Polska i raport Dicka Marty'ego

Siedem miesięcy zajęło szwajcarskiemu senatorowi Dickowi Marty'emu ustalenie, że nic nie wie.

14.06.2006

Czyta się kilka minut

Jego końcowy raport, przygotowany na zlecenie Rady Europy, o tajemnych lotach samolotów CIA nad naszym kontynentem z terrorystami na pokładzie oraz o rzekomych więzieniach w Polsce i Rumunii, gdzie mieli być oni przesłuchiwani i wręcz torturowani, to zbiór spekulacji, półprawd i stwierdzeń niepopartych dowodami. Aby wyjaśnić zagadkę działań CIA w Europie, Marty prosił o informacje same dotknięte tą sprawą europejskie rządy. Na co liczył? Że przyznają się do łamania praw człowieka, jeżeli jakieś nielegalne działania rzeczywiście miały miejsce na ich terytorium? Że postawią się pod pręgierzem, wyżej ceniąc osobiste prawa terrorystów od własnej racji stanu? A co odpowiedziała Marty'emu sama Centralna Agencja Wywiadowcza? Wystarczy zajrzeć do jego raportu, żeby się dowiedzieć, że nic.

Antyamerykanizm niektórych europejskich kręgów nie zna granic. Tymczasem terroryści operują globalnie, atakują w różnych częściach świata. Tam też są ścigani - wszędzie. I zewsząd są gdzieś transportowani, a tu i ówdzie przetrzymywani. Oczywiście, wbrew ich woli, ale za to dla naszego bezpieczeństwa. Krytykom amerykańskiej polityki racja ta, jak się okazuje, nie wystarczy. Przerzucając terrorystów z Afganistanu do Bośni, Amerykanie łamią ich prawa. Nie łamaliby, gdyby terrorystom wystawiali wizy i kupowali im normalne lotnicze bilety.

Polsce raport Dicka Marty'ego zarzuca, że nie chciała z jego komisją współpracować. Polska podejrzewana jest w nim o to, że w bazie na Mazurach terrorystów przesłuchiwano i, kto wie, może stosowano wobec nich przemoc. Dowodów na to Marty nie przedstawił, ale skoro rząd polski odmawiał mu, jak twierdzi, pełnej współpracy, to jest podejrzany. Szwajcar wezwał więc Warszawę, aby teraz sama z siebie wszystko wyjaśniła - i oczywiście, żeby potwierdziła jego zarzuty. To kolejny dowód braku wiarygodności raportu, który, gdyby Marty dobrze się zastanowił, nigdy by nie powstał.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2006