Pomyślę o tym jutro

„Czesałam ciepłe króliki”, wywiad rzeka z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską, od czerwca nie schodzi z list bestsellerów. Pierwszy nakład już się wyczerpał, zaskoczone wydawnictwo szykuje dodruk.

17.08.2014

Czyta się kilka minut

Jest coś krzepiącego w fakcie, że Polacy wykupili książkę, której bohaterką jest nie celebrytka, ale anonimowa starsza lekarka. To nie tylko kwestia błyszczących niebieskich oczu na okładce i intrygującego tytułu. Okazuje się, że chcemy słuchać starych ludzi: chcemy, żeby opowiedzieli nam o rzeczach najtrudniejszych. Może nie zdążyliśmy zapytać o nie własnych dziadków, może nie mieliśmy odwagi. Czasem łatwiej sięgnąć po książkę niż po telefon.

Alicja Gawlikowska-Świerczyńska urodziła się w 1921 r. w Warszawie. Wcześnie straciła rodziców: gdy miała 12 lat – matkę, gdy 16 – ojca. Miała studiować dziennikarstwo, ale zanim rozpoczął się semestr, wybuchła wojna. Była łączniczką Komendy Głównej ZWZ-AK; po wpadce pół roku spędziła na Pawiaku, stamtąd na cztery lata trafiła do Ravensbrück. Po wojnie ukończyła medycynę, zrobiła specjalizację w anestezjologii i pulmonologii. Do dziś przyjmuje pacjentów. Działała w Solidarności, w latach 90. była członkinią Unii Demokratycznej i Unii Wolności.

Dariusz Zaborek, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, mistrz gatunku, który nazwać można „wywiadem naiwnym”, nie sili się na oryginalność czy błyskotliwość, nie eksponuje własnej roli. Zadaje pytania podstawowe, czasem uzupełnia faktografię. Nie robi z rozmowy opowieści o żelaznej strukturze; zostawia didaskalia („Napijemy się whisky, ale dzisiaj chcę ostrożnie, nie mogę za dużo, bo jutro mam dzień obfity”), powracające wątki, powtórzenia. W wywiadzie prasowym pewnie nie mógłby sobie pozwolić na taką surowość; w książce ten styl się broni.

Świerczyńska krótkimi zdaniami opowiada o swoim długim życiu. O młodości, wojnie, obozie, praktyce lekarskiej, macierzyństwie, miłości. Dzieli się własnymi bon motami („Życie to łamigłówka, proszę pana, którą trzeba sobie umieć odpowiednio rozwiązać”) i wyznawanymi zasadami. Niektóre z nich mogą dziwić – jak np. przekonanie, że w zdradzie nie ma nic złego, dopóki nie wie o niej mąż czy żona. Że w małżeństwie miłość nie jest konieczna. Że nie warto poświęcać jednego związku dla drugiego (bo przecież ten drugi nie będzie lepszy); że rozsądniej jest mieć je równolegle. I że zdrada służy utrzymaniu psychicznej równowagi.

Przewija się w tej opowieści silne przekonanie o znaczeniu czegoś, co poradnikowa psychologia nazywa „pozytywnym myśleniem”, a co kiedyś określało się jako „hart ducha”. „W każdej sytuacji [należy] znaleźć swoje miejsce, odkryć, że to, co nas spotyka, nie jest złe. Przeżyć można tylko dzięki odpowiedniemu nastawieniu. Trzeba mocno popracować nad sobą” – mówi bohaterka już na pierwszych kartach książki. Ten rodzaj myślenia towarzyszył jej nie tylko w obozie; ratował ją w każdej trudnej życiowej sytuacji, także po śmierci córki.

Opowieść Świerczyńskiej o obozowym życiu – pełna szczegółów, niekoniecznie drastycznych – to wyliczenie psychicznych mechanizmów, które w skrócie można by nazwać „patrzeniem poza druty”.

Jakie to mechanizmy? Walka o zachowanie godności, polegająca chociażby na dbaniu o wygląd i higienę. Utrzymywanie normalnego trybu życia na przekór beznadziei: poczucie, że trzeba wstawać, ubierać się, sprzątać, prać. Praca nad własnymi myślami: odnajdywanie pięknych wspomnień i snucie planów na przyszłość. Zachowywanie poczucia humoru: żartowanie z grozy, nawet z krematoryjnego dymu. I próby dostrzegania piękna w obozowej rzeczywistości: zachwyt wschodem słońca widzianym podczas apelu i blaskiem szronu na drzewach za murem.

„Wyrzucałam z głowy rzeczy nieprzyjemne, nie rozmyślałam, mówiłam: To jutro…” – opowiada bohaterka. Przypomina się Scarlett O’Hara i jej „Pomyślę o tym jutro”. Zresztą kilka stron później dowiadujemy się, że w noc poprzedzającą wybuch wojny Świerczyńska czytała zachłannie „Przeminęło z wiatrem”.

Czy niedopuszczanie do siebie złych emocji, niewracanie do ciemnych wspomnień, powstrzymywanie się przed pisaniem czarnych scenariuszy jest dla psychiki dobre? Współczesna psychologia każe w to wątpić, ale w przypadku Świerczyńskiej ta strategia okazała się opłacalna. Co nie znaczy, że była łatwa. Sama przyznaje: „Walka z psychiką, żeby utrzymać się na powierzchni i żeby utrzymać w sobie optymizm, to już była makabra”.

A wreszcie mówi rzecz, którą nieco innymi słowami powtarzali rozmówcy Justyny Dąbrowskiej w zbiorze „Spojrzenie wstecz”, wydanym także przez Czarne: „Okazuje się, że człowiek może przeżyć więcej, niż mu się wydaje”.


Dariusz Zaborek, „Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską”, Czarne, Wołowiec 2014.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014