Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poprzeczka na następne lata została podniesiona wysoko. Zaledwie w ciągu miesiąca koncertowały takie sławy jak Pearl Jam, Iggy Pop, Genesis, Sonic Youth, Beastie Boys, Björk i Red Hot Chili Peppers. A ten przegląd kilkudziesięciu lat historii muzyki we wszelakich jej stylach i barwach to dopiero zapowiedź występu największej żywej legendy rock'n'rolla - The Rolling Stones.
Jeszcze kilka lat temu wiele gwiazd konsekwentnie omijało nasz kraj, wybierając areny Czech, Węgier i Austrii. W tym roku to nasi przyjaciele z południa musieli przyjechać do nas, aby ujrzeć Pearl Jam i Red Hot Chili Peppers na Stadionie Śląskim. Jedyne w tej części kontynentu koncerty tych grup odbyły się właśnie w Chorzowie.
Heineken Open'er Festival to już osobne wielkie muzyczne święto. W tym roku jego termin wstrzelił się pomiędzy dwa najważniejsze festiwale muzyczne Europy - brytyjski Glastonbury i duńskie Roskilde. To towarzystwo nobilituje, ale też działa na ambicje organizatorów. Po raz drugi ściągnęli oni na lotnisko Babie Doły w Gdyni wielu słynnych artystów, pozostając wierni kluczowi doboru alternatywnych twórców, których kompozycje trudno usłyszeć w popularnych stacjach radiowych. Na Open'erze wystąpili więc wykonawcy muzyki tanecznej z artysty-
cznym zacięciem, jak i ci, których twórczość jest pomostem między kulturą popularną i wysoką, choćby Björk czy polska supergrupa Bassisters Orchestra w składzie m.in. z Wojciechem Mazolewskim, Mikołajem Trzaską i braćmi Waglewskimi.
Jako wielkie wydarzenia jeszcze przed ich występami ogłaszano pierwsze w naszym kraju koncerty Sonic Youth i Red Hot Chili Peppers - zespołów, których historia liczy łącznie pół wieku. Po 12 latach do Polski powróciło także słynne rapujące trio nowojorskich Żydów Beastie Boys, aby wystąpić w Gdyni obok świętującej w tym roku 20--lecie istnienia grupy The Roots, której członkowie nieskromnie, acz prawdziwie przedstawiają swój zespół określeniem "legendary". Do tego należy dodać pierwszy w Polsce występ znacznie młodszej, ale ogromnie popularnej brytyjskiej formacji Muse.
O artyzmie tych gwiazd świadczy fakt, że w pamięci po ich koncertach pozostało nie tylko kilka odegranych ku uciesze fanów przebojów, ale przede wszystkim ich popisy instrumentalne. Po Sonic Youth można było się tego spodziewać - to legenda awangardowego nowojorskiego rocka i gitarowych eksperymentów. Ponad 50-letni muzycy dali popis rockowej
energii przeplatając utwory noise'owymi improwizacjami, podczas których Thurston Moore wycierał gitarę o wzmacniacze, wydobywając z niej serie zgrzytów i sprzężeń. RHCP wypełnili instrumentalnymi jamami niemal jedną trzecią koncertu, serwując solowe popisy basisty Flea, który objawił się w Chorzowie także jako trębacz, i analogiczne kilkuminutowe sety Chada Smitha na perkusji i Johna Frusciante na gitarze. Wszystko to za cenę braku słynnych "Give It Away" i "Under The Bridge".
O ile w koncercie najpopularniejszej grupy rockowej świata czegoś jednak brakowało, to występ Muse na Open'erze był znakomity. Monumentalny "Knights Of Cydonia" z galopującym westernowym riffem był pod koniec drugiej koncertowej nocy prawdziwą kulminacją festiwalu. Ale pod względem instrumentalnym najbardziej zaskoczyli na Heinekenie The Roots i Beastie Boys. Koncert czarnoskórych ikon "mądrego" hip-hopu okraszony był pysznym jazz-rockowym sosem z licznymi muzycznymi cytatami od "Shape Of My Heart" Stinga po Black Sabbath. Drugi całkowicie instrumentalny koncert mieli zagrać w festiwalowym namiocie Beastie Boys. Ale już ich występ na dużej scenie wypełniła spora ilość czystej muzyki z nowej płyty "The Mix-Up". Nawet słynącej głównie z niezwykłych walorów wokalnych Björk towarzyszyła ciekawa grupa muzyków z iście kosmicznymi aparatami do miksowania i przetwarzania na żywo dźwięku oraz żeńska orkiestra wokalno-dęta. Uczestnicy koncertu w absolutnym skupieniu wysłuchali lirycznego "Unravel", pochylali się przed pięknem "Jógi", kołysali w rytm "All Is Full Of Love" i szaleli w finale "Army Of Me".
Unikająca niegdyś społecznie zaangażowanych utworów Islandka rozpoczęła koncert ostrym "Earth Intruders" z nowej płyty "Volta". Bardziej bezpośrednio George'a W. Busha i jego prowojenną politykę krytykowali The Roots, odgrywając na melodię hymnu Stanów Zjednoczonych "Masters Of War" Boba Dylana. Swój protest song "Sabotage" dedykowali prezydentowi także Beastie Boys, a Eddie Vedder z Pearl Jam intonował "Another Brick In The Wall (Part II)", trawestując znany wers skierowany w oryginale do nauczycieli: "President Bush leave this world alone". Jeszcze bardziej zaskoczyła orientacją w sytuacji politycznej naszego kraju basistka Sonic Youth, Kim Gordon, która wypaliła wprost: "Damy sobie radę z bliźniakami i Georgem W. Bushem".
Ale nie brakowało też w występach zagranicznych gwiazd przyjemniejszych polskich akcentów: Vedder witając się z publicznością polszczyzną ? la Benedykt XVI, Moore bawiąc się na scenie starym radiem, z którego popłynął nagle głos Marka Niedźwiedzkiego, aż w końcu gościnny występ hip-hopowca O.S.T.R. z indie rockowym Bloc Party.
Sami nie mamy się już przed muzyczną Europą czego wstydzić. Nie tylko gościmy legendy muzyki, a na gdyński Open'er zjeżdżają oprócz gwiazd tysiące widzów z Europy i spoza kontynentu. Mają oni także szanse zobaczyć, że w naszym kraju istnieje bogaty i ciekawy muzyczny świat. Koncerty tak różnych wykonawców, jak trójmiejskiej Apteki, wspomnianej Bassisters Orchestra oraz zamykającego festiwal Smolika były naszą wizytówką na tegorocznym Open'erze.
Wykonany na bis w towarzystwie Pauliny Przybysz, utwór tego ostatniego "50 tysięcy 881" brzmiał jak kompozycja którejś z zagranicznych gwiazd festiwalu. Być może właśnie Open'er, który sprawił, że znaleźliśmy się na festiwalowej mapie Europy, pomoże zdobyć wstęp do niej naszym twórcom.