Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzeci (bo najpierw był „Czytnik linii papilarnych”) i, jak zapowiada autorka, ostatni z cyklu odwołującego się w tytułach do terminologii komputerowej. Od razu powiedzmy – znakomity.
Lapidarność, wręcz asceza. Ironia i wyczucie absurdu. Paradoksalne metafory. Gra językowa, która jest grą o życie. Wszystko to już powiedziano, próbując dzieło Lipskiej ująć w jakieś schematy – i jej wiersze wciąż na nowo nas poruszają, dalej wymykając się schematom. Są, jak mówił Paweł Próchniak w laudacji podczas wręczenia Nagrody Turowicza, „czujne niczym wykrywacz kłamstw, uczciwe do bólu, podszyte snami i dlatego upiornie trzeźwe, przeszyte czymś na wskroś prawdziwym, przewleczone przez ucho paradoksu”. Techniczny żargon stwarza dystans pozwalający opisać najgłębiej egzystencjalne przeżycie. Jak w „Układach scalonych”: „Kiedy zawiodły / układy scalone / naszych ciał / byliśmy strzępem kabli / kłębkiem nerwów. // Na multimedialnym głodzie / włączaliśmy życie. / Wyłączaliśmy życie. // Nasze baterie / ładowały się w piekle”.
Szalenie trudno pisać o tej książce, bo jej tajemnica tkwi właśnie w znalezieniu nowego sposobu nazwania jednostkowych doświadczeń, które łatwo zbanalizować nieporadnym opisem. Przemijanie, odchodzenie bliskich, śmierć naszych emocji, świat, który pustoszeje – przecież wiemy, że i nas to czeka. Kiedy jednak czytamy „Sale”, najkrótszy wiersz z „Miłości w czasie awaryjnym”: „Willa naszego łóżka / Wystawiona na sprzedaż” – ta świadomość uderza nas z nową, niespodziewaną siłą. Podobnie jak niewiele dłuższy wiersz „Znowu pijemy”, który zapamiętałem po pierwszej lekturze i od którego nie potrafię się teraz uwolnić: „Znowu pijemy. / Litr umarłych na stole. / Już nie ma nikogo / kto jest”.
„Migawki z głębią ostrości nastawioną na nieskończoność” – jeszcze jedno trafne określenie Pawła Próchniaka. Migawki, które uświadamiają znikomość naszego istnienia, a równocześnie pozwalają ocalić okruchy, które stanowiły być może o jego sensie. Są lekiem na otaczające nas puste wielosłowie, budzą z emocjonalnego uśpienia, niosą gorzką, ale wyzwalającą mądrość. Wiersze Lipskiej to wspaniała, żywa poezja. ©℗
Ewa Lipska, MIŁOŚĆ W TRYBIE AWARYJNYM, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, ss. 60.