Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Natomiast nie zawsze jesteśmy przekonani do naszych kasz, nawet perłowej czy gryczanej. A przecież one – tak samo jak ziemniaki – wymagają po prostu właściwego traktowania, doprawienia, bo nie w każdym otoczeniu rozkwita ich uroda. Ja najbardziej przepadam za gryczaną. Wystarczy ją zestawić z kwaśnym mlekiem albo zmieszać z białym serem i skwarkami – i gotowe. Nigdy zaś zrozumieć nie mogłem mamałygi, czyli kaszy kukurydzianej, przywleczonej przez moją rodzinę z daleka. Gotowano ją na osolonej wodzie i miała smak nudy. Dopiero kontakt z polentą – tą samą kaszą, tylko inaczej nazwaną, z większą miłością przyrządzaną – otworzył mi oczy.
SKŁADNIKI: 3-4 razy więcej osolonej wody niż kaszy (objętościowo, bez nadmiernej dbałości o proporcje)
masło
grana padano lub parmezan
Kiedy zagotuje się woda, dodawaj cienką strużką kaszę, cały czas mieszając. Gdy kasza będzie bulgotać, przykryj ją i często mieszaj. Jest gotowa po mniej więcej półgodzinie (ciągłego mieszania...). Na koniec dodaj mnóstwo masła i starty ser. Można podawać od razu, albo rozlać na płaskiej powierzchni, ostudzić i pokrojoną podsmażać.
A jeśli nie nazwać jej polentą, tylko mamałygą, to można dodać masło i dowolny polski ser o ostrym smaku. Można dodać zioła: dobra będzie bazylia albo mieszanka tego, co lubimy. Ser owczy i szczypior, młoda zielenina (dowolna), czosnek niedźwiedzi i śmietana – mamałyga to tylko podstawa. Ożyje dzięki fantazji.