Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kto opowiada? Kto jest narratorem? Pisarczyk, który w tej narracji się pojawia? Ale on tylko pracuje nad cudzymi historiami. W części pierwszej, która dotyczy jego wieloletniej szalonej przyjaźni z Michałem-Misiem, ma w dodatku współautora. Bo to śmiertelnie chory przyjaciel pisze z nim razem kronikę własnego umierania. Koryguje, zmienia detale, czasem fakty stosunkowo istotne. Prowadzą nas wspólnie, zwodząc niekiedy na manowce. „Pisaliśmy z Misiem wypracowanie ze śmierci tak długo, jak potrafił utrzymać wagę”. Potem „umieranie przestało reagować na słowo”. Jeszcze kremacja, pogrzeb.
Żałobnicy rozchodzą się na stronie sto dwudziestej ósmej. Następna to początek drugiej opowieści, której sygnały mogliśmy dotąd prześlepić. Nie od razu dowiemy się, skąd ona do nas przychodzi. A to jest pamięć ciotki Misia – Anny, postaci wcześniej dosyć enigmatycznej. Wiemy, że Misiem opiekowała się od dzieciństwa, wiemy, że chłodne relacje łączą ją z (raczej platoniczną) partnerką biseksualnego Misia.
Ta opowieść też jest o śmierci – o zamkniętym, dusznym wiejskim świecie i o zabójstwie w noc wigilijną, niepojęcie absurdalnym, a zarazem okrutnym, które odebrało Misiowi rodziców i rodzeństwo. Ale też o ratunku – bo to Anna uratowała Misia. A w rok po jego odejściu stała się niezwykłym, choć i kłopotliwym spadkiem dla Pisarczyka. Razem ze swoją historią. Teraz pomaga narratorowi składać całość i słucha tego, co on jej czyta. Związki międzyludzkie w najrozmaitszych odmianach, przyjaźń, miłość, seks, poświęcenie, a także zawiść i zbrodnia, poddane zmianom i na nowo kształtowane, stają się materią literatury, próbą nieufnie traktowanego języka.
Karpowicz nie kryje, że wykorzystał opisaną wcześniej, przede wszystkim przez Wiesława Łukę, zbrodnię w Połańcu. I że postać Misia ma pewne rysy jego zmarłego przyjaciela. Monika Ochędowska na łamach „dwutygodnika” wskazuje zarówno na odniesienia do realiów, jak i na trop iwaszkiewiczowski, tak ważny w poprzedniej powieści Karpowicza, „Miłości”. Słusznie jednak podkreśla, że nie to jest w „Cicho, cichutko” najważniejsze: „Powinno się o niej mówić przede wszystkim dlatego, że subtelnie i umiejętnie gra ze starą jak sama powieść tradycją, wedle której – jak pisze kanadyjska poetka i eseistka Ann Carson – to »zawsze Eros jest opowieścią«, a »pisarz rajfurem«”. Dodam: mówić i czytać! ©℗
Ignacy Karpowicz, CICHO, CICHUTKO, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021, ss. 268