Prawda i mit Wałęsy

1"Prawda nie zdoła zburzyć mitu" - oznajmia w tytule swego komentarza Piotr Zaremba ("Dziennik", 27 maja 2008 r.).

03.06.2008

Czyta się kilka minut

Nie jest to, dodam od razu, komentarz zmagający się z fundamentalną problematyką filozoficzną, stawiający pytania o istotę prawdy i mitu oraz o ich wzajemne relacje. Rozważania publicysty "Dziennika" dotyczą kwestii znacznie konkretniejszej i bardzo aktualnej: biografii politycznej Lecha Wałęsy i jego mitu. Jeszcze dokładniej zaś: wspomniane rozważania są kolejnym głosem w sprawie głośnej, choć wciąż jeszcze nieobecnej na rynku książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.

Piotr Zaremba jest jednym z sygnatariuszy listu broniącego historyków z IPN-u i przeciwstawiającego się tym, którzy stanęli po stronie pierwszego przywódcy "Solidarności". W zestawieniu z tonem owego listu komentarz Zaremby wydać się musi nie tylko spokojny, ale wręcz pojednawczy w tonie. Warszawski publicysta odcina się od tych, którzy marzą o publicznej egzekucji Wałęsy, i stara się zachować dystans wobec autorów zapowiadanej książki. Obrońcom byłego prezydenta powiada Zaremba: bądźcie spokojni, nikt poważny nie neguje zasług Wałęsy, książka Cenckiewicza i Gontarczyka nie zmieni tej sytuacji.

Szanuję pojednawcze gesty Zaremby, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że są to tylko gesty. Skąd to wrażenie? Przede wszystkim stąd, że publicysta "Dziennika" zbyt szybko sięga po słowo "prawda". Dokładniej: zbyt szybko stawia znak równości między prawdą a dokonanymi przez Cenckiewicza i Gontarczyka interpretacjami znajdujących się w IPN-ie dokumentów. A także: zbyt szybko sugeruje sprzeczność między prawdą o Wałęsie a jego mitem. Czyniąc tak, cofa wyciągniętą do zgody rękę i powraca do obozu przeciwników przywódcy pierwszej "Solidarności".

Przeciwnicy Lecha Wałęsy, od dawna mówiący, że był on w latach 70. agentem SB, traktują książkę historyków z IPN-u jako wygodny pretekst przedefiniowania historii jego życia. Ta formuła sugeruje, że Wałęsa był w jakiś sposób (w jaki?) uwikłany w dawne związki ze Służbą Bezpieczeństwa także w latach 1980-81 i w stanie wojennym. Cóż, podejrzliwość nie ma granic, a papier jest cierpliwy.

Stając na czele sierpniowego strajku, później zaś obejmując przewodnictwo NSZZ "Solidarność", Lech Wałęsa w zasadniczy sposób przekształcił (czy jak ktoś chce: przedefiniował) swoje życie, stając się bohaterem historii i osobowego mitu. Albo inaczej: stając się tym Wałęsą, który pozostał w pamięci ludzi wówczas żyjących. Taka jest podstawowa o nim prawda.

Kim był Wałęsa przed Sierpniem, wie najlepiej on sam. Jego cząstkowy obraz mógł się zachować i zapewne zachował się we wspomnieniach tych, którzy go wówczas znali. Ślady jego życia i podejmowanych przez niego decyzji mogły też przetrwać w dokumentach SB, której ludzie inwigilowali go i nakłaniali do współpracy. Wszystkie te świadectwa mogą i powinny podlegać interpretacji w zgodzie z ogólną wiedzą o tamtych czasach, a zwłaszcza: w zgodzie z wiedzą o sytuacji tych nielicznych, którzy mieli odwagę przeciwstawiać się ówczesnej władzy.

Czy cząstkowa i niepewna wiedza o młodym Wałęsie może zmienić wspominaną poprzednio, podstawową prawdę o jego życiu? Nie wiem, czy ktoś potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym wierzyć, że historycy przyszłości, wolni od dzisiejszych uprzedzeń i frustracji, wolni od pokusy bycia śledczymi, prokuratorami i sędziami, poradzą sobie z nim lepiej niż my.

Nie jestem bezkrytycznym entuzjastą Lecha Wałęsy; nie twierdzę, że jego biografia jest całkowicie przezroczysta i wolna od zagadek, a on sam ma charakter anioła. Staram się tylko w imię podstawowej sprawiedliwości powiedzieć, że należy mu się coś więcej niż kolejne seanse nienawiści. Dlatego uważam, że tytułowe przesłanie komentarza Piotra Zaremby jest wątpliwe. Nie chodzi o to, że prawda o młodym Wałęsie nie zdoła zburzyć jego mitu. Rzecz w tym raczej, że podstawowej prawdy o nim nie zdołają zmienić niepewne z natury rzeczy interpretacje przechowywanych w IPN-ie dokumentów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008