Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdyby “Pasja" (praca, której częścią była fotografia męskich genitaliów umieszczona na krzyżu) została rzetelnie (a więc negatywnie) skrytykowana, a potem po prostu zapomniana, młoda artystka - właśnie poprzez takie, trudne dla każdego twórcy doświadczenie - miałaby szansę osiągnięcia wewnętrznej dojrzałości, a więc niezależnego, ale i odpowiedzialnego rozwoju. Tymczasem gdański sąd skazał ją na “prace społeczne pod nadzorem" za “obrazę uczuć religijnych".
To niebezpieczny precedens. Po pierwsze, galeria zadbała o to, by kontrowersyjną pracę oglądać mogła wyłącznie publiczność przygotowana merytorycznie do oceny. Zapewne, gdyby nie manipulowana histeria, “Pasja" nigdy nie wyszłaby poza mury galerii i nie doszłoby do domniemanej obrazy. Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że większość z tych, którzy czują się obrażeni, wcale pracy nie widziała, a Nieznalska jest jedynie pretekstem do darmowej promocji niektorych ugrupowań politycznych. Jeśli tak, szkoda, że bierze w tym udział niezawisły sąd. Po drugie, nic tak nie pomaga kiepskiej sztuce, jak skandal, o czym raz po raz przekonują nas media. Oby młoda artystka nie doszła do wniosku, że droga, którą wskazali jej działacze polityczni (na sali sądowej byli obecni posłowie LPR, Gertruda Szumska i Robert Strąk), prowadzi do sukcesu. Tym bardziej, że powstaje pytanie, na ile w tej historii współuczestniczą oni w instrumentalizacji religii. I wreszcie kwestia najważniejsza: jakie są ściśle prawne kryteria oceny obrazy religijnej - zwłaszcza jeśli jej źródłem miałoby być dzieło sztuki? Czy każdy obrażony będzie miał w kieszeni korzystny dla siebie wyrok? Przecież doprowadziłoby to do absurdu, zwłaszcza że prowokacja jest wpisana w dzieje sztuki.