Politycznie poprawny Cieśla

Mój drogi Piołunie,

07.10.2013

Czyta się kilka minut

non possumus! Solidarnie trzeba nam znów stanąć w jednym szeregu z nadwiślańskimi sługami Nieprzyjaciela, aby ich prześladowcom powiedzieć zdecydowane: NIE. Może nawet trzy razy NIE? Sam nawet pojęcia bladego nie miałem, jak wielka im się znowu dzieje krzywda. A właściwie, precyzyjnie rzecz biorąc, dopiero wydarzyć się może. Na stronach Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy biją na alarm: „Ekshibicjoniści, onaniści, pederaści, transwestyci, zoofile, homoseksualiści – ogółem wszelkiej maści dewianci – już wkrótce poczują się w Polsce jak w raju”. Cóż to za nowy kataklizm nadciąga na udręczony lud, co raz po raz płacić musi daninę krwi? Oto wataha wrażych posłów szykuje ustawę antydyskryminacyjną: „W praktyce oznacza to, że nie będziemy mogli zboczeńców nazwać po imieniu, czy też powiedzieć czegokolwiek, co urazi ich zboczoną naturę!” – ubolewa świątobliwa niewiasta, co ów komentarz prostaczkom objawiła.

Szczerze mówiąc, nie wiem, co za diabeł w tych przepisach faktycznie siedzi – sprawą zajmę się osobiście, absurdalne prawo to bowiem szczególnie godny uwagi przejaw piekielnego talentu do psucia tego świata. Ale na razie aż nadto wystarczy tego, co nam pobożna ciotka rewolucji donosi. Żeby porządny katolik nie mógł już bliźniego swego zboczeńcem nazwać? Toż to skandal nad skandale!

Tyle że – jak zawsze powtarzam – ryba psuje się od głowy. A kto pierwszy w szaleństwo politycznej poprawności popadł? Kto relatywizm siał, który potem grzechu obrzydłego plon wydać musi? No kto?

Wiadomo – Nieprzyjaciel. Cieśla. Nazarejczyk.

Pamiętasz, drogi Piołunie, tamtą jawnogrzesznicę? Nie dość, że Nieprzyjaciel na wskroś religijne prawo ośmieszył, co takie kamienować każe – to jeszcze rzeczy po imieniu nie nazwał. Jawnogrzesznica? Dobre sobie. Dziwka, wywłoka, szmata, zwykła k... – ot co! Zamiast pleść tanie gadki, kto w kogo może ciskać kamieniami – trza było prosto z mostu, jak krowie na rowie, bo to jedyna droga, żeby publiczną moralność obronić. Powiedział wprawdzie Cieśla, żeby już nie grzeszyła, ale – po pierwsze – trzeba być naprawdę niespełna rozumu, by wierzyć, że takie naiwne apele kogokolwiek mogą zmienić na lepsze. Po drugie, nie wiem, czy raczyłeś zauważyć pewien drobiazg: w całym rzeczonym fragmencie nie ma nawet słowa, że ta zdzira się nawróciła! Jedyne, co wszetecznica potrafiła z siebie wydusić, to przytaknięcie Nazarejczykowi, że faktycznie – nikt jej nie potępił. I to wszystko? Nie dziwcie się zatem, słudzy Nieprzyjaciela, że na tym świecie macie jedną wielką ruję i porubstwo, skoro wasz Nauczyciel zamiast zimnego chowu preferuje absurd bezstresowego wychowania...

A Piłat? Skoro Nieprzyjacielowi tak spieszno było na krzyż, mógł sobie darować filozoficzne pogaduszki o Prawdzie, a wywalić namiestnikowi Judei prawdę o nim samym. Że był zakłamaną kreaturą, a na dodatek śmierdzącym tchórzem, co omal się nie sfajdał ze strachu przed żydowskim motłochem. Ale nie, Cieślę taka szczerość po prostu przerasta. Na początek musiał zadać nieco dydaktycznego smrodku, a potem już tylko pokornie milczał. I to ma być, za przeproszeniem, Król Królów i Panów Pan?

Kolejny przykład: przeklęty Rybak zwany Skałą. Mówiąc bez ogródek – zdrajca, cykor i trzęsityłek. Zamiast wprost wyjaśnić, jak faktycznie rzeczy się miały w tamte ciemne godziny przed ukrzyżowaniem, Nieprzyjaciel jak zwykle wolał uprawiać slalom przez eufemizmy. Trzy razy pytać się, „czy Mnie miłujesz” – pytać człowieka, który trzy razy haniebnie zaparł się Mistrza? Cóż, widać są tacy, co nigdy nie wyrosną z magicznego świata jednorożców.

Nigdy, drogi Piołunie, przenigdy nie pojmę, jak to możliwe, że Ten, na którego Imię zgina się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych – sam nie umie nazywać rzeczy po imieniu...


TWÓJ KOCHAJĄCY STRYJ KRĘTACZ

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2013