Prawie jak w Polsce

Niczym w Biblii woda w rzece zmienia kolor na czerwony. W miastach rosną góry śmieci, a sezon smogowy jest jednym z najgorszych na świecie... Korea Południowa mierzy się z kryzysem ekologicznym.
z Seulu

09.12.2019

Czyta się kilka minut

W plastikowe opakowania pakuje się w nawet pojedyncze warzywa. Na zdjęciu: wytwórnia organicznego kimchi w Yangpyeong. Korea Płd., 2015 r. / SEONGJOON CHO / BLOOMBERG VIA GETTY IMAGES
W plastikowe opakowania pakuje się w nawet pojedyncze warzywa. Na zdjęciu: wytwórnia organicznego kimchi w Yangpyeong. Korea Płd., 2015 r. / SEONGJOON CHO / BLOOMBERG VIA GETTY IMAGES

Woda w rzece Imjin została skażona krwią utoczoną z prawie 50 tys. świń. Zwierzęta masowo wybito z powodu wirusowej choroby ASF, nazywanej afrykańskim pomorem świń, której obecność wykryto jesienią w prowincji Gyeonggi.

Lokalne władze próbowały powstrzymać rozprzestrzenienie się zanieczyszczonej wody, lecz na próżno. Ministerstwo środowiska zapowiedziało kontrole obiektów zaopatrujących mieszkańców w wodę pitną w dotkniętych klęską regionach. Uspokajano, że zwierzęta przed zabiciem przeszły dezynfekcję, a choroba nie przenosi się na ludzi. Cała historia wzbudza jednak w kraju emocje, a życzliwi Koreańczycy doradzają, aby przez pewien czas zrezygnować z wieprzowiny.

Północ milczy, Południe walczy

Władze w Seulu już wcześniej spodziewały się, że choroba ASF może przedostać się do kraju z Korei Północnej, gdzie wybuchła wiosną 2019 r. Rozpoczęto budowę specjalnych ogrodzeń w gospodarstwach w pobliżu granicy z Północą. Południowokoreańskie wojsko zostało upoważnione do zabijania w strefie zdemilitaryzowanej dzików, które mogły przynieść chorobę na południową stronę. Także wojskowe helikoptery zostały zaangażowane do dezynfekcji najbardziej narażonych części 250-kilometrowej granicy.

Nikt nie zna skali spustoszenia, jakie wirus poczynił w Korei Północnej. Rodong Sinmun, główny organ propagandowy władz Północy, donosi o działaniach partii dla powstrzymania choroby i zachęca farmy do produkowania własnych leków na bazie lokalnych ziół. Nie podaje jednak żadnych szczegółów. Tymczasem wieprzowina jest głównym źródłem białka w Korei Północnej. Według ekspertyzy ONZ z kwietnia, już teraz 40 proc. populacji Korei Północnej, czyli 10 mln ludzi, jest niedożywione i potrzebuje pilnej pomocy. Efekty masowego pomoru świń w połączeniu z obecnymi sankcjami grożą kolejną falą głodu. Ponieważ granice są szczelne jak nigdy przedtem, ciężko będzie ustalić, co się tam dzieje. Dyktatura Kim Dzong Una odmawia ujawnienia skali problemu.

Również Korea Południowa nie radzi sobie z problemem ASF. Jak dotąd zabito już 160 tys. świń, co wiąże się z olbrzymim problemem utylizacji tak dużej liczby martwych zwierząt. Coexistence of Animal Rights on Earth (CARE), największa organizacja broniąca praw zwierząt w Korei, ujawniła wideo, na którym widać, że świnie zabijane są w okrutny sposób – przez grzebanie żywcem. Powodem prawdopodobnie była za mała ilość gazu, używanego zwykle do ich zabijania. Na filmie widać, jak zwierzęta próbują walczyć o życie. Aktywiści zorganizowali protest, tradycyjnie na placu Gwanghwamun, domagając się ukarania winnych niepotrzebnej przemocy i ­większej ­transparentności. Część włożyła maski z podobizną świni.

Seul się dusi

Innym męczącym Koreę problemem jest poważne zanieczyszczenie powietrza, na które składa się smog i drobny pył. Przez lata obwiniano o to Chiny, jednak w ostatnim czasie media coraz częściej informują, że jedynie 40-50 proc. szkodliwego powietrza ma pochodzenie chińskie – pył i zanieczyszczenia przybywają z wiatrem znad pustyni w Mongolii.

O tym, jak silne jest przekonanie o wpływie Chin, świadczą kontrowersje wokół raportu, w którego powstaniu wzięli udział przedstawiciele Korei Południowej, Chin i Japonii. Badania wykazały, że Państwo Środka odpowiada jedynie za 32 proc. drobnego pyłu w skali roku. Koreańczycy powszechnie nie dają tym liczbom wiary, uznając je za zaniżone.

W najgorsze dni można dosłownie odczuć, jak wysokie jest zanieczyszczenie powietrza. Usta stają się suche, oddech krótszy, gardło zaczyna drapać... Każdy bogatszy mieszkaniec Seulu ma oczyszczacz powietrza, ale nie wszystkich na taki wydatek stać. Starsi i biedniejsi mieszkańcy stolicy są najbardziej narażeni. Seoul Institute ostrzega, że wraz ze wzrostem najdrobniejszego pyłu do 10 mikrogramów na metr kwadratowy zwiększa się ryzyko śmierci z powodu choroby niedokrwienia serca lub choroby naczyniowo-mózgowej o prawie 14 proc. Narażone są przede wszystkim osoby powyżej 65. roku życia.

Rząd południowokoreański zapowiedział szereg działań, by odpowiedzieć na problem. Od marca 2020 r. zakaz wjazdu do stolicy będzie miała część najbardziej szkodliwych ekologicznie pojazdów z silnikiem diesla. Na czas zimy zostanie obniżona praca kopalni węglowych w kraju. Podobnie jak w Polsce, węgiel w Korei znacznie dokłada się do krajowego poziomu smogu. Zresztą poziom pyłów PM10 w miastach takich jak Rybnik, Kraków czy Katowice jest podobny, a czasem wyższy od tego w 25-milionowym Seulu. W badaniach OECD śmiertelność z powodu złego powietrza w 2017 r. była wyższa w Polsce: na milion mieszkańców 555 osób dla Polski, a 316 dla Korei.

Plastikowa zmora

Według danych EUROMAP (Europe’s ­Association for Plastics and Rubber Machinery Manufacturers), obejmujących 63 kraje, zużycie plastiku w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Korei Południowej było najwyższe zaraz po Belgii i Tajwanie. W 2015 r. konsumpcja plastiku na jednego mieszkańca wynosiła aż 132,7 kg. Ogląd daje spojrzenie na zużycie w innych krajach, jak Polska (71,4 kg), Japonia (65,8 kg), Indie (10 kg) czy Etiopia (1,9 kg). Tajwan i Belgia, z konsumpcją 141,9 kg i 170,9 kg, zajęły niechlubne pierwsze i drugie miejsca.

Mieszkając w Seulu, łatwo to zrozumieć. Wystarczy wejść do supermarketu, by zobaczyć wszechobecny plastik. Nawet pojedyncze warzywa zamykane są w plastikowe opakowania. Samo spożycie kawy, która jest w Korei niezmiernie popularna, produkuje stosy plastikowych kubków dziennie. Co krok przy zakupach trzeba się bronić przed czarnymi siatkami. Szacuje się, że Koreańczyk zużywa ok. 420 plastikowych toreb rocznie (a to i tak mniej niż w Polsce, gdzie średnia wynosi 490 toreb).

Do niedawna w Korei nie dostrzegano problemu, bo znaczna część odpadów (200 tys. ton) skupowana była przez Chiny. Jednak Państwo Środka uznało, że ma dość bycia śmietnikiem świata – i wiosną 2019 r. zakończyło ów import z Korei. Plastik nie jest łatwym tworzywem do recyklingu i Chiny stwierdziły, że ten biznes jest nieopłacalny. Problemem jest niska jakość śmieci, których nie można poddać ponownemu przetworzeniu i ich toksyczność (nawet Niemcy, światowy lider, poddaje recyklingowi tylko 68 proc. śmieci).

Do tej pory Korei udawało się łączyć wizerunek kraju promującego ekologiczne rozwiązania z wysoką konsumpcją plastiku. Obecnie staje się to trudne. Próbowano zastąpić Chiny biedniejszymi krajami, Filipinami i Tajlandią, jednak również tu pojawiły się problemy. W marcu do Korei przybył statek z 51 kontenerami odpadów, które wróciły z Filipin. Okazało się, że śmieci nie nadają się do recyklingu; początkowo wysypano je na wyspie Mindanao, ale po protestach miejscowej ludności i organizacji ekologicznych wysłano je z powrotem. Filipiny są już wystarczająco zaśmiecone.

W Korei na obrzeżach miast coraz częściej rzucają się w oczy problemy ze śmieciami. Najbardziej spektakularny efekt tych działań widać w powiecie Uiseong, we wschodniej części kraju, gdzie wyrosły śmieciowe góry. W ciągu ostatnich pięciu lat życie mieszkańców regionu stało się nie do zniesienia. Praktycznie zniknęła zieleń. Z powodu toksycznego powietrza lokalny rząd rozpoczął przydział masek, jednak te chronią jedynie przed pyłem. Według ministerstwa środowiska ilość nielegalnych odpadów wzrosła w 2014 r. z ok. 70 tys. ton do ponad 1,2 mln ton.

Teoretycznie w Korei niesegregowanie śmieci jest karane wysoką grzywną. Jednak wystarczy przejść się po seulskich blokowiskach, by zobaczyć, jak swobodnie wielu mieszkańców podchodzi do segregacji.

Mało kto zdaje sobie sprawę z konsekwencji „plastikozy”. Koreański plastik dociera daleko poza Półwysep – znaleziono go... w gniazdach ptaków na Alasce. Otaczające Półwysep Koreański wody – Morze Żółte i Wschodnie – wypełnione są mikroplastikiem, który oddziałuje destrukcyjnie na wszystkie wodne formy życia. I na ludzi, którzy konsumują go wraz z morskimi stworzeniami. Lubiany w Korei tuńczyk okazuje się wyjątkowo toksyczny.

Światełko w tunelu

W internecie można znaleźć szereg sprzecznych informacji w kwestii działań rządu w sprawie plastiku.

– Od początku roku prowadzimy szereg kampanii dotyczących kwestii jednorazowego plastiku. Wywieramy naciski na władze i prowadzimy kampanie uświadamiające – mówi mi Kim Yiseo.

Oficjalna informacja o zakazie plastikowych kubków w przypadku napojów na wynos okazuje się bardziej skomplikowana. Kim Yiseo z seulskiego biura Green­peace: – Istnieją już regulacje prawne, ale szara strefa jest ogromna. Prawo nie obejmuje kawiarni mniejszych niż 10 metrów kwadratowych. Część właścicieli nie stosuje się do przepisów. Ministerstwo środowiska ogłosiło, że wkrótce zacznie kontrole.

W styczniu 2019 r. Korea Południowa zakazała rozdawania plastikowych ­toreb za darmo – wyjątkiem są opakowania takich produktów jak mięso, ryby czy słynne kimchi. Jak się okazuje, prawo dotyczy jednak tylko największych supermarketów, piekarni i niektórych sklepów. W małych lokalach i na tradycyjnych targowiskach wciąż korzysta się z plastikowych czarnych toreb. To zmora tutejszych zakupów.

W zachodniej prasie pojawiła się błędna informacja, że rząd w Seulu chce zrezygnować z plastikowych słomek i innych jednorazowych plastikowych produktów do 2027 r. W rzeczywistości ministerstwo środowiska zapowiedziało regulacje w tej kwestii (cokolwiek to znaczy) do 2030 r. Ogłosiło też, że w tym czasie podniesie krajowy współczynnik recyklingu z 34 do 70 proc. Pod wpływem krytyki ministerstwo ogłosiło jednak niedawno, że do 2021 r. wszystkie plastikowe kubki zostaną zakazane w kawiarniach, restauracjach i sklepach szybkiej obsługi, a jednorazowe na wynos będą płatne ekstra. Uregulowana ma być również kwestia pozostających w obrocie toreb, plastikowych słomek i mieszadełek.

Świadomość rośnie

Nie będzie to łatwy proces. – Wszyscy zdają sobie sprawę, że problem istnieje. Gdy zapytasz kogokolwiek, to każdy odpowie, że trzeba dbać o ekologię – mówi Park Jun-hui, student biologii. – Jednak na co dzień nikt o tym nie myśli. Gdy w niektórych kawiarniach pojawiły się rurki z papieru, Koreańczycy zaczęli narzekać, że są niepraktyczne. Być może trzeba wymyślić lepsze technologie. Słyszałem, że rurki z bambusa są wygodniejsze...

Według Yiseo z Greenpeace widać jednak pewne zmiany: – Trudno powiedzieć, jak szybko zmieni się nastawienie opinii publicznej. Jednak nasze ankiety pokazują, że świadomość rośnie. Organizujemy akcje, takie jak „Make Something Week!”, podczas których pokazujemy, jak żyć bez plastiku. Potrzebujemy jednak skoordynowanych wysiłków nie tylko ludzi, ale i rządu, przemysłu oraz innych organizacji pozarządowych.

– Korea wychodziła już z gorszych tarapatów – mówi Park Jun-hui. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2019