Pogranicze w proszku

W scenerii na poły sztetlowej, tuż przy sowieckiej granicy, twórcy „Magnezji” osadzili awanturniczą opowieść rodem ze spaghetti westernu i kina gangsterskiego.

07.06.2021

Czyta się kilka minut

Dawid Ogrodnik i Mateusz Kościukiewicz jako Albert i Albin Hudini w filmie „Magnezja” / KINO ŚWIAT / MATERIAŁY PRASOWE
Dawid Ogrodnik i Mateusz Kościukiewicz jako Albert i Albin Hudini w filmie „Magnezja” / KINO ŚWIAT / MATERIAŁY PRASOWE

Płyta z Marleną Dietrich i radziecka „Katiusza”. Jan A.P. Kaczmarek nawiązujący gitarową frazą do Ennia Morricone i piosenki niczym z festiwalu w San Remo. Wystarczy sam przegląd ścieżki dźwiękowej, by już wiedzieć, jak potraktować „Magnezję”: ani historycznie, ani z powagą. Osadzony w polskim międzywojniu „eastern” Macieja Bochniaka kreuje przed kamerą mocno przekręcony świat, w którym władzę dzierżą kobiety-pistolety, a bliźniacy syjamscy nakręcają wojnę polsko-ruską pod flagą narkotykową. To świat umownie kostiumowy, umownie brutalny i równocześnie jakoś wywrotowy na naszym gruncie.

W scenerii na poły sztetlowej, tuż przy sowieckiej granicy, Bochniak i jego współscenarzysta Mateusz Kościukiewicz osadzili awanturniczą opowieść rodem ze spaghetti westernu i kina gangsterskiego. Wiele się tu dzieje, choć wszystko odbywa się zarazem niezgodnie ze swoim planem. Ten wariacki tryb anegdoty dopełnia w „Magnezji” menażeria ludzkich typów. Oto bezwzględna Róża Lewenfisz (Maja Ostaszewska), córka lokalnego „ojca chrzestnego”, która po jego śmierci staje na czele gangu i, jak to bywa w klasyce gatunku, zaprowadza nowe porządki, próbując zdominować wschodzący rynek narkotyków. Oto zrośnięci tułowiem właściciele zakładu fotograficznego, romantyczny Albert i filozofujący Albin Hudini (w tych rolach Dawid Ogrodnik i Kościukiewicz), którym marzy się operacja rozdzielenia i w związku z tym przygotowują podkop do lokalnego banku. Oto Zbroja Lewenfisz (zagrana, a jakże, przez Borysa Szyca) – dama wielce dekadencka, z zamiłowaniem do Chopina, ostrego seksu i białego proszku, która swoim swobodnym prowadzeniem się przysporzy rodzinie poważnych kłopotów. Jest jeszcze najmłodsza z sióstr, zimna i dawno temu wyklęta przez najbliższych Lila (Małgorzata Gorol), jest też zmotoryzowana i szorstka w obyciu inspektorka policji Stanisława Kochaj (Agata Kulesza) oraz prymitywny „czerwony” mafioso zza wschodniej miedzy, Lew Alińczuk (Andrzej Chyra). Przyznajmy: z takim składem personalnym nie da się opowiedzieć tej historii po bożemu.

Można za to wnieść do fabuły odrobinę potencjału krytycznego, i tak właśnie robią twórcy filmu. Rodzeństwo Hudinich z powodu fizycznej deformacji i niechrześcijańskich korzeni stanowi w miasteczku obiekt wzgardy i szykan. Życie seksualne mieszkańców bywa, eufemistycznie mówiąc, o wiele bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać miejscowemu kapłanowi. Najsilniej oczywiście wybrzmiewa feminizacja gatunkowych konwencji w warunkach II Rzeczypospolitej, czego wyrazem postępowy babiniec w domu Lewenfiszów. Komizm filmu w dużej mierze wyrasta z jaskrawych różnic cywilizacyjnych. Na jednym biegunie mamy więc zacofany kresowy grajdołek, na drugim ostre kowbojki. Równocześnie, po naszej stronie granicy, mimo nietolerancji i feudalnych podziałów, rozciąga się Dziki, lecz ciągle jeszcze Zachód, podczas gdy na sowieckim Wschodzie oficjalnie rządzi obskurantyzm i tępa siła. Ale mimo tych kontrastów nie spodziewajmy się czegoś na kształt witkacowskiej historiozofii. Prawie wszyscy są tu nawzajem siebie warci, ogarnięci chciwością czy żądzą zemsty, zafiksowani na swoich interesach. Kobiety zaś – z nielicznymi wyjątkami – zmuszone są reprodukować typowo męskie wzorce. Trup zatem ściele się gęsto i najczęściej bez sensu, a jeśli nawet zatriumfuje w końcu sprawiedliwość, to jedynie szczątkowa i spóźniona.

Anarchistyczny duch rozsadza ekran, podobnie jak przerysowana zawartość kadru, w szczególności zaś wyglądy ludzi i rzeczy. Twórca „Disco polo” (2015) ponownie ożywia fantasmagoryczny świat – tym razem przegięty w drugą stronę, bo rozmyślnie pobrzydzony. Co i raz uwagę przykuwa cudaczny detal. Zwłaszcza w dziedzinie protetyki, perukarstwa i doczepianych biustów film imponuje wyobraźnią i rozmachem. Stąd zasłużone gdyńskie Lwy dla Waldemara Pokromskiego i Agnieszki Hodowanej (charakteryzacja), a także dla innych twórców rzeźbiących w filmowej materii – Doroty Roqueplo (kostiumy) i Marka Warszewskiego (scenografia). „Magnezja” wręcz iskrzy się od konceptów, rozmaitych smaczków i zapaszków, które nie zawsze jednak spełniają swoją rolę światotwórczą. Chciałoby się więcej westernowego gawędziarstwa, więcej zanurzenia w samej opowieści, a nie tylko rozróby i estetyczno-obyczajowego ekscesu. Stąd chwilami wrażenie, jakby ktoś misternie usypał na blacie biały proszek, a następnie tęgo weń kichnął. Jest przy tym sporo zabawy, kuriozum goni kuriozum, ale esencja, czyli historia, raz po raz ulega rozproszeniu.

To z pewnością propozycja dla wygłodniałych polskiego kina w jego najbardziej ekstrawaganckim wydaniu. Film brawurowy, choć złożony raczej z pojedynczych rozbłysków – by odwołać się do tytułu, który odsyła do dawnej technologii fotograficznej z udziałem metalicznego pyłu. „Magnezja” przypomina jednak nie tyle wizytę w fotograficznym atelier, co w lunaparkowym gabinecie osobliwości albo w filmowym gabinecie luster, gdzie odbijają się znane już skądinąd figury i motywy. Znajdziemy tu i coś z Tarantina, i z bardziej swojskiego Kusturicy, choć inscenizacyjnie czy stylowo najbliżej filmowi Bochniaka do rodzimego serialu „Król”. Tam przedwojenna Polska ubrana została w podobny, groteskowo-karykaturalny strój, każąc oglądać siebie z dystansu i co chwila puszczając oko do współczesności. „Magnezja” również obraca historię i kulturowe klisze w krwawy lub sprośny żart, na dodatek nieortodoksyjnie opowiedziany, co z pewnością wywoła w widzach zróżnicowane reakcje. Wszak polskie kino raczej niechętnie odwiedza tak ryzykowne pogranicza – obyczajowe, narracyjne, historyczne.©

MAGNEZJA – reż. Maciej Bochniak. Prod. Polska 2020. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 11 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2021