Książki do wstrzyknięcia

Pan Geldberg (nie mylić z panem Goldbergiem, tym od Bacha, choć podobieństwo nazwisk trudno uznać za przypadkowe) jest kolejnym aktorem na scenie uniwersum pisarstwa Ewy Lipskiej. Uniwersum, w którym przegląda się nasz własny świat, ze swoimi nieśmiałymi nadziejami i paraliżującymi lękami, niepewnymi przeczuciami i obronnymi kłamstwami.
Pan Geldberg, bohater kolejnego już u Lipskiej cyklu próz poetyckich, to czułe medium, które godzi się eksperymentować na sobie samym, nawet zamrozić czasem własne myśli albo przymierzyć swój grób (niestety grób się nie dopina, jeszcze nie czas na wieczny odpoczynek), a przy tym nie żywi zbyt wielu złudzeń. „Wie, że geometria czasu jest jedyna i nieodwracalna. Dlatego wraca do siebie zawsze pod kątem prostym, bez melodramatycznych łez. Łzy służą mu wyłącznie do podlewania kwiatów”. Chłodna precyzja jak w kompozycji muzycznej. „Geldberg obserwuje ławice martwych słów, płynące przez niezabezpieczone dzielnice historii, która jak scyzoryk: otwiera się, zamyka, rozcina na pół”.
„Ewa Lipska patrzy okiem poezji i dlatego widzi trzeźwo – mówił Paweł Próchniak, gdy wręczaliśmy poetce Nagrodę Jerzego Turowicza. – Jej wiersze to często migawki – wyraziste, oszczędne, niemal sterylne, ale z głębią ostrości ustawioną na nieskończoność. I jeśli rzeczywiście mają w sobie coś z fotografii, to są to zdjęcia robione z uwzględnieniem podczerwieni. Dlatego jest w nich ta dziwna aura odrealnionej jawy – aura relacji na żywo z boleśnie realistycznego snu. Dlatego układają się w reportaż z czegoś, co dzieje się poza kadrem – w kulisach napuszonego teatru blichtru i blagi, którym żyjemy co dzień. To właśnie tam – w kurzu kulis, w ich półmroku – wydarza się nasze realne życie. Tam leży nasza prawdziwa ojczyzna – obawa, wahanie i żal”.
Nasza prawdziwa ojczyzna... Więc na zakończenie jedna z „Wariacji...”, do której nie mogę przestać wracać: „Na biurku stoi wypchany kraj. Kiedyś był żywy, miotał się, krzyczał, szczekał, deklamował, ostrzegał. Teraz jest wypchaną datą. Trupy faktów zlepione żywicą. Geldberg odkurza go od czasu do czasu. Potem siada w fotelu i patrzy w okno. Za oknem ogród, w którym rosną mumie i inne trofea władzy. Strażnicy garbują trawę. Nad nimi spadające giełdy galaktyk, które zapowiadają już nowy świat”. ©℗
Ewa Lipska, WARIACJE GELDBERGOWSKIE, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, ss. 54
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)