Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak bardzo nie potrzebujemy teraz, jako zbiorowość, tego sporu, widać po szybkości, z jaką zapomnieliśmy jesienią, że sytuacja została zamrożona tylko na chwilę. Stało się to skądinąd dzięki sztuczce prawnej, za którą w innych okolicznościach, cztery lata temu, odsądzano PiS od czci i wiary. Tym razem wyciszenie emocji było w sumie wszystkim na rękę. Trwało apogeum drugiej fali pandemii, potem były święta i zasłużony czas wycofania się w prywatność, później z napięciem zajmowaliśmy się rozpoczęciem kampanii szczepień. A ściślej: zajmowała się tym część rządu i władz systemu zdrowotnego, a cała reszta obywateli mogła się tylko przyglądać, życząc im, aby wyszło nie najgorzej, nawet gdyby sukces w tej kwestii oznaczał zwyżkę w sondażach zaufania. Nikomu nie opłacało się pamiętać, że to ta sama władza, która w październiku pokazała, że umie potraktować instrumentalnie kwestie zdrowia, podmiotowości i godności połowy społeczeństwa.
Nic nowego
Ogłoszone w środę uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji nie wnosi niczego nowego ponad to, co wypowiadali publicznie niektórzy sędziowie i najważniejsi politycy, poczuwający się do tego wyroku na jesieni. W jego treści znalazły się furtki, które mogą być podstawą prac legislacyjnych uściślających zakres ograniczenia prawa do przerywania ciąży tak, by nie można było tego prawa stosować do płodów z trisomią – wszak, jak słyszeliśmy nieoficjalnie, to właśnie los dzieci z zespołem Downa leżał na sercu prezesowi Kaczyńskiemu – za to zostawiało tę możliwość w przypadku tzw. wad letalnych.
STRAJK KOBIET – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>
Mogą być podstawą dalszych prac, ale wcale nie muszą. Pamiętajmy, że naprędce zapowiedziana przez prezydenta ustawa, która by w tym duchu łagodziła skutki październikowego orzeczenia TK, trafiła w próżnię, bo zbyt wiele istotnych kręgów w PiS-ie (oraz w Kościele) uważało ją za zbyt „liberalną”. Podobnie jak i każdą inną, która do kwestii wad letalnych podejdzie w sposób, który zostawi lekarzom jakąkolwiek przestrzeń interpretacyjną.
Zrozumiałe zatem, dlaczego PiS oficjalnie zamilkł, licząc na to, że rozmaite krzyżujące się spory pomiędzy sędziami TK pozwolą jeszcze przesunąć sprawę, która zagraża spójności Zjednoczonej Prawicy równie mocno jak knucie Zbigniewa Ziobry czy skandale wywołane konsumowaniem łupów władzy. I jest przy tym drugorzędne, jaki ostatecznie układ sił i wypadkowa jakich taktyk spowodowała, że uzasadnienie wyroku TK ukazało się akurat teraz w akurat takim kształcie. W decydowaniu o dalszych losach ewentualnych zmian w prawie Kaczyński jak zwykle będzie szukał idealnego punktu równowagi w łonie swojej skłóconej drużyny – na co zwykły obywatel nie ma żadnego wpływu. Ale prezes będzie brał również pod uwagę siłę ulicznych protestów i głos Kościoła, a to już są sfery, w których społeczeństwo może zachować się podmiotowo.
Puste naczynia
W tym kontekście jest więc całkiem niezrozumiałe, dlaczego te trzy miesiące przespały środowiska mieniące się głosem i twarzą jesiennych protestów. Ich liderki właściwie ograniczają się do powtarzania haseł sprzed kwartału, jakby nie rozumiejąc dynamicznej natury każdego społecznego wzmożenia. Prowadzenie rewolucji to także jest polityczne rzemiosło. Każdy radykalizm i każda ekspresja gniewu się zużywają i stają się po jakimś czasie karykaturą samych siebie.
Czy dokonano jakichś prac nad sformułowaniem takiej platformy, w której podmiotowość i prawa kobiet byłyby postawione na pierwszym miejscu, ale tak, żeby mogła to przyjąć milcząca większość? Ta większość, która w sondażach wcale nie przesunęła swojej preferencji w stronę dostępu do przerywania ciąży na życzenie? Powołano specjalną radę, która mogła posłużyć do wymyślenia listy postulatów mających legitymację uliczną, ale wyłożonych językiem polityki uprawianej przez instytucje – jednak nie widać śladów takiego działania. O tyle szkoda, że proces polityczny odbywa się wszak również w pośredni, „zaoczny” sposób – nawet gdy jedna strona uporczywie nie słucha nikogo, to i tak musi odnosić się do faktów dokonanych, jakie stworzyli inni gracze.
CZYTAJ TAKŻE
TO NIE DO ZNIESIENIA. POSŁUCHAJCIE JAK BARDZO: Chodzi o protest kobiety wcielonej. Ciało, nad którym państwo i Kościół chcą mieć kontrolę, mówi: dość >>>
Faktów dokonanych nie widać także na koncie Platformy Obywatelskiej, ale w tym przypadku można nawet uznać, że to rzecz dla Polski pozytywna. Otóż dla tej partii wypowiedzenie jakiegokolwiek wyrazistego zdania mogłoby się okazać zabójcze, a w interesie polskiej demokracji jest, by jednak jeszcze jakiś czas istniał duży podmiot o strukturach i pieniądzach z tej samej ligi co PiS. Jako czysto formalna przeciwwaga, puste naczynie, które może wypełnić się treścią.
Jaka neutralność
Chyba przez przypadek jako dostawca takich treści wystąpił Szymon Hołownia, który akurat na końcówkę stycznia przygotował prezentację pierwszej transzy swojego szerszego programu dla Polski, tej akurat, która dotyczy rozdziału Kościoła od państwa. Nic nie wskazuje na to, by umawiał się z Julią Przyłębską na dokładną datę, ale niechcący wkroczył na scenę z gotowym „neutralnościowym” pakietem, gdy wszyscy ciągle szukali dla siebie roli. Sensownym, zakładającym odebranie kilku finansowych, szkolnych i instytucjonalnych przywilejów Kościołowi – przy oczywistym założeniu, że rozmowa o zerwaniu konkordatu jest czystą fikcją (bo wymagałaby zmiany konstytucji), która nieodpowiedzialnie zamula debatę.
Z wypowiedzi Hołowni widać, że nie chce jasno wypowiadać się w sprawie zakresu dopuszczalności przerywania ciąży. Próbuje za to skorzystać z obecnego wzmożenia, by mocniej zaistnieć jako rzecznik neutralności religijnej państwa w wielu innych obszarach (na czym mu szczególnie zależy, bo zdaje sobie sprawę, że wizerunek „kościelnego” aktywisty niekoniecznie mu służy w młodszym elektoracie). Ale może to jest jedyne sensowne wyjście do rozmowy o tym, na co się mogą obrócić ponownie od wczoraj uwolnione emocje społeczne.
W kwestii przerywania ciąży nie zmieni się prawie nic – tu karty są i długo pozostaną w ręku Kaczyńskiego. Ci, co liczą na przyspieszoną laicyzację ludzi młodych, która doprowadzi do wywrócenia na lewą stronę większości w Sejmie, powinni odrobić lekcję z wyborczej algebry. Ale każda sensownie i bez wyzwisk wszczęta dyskusja o innych formach obecności – a nie nacisku – Kościoła i jego nauki w codziennym życiu państwa wyjdzie na dobre wszystkim.