekim od absurdów PRL. I tak w PRL, gdy ksiądz nielegalnie budował kościół albo kupował cegły, społeczeństwo pozytywnie oceniało takie postępowanie. Teraz jednak łatwo przekroczyć cienką granicę między działaniem na rzecz dobra wyższego a nadużywaniem prawa. Gdyby przeanalizować afery z księżmi sprowadzającymi samochody, zauważylibyśmy podobny mechanizm: zaczynało się od szlachetnych intencji; potem stwierdzano, że skoro udało się uruchomić dobry kanał przerzutowy i pozyskano klientów, więc dlaczego trochę by nie skorzystać. W końcu szlachetne intencje zupełnie znikały i pozostawała już tylko pogoń za pieniądzem.

***

- Co należałoby zmienić w przepisach dotyczących parafii?

- Po sprawie Dalikowa można np. wprowadzić dla parafii obowiązek ubezpieczenia OC. Taki nakaz obejmuje już rolników. I druga kwestia, dotycząca nie prawa państwowego, ale postanowień Soboru Watykańskiego II: w parafiach sprawami finansowymi powinny się zajmować rady ekonomiczne, które świetnie funkcjonują na Zachodzie. Rolą proboszcza jest duszpasterstwo, a administracją winien się interesować na tyle, na ile to konieczne. Gdyby w Dalikowie działała rada parafialna albo komisja finansowa, nie musiałby tam dziś przyjeżdżać komornik. Sam byłem członkiem takiej rady i wiem, że na zebraniach musi pojawić się sprawa ubezpieczeń. Zdany tylko na siebie ksiądz może albo zapomnieć, albo nawet nie wiedzieć, że trzeba wykupić polisę OC.

W przypadku duchownych w Polsce przedmiotem krytyki nie są najczęściej kwestie teologiczne czy nauczanie Kościoła, ale sprawy administracyjne i finansowe. Kiedyś podczas dyskusji w Niemczech powiedziałem, że o ile niemiecki świecki chce wejść na ołtarz, stanąć obok księdza albo w ogóle go odsunąć, to polski świecki chce wejść na plebanię. I należy go tam wpuścić, póki chce dostać się tylko na plebanię, a nie na ołtarz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Parafia w Tygodniku (5/2004)