Pożar w fabryce zapałek

Ceremonia wręczania "Złotych Globów" dni temu parę. Wszystkie gwiazdy Hollywood sycą się swym błyskiem wśród stolików na widowni, oczekując gładkiej rozgrzewki przedoskarowej ikolejnej w ich nieśmiertelnym życiu porcji nagród, komplementów oraz kąśliwych dowcipów orepublikanach iTea Party.

25.01.2011

Czyta się kilka minut

Aż tu nagle niespodzianka. Na scenę wychodzi tłustawy, okrągłolicy, niewinnie uśmiechnięty przybysz z Wysp Brytyjskich... i obraża wszystkich obecnych, wszystkich obnaża, w sposób nieznośnie zabawny.

Gospodarzem wieczoru był Ricky Gervais, twórca "Biura" i "Statystów", najlepszy brytyjski komik od czasów Chaplina. Ciągle jeszcze trwają spory, czy Ricky jest genialny, czy tylko fenomenalny. Sam zainteresowany bez wahania skłania się do tej pierwszej opinii. Ja chyba również. Zresztą, wystarczy obejrzeć pierwszy odcinek "Statystów" (ten z Benem Stillerem kręcącym film o bałkańskiej masakrze), żeby pozbyć się wątpliwości.

No, ale Gervais na pierwszy rzut oka wygląda na klasycznego trefnisia. Hollywood nie lubi w ocenie rzeczywistości wykraczać poza pierwsze wrażenie, i zwykle ma rację - coś w tym musi być, przecież narzuciło ową zasadę całej planecie (zwłaszcza podczas bezsensownego wręczania swych paskudnych trofeów). Tym razem jednak błazen przesadził. Zapraszają przybysza znikąd na Olimp, a ten, zamiast sycić się ambrozją, miast pokornie liczyć na Oskara za całokształt, wygarnia pseudoaktorskim parabóstwom między tuningowane oczęta. Obraża nawet sponsorów i - uwaga! - scjentologów. W Hollywood to samobójstwo. Pewne zasady są fundamentem świata, jaki znamy. Generalnie: śmiejemy się szeroko i serdecznie, ale z pewnych rzeczy nawet uśmiechnąć się nie wolno.

Bezlitosny Gervais spuścił nieco powietrza z nadętych ego kosmicznie przepłacanych i galaktycznie przecenianych pseudoaktorów, od czasu do czasu uderzając w same fundamenty hollywoodzkiego biznesu, śmiało kwestionując takie aksjomaty jak wielowymiarowość postaci w kinie 3D czy wszechstronność aktorskiego kunsztu niejakiego Sylvestra Stallone.

Okrucieństwo Ricky’ego było niemal nie do zniesienia dla hollywoodzkich bóstewek.

Pulchny Brytyjczyk strzelał do nich jak do kaczek. Kolejne wręczające nagrody hollywoodzkie ikony były anonsowane w taki sposób, że decyzja o wejściu na scenę należała do najtrudniejszych w ich pełnym znoju życiu. W kulisach panika. Pożar w fabryce zapałek. Co zrobić? Jak się odnieść? Naprędce wybierano różne taktyki: oniemiały Robert Downey Jr. usiłował się odgryzać, podobnie czynił Tom Hanks, natomiast Bruce Willis ewidentnie przez chwilę rozważał wariant ? la "Die Hard", podczas gdy Eva Longoria i Jennifer Lopez po prostu nic z obelg nie zrozumiały, w związku z czym prezentowały się jak zwykle pociągająco. Na widowni niektóre gwiazdy demonstracyjnie się nie śmiały, a niejaki Johnny Depp cały czas z dezaprobatą kręcił głową. Koniec świata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2011