Poeta ludu bękartów

18.06.2018

Czyta się kilka minut

Breyten Breytenbach, urodzony w 1939 r. w południowoafrykańskiej Prowincji Przylądkowej, był chyba pierwszym autorem tworzącym w afrikaans, który doczekał się u nas książki – w 1980 r. w Wydawnictwie Literackim ukazał się wybór jego wierszy w przekładzie Andrzeja Dąbrówki. Posłowie miało formę listu do poety: „Drogi Breytenie – pisał tłumacz – obawiam się, że ta książka zastanie Cię jeszcze w więzieniu”... Tak się też stało; Breytenbach, od 1961 r. mieszkający w Paryżu, gdzie poznał swoją żonę – Wietnamkę, wróg apartheidu zaangażowany w działalność polityczną, został aresztowany w 1975 r. podczas nielegalnego pobytu w kraju, otrzymał dziewięcioletni wyrok za „działalność terrorystyczną” i zwolniono go dopiero po siedmiu latach.

Walka z apartheidem i drakońska kara przyniosły mu światowy rozgłos, jednak Breytenbach już wtedy był przede wszystkim jedną z czołowych postaci literackiej sceny swojego kraju i znakomitym lirykiem. W ubiegłym roku otrzymał Międzynarodową Nagrodę im. Zbigniewa Herberta, a tom przygotowany przez Jerzego Kocha, najwybitniejszego polskiego badacza literatury południowoafrykańskiej, otwiera serię prezentującą laureatów tej nagrody.

„Jesteśmy ludem bękartów o bękarcim języku... To jest dobre i piękne”. Te prowokacyjne słowa Breytenbacha cytuje autor posłowia, tłumacząc pewien paradoks: oto język afrikaans, kojarzący się nam z ideologią apartheidu, jest w istocie jej zaprzeczeniem. „To język szczególny – tłumaczy Koch – materialny i mięsisty, XVII-, XVIII-wieczny miszmasz tego, co germańskie i koisańskie (hotentockie), hinduskie i indonezyjskie...”. Dla Breytenbacha językiem domowym jest francuski, pisze także po angielsku, a po wyjściu z więzienia próbował pozostać przy angielszczyźnie, szybko jednak uznał, że wiersze pisać może tylko w afrikaans. Wybór przygotowany przez Jerzego Kocha zawiera przede wszystkim utwory z ostatniego ćwierćwiecza. Pokazuje poetę refleksji nad czasem, przemijaniem i śmiercią, wciąż jednak niesłychanie mocno osadzonego w materialnej przestrzeni, w konkrecie – czy jest to powracający wciąż pejzaż kraju dzieciństwa, czy też oderwane od natury wielkie miasto. A na pierwszej i ostatniej stronie okładki zobaczymy obrazy Breytenbacha – bo jest on także malarzem. ©℗

Breyten Breytenbach, CIAŁO WĘDROWNE (SERMONES AD MORTUOS). Przełożył z afrikaans Jerzy Koch. Wydawnictwo a5, Kraków 2018, ss. 174. Biblioteka Poetycka pod redakcją Ryszarda Krynickiego, tom 103.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2018