Podróż na wyspy

W końcu 1778 roku okręty wyprawy kapitana Jamesa Cooka dopłynęły do największej z wysp archipelagu Hawajów. 17 stycznia Cook z towarzyszami zeszli na ląd w zatoce Kealakekua. Powitani uroczyście przez miejscowych kapłanów, wzięli następnie udział w rytuale, którego sensu - jak dziś wiemy - nie umieli właściwie odczytać. W następnych dniach traktowano ich z najwyższym szacunkiem. "Cieszyliśmy się spokojem, jakiego nie zaznaliśmy nigdzie indziej na tych morzach - zanotował James King, drugi oficer okrętu "Resolution. Równocześnie między marynarzami a miejscowymi trwał handel i wymiana podarunków. 24 stycznia pojawił się nieobecny wcześniej król Kalani'opu'u, ofiarowując kapitanowi płaszcze utkane z puchu i piór tysięcy leśnych ptaków.
 /
/

4 lutego "Resolution" i "Discovery" wyszły na morze, jednak kilka dni później sztorm zmusił je do powrotu.

Tym razem przyjęcie było inne. "Bardzo niewielu tubylców wyszło nas powitać, co zraniło naszą dumę" - pisze King. Wkrótce zaczęły się kradzieże, prowadzące do coraz ostrzejszych konfliktów. Gdy rano 14 lutego stwierdzono brak kutra zacumowanego przy burcie "Discovery", Cook postanowił wymusić jego zwrot i wyruszył do siedziby króla, by wziąć go na zakładnika. Doszło do walki, podczas której podróżnik zginął. W odwecie żeglarze zabili kilkudziesięciu Hawajczyków. Po zawieszeniu broni szczątki Cooka - uda, golenie, czaszkę skalp i ręce, "porządnie zawinięte w duży płat tkaniny" - powróciły na okręt. 21 lutego "powierzono je morskim głębinom".

Dlaczego zacząłem od końca? Bo odpowiedź na pytanie o głębsze źródła konfliktu, który doprowadził do śmierci słynnego odkrywcy, wprowadza w zasadniczy temat książki Nicholasa Thomasa, urodzonego w 1960 r. w Sydney badacza ludów Pacyfiku, profesora antropologii Uniwersytetu Londyńskiego. Nie napisał on kolejnej biografii Cooka, choć narrację podporządkował przebiegowi trzech jego wypraw. Przypomnijmy, że pierwsza (sierpień 1768 - czerwiec 1771) prowadziła wokół przylądka Horn do Wysp Towarzystwa, wokół Nowej Zelandii i wzdłuż wybrzeża Australii na Ocean Indyjski. Podczas drugiej (lipiec 1772 - lipiec 1775) w poszukiwaniu Lądu Południowego Cook przekroczył Koło Podbiegunowe, krążąc po Pacyfiku odwiedził prócz Nowej Zelandii i Tahiti także archipelag Tonga, Nowe Hebrydy, Nową Kaledonię, Markizy, Niue i Wyspę Wielkanocną, a następnie Ziemię Ognistą i Georgię Południową. Głównym celem podróży trzeciej, rozpoczętej w lipcu 1776, było poszukiwanie Przejścia Północno-Zachodniego; płynąc wokół Przylądka Dobrej Nadziei, przez wyspę Kerguelena, Tasmanię, Nową Zelandię, Tonga, Tahiti i hawajską Kauai kapitan dotarł do zachodnich wybrzeży Ameryki Północnej i penetrował je aż po północ Alaski, by powrócić na Hawaje, gdzie zginął.

Analizując przebieg wypraw, Thomas skupia się na relacjach między Cookiem i jego załogą a tubylcami i daje przenikliwą analizę europejskich dylematów związanych ze stosunkiem do ludów "dzikich". To wciągająca historia spotkania kultur, podczas którego ciekawość i fascynacja miesza się z obcością, dobra wola podszyta bywa poczuciem wyższości, nad deklarowanymi wartościami triumfują czasem niskie instynkty, a przykładanie własnych miar do obcego systemu pojęciowego prowadzi do nieporozumień.

Życie Cooka - "głównego europejskiego protagonisty w osiemnastowiecznej Oceanii" - staje się w tym ujęciu "soczewką dla nowego spojrzenia" na inspirujące spotkanie kultur. "Stawiam sobie za cel - pisze autor - wykroczenie poza fałszywe pewniki gloryfikujących i krytycznych biografii odkrywcy i chcę się zmierzyć z pogmatwaną i niewygodną rzeczywistością tamtych czasów. Podróże Cooka nie były niewinnymi przedsięwzięciami humanitarnymi, ale też nie były to działania czysto agresywne i zaborcze". Choć oddanie sprawiedliwości obu stronom jest trudne, bo dysponujemy niemal wyłącznie relacjami Europejczyków, to jednak współczesna antropologia daje nam do ręki nowe instrumenty.

Wiele w tej opowieści scen niezwykłych - Europejczycy spoglądający z mieszaniną zgrozy i niezdrowego podniecenia na Maorysów spożywających fragment głowy zabitego przeciwnika (sami zresztą sprowokowali tę scenę, a wcześniej nieświadomie przyczynili się do wybuchu lokalnej wojny); Cook z obnażonym torsem uczestniczący w tongijskiej uroczystości religijnej. Powróćmy jednak do tej, od której rozpoczęliśmy. Co właściwie zdarzyło się na wyspie Hawaii w styczniu i lutym 1778 roku?

Otóż przybywając do zatoki Kealakekua - tłumaczy Thomas - Cook nieświadomie wkroczył w sam środek rytualnego dramatu. Chodziło o doroczny cykl, w którym bóg wojny Ku ustępował pola bogowi pokoju i płodności Lono, identyfikowanemu z ludem "rdzennym", podbitym przez przybyłych później wojowników. W tym czasie, zwanym Makahiki, żywi przedstawiciele boga Ku - a więc wodzowie czy królowie, jak Kalani'opu'u - przebywali w odosobnieniu. Cook przybył na Hawaje w początku tego czasu, jego okręty opłynęły wyspę w tym samym kierunku, w którym posuwała się procesja Lono, w dodatku żagle przypominały abstrakcyjny wizerunek bóstwa - białą płachtę rozpiętą na maszcie z poprzeczką. Nic dziwnego, że wodza przybyszów potraktowano jako inkarnację Lono, a uroczyste przyjęcie było w istocie obrządkiem powitania i karmienia boga...

Nieszczęście chciało, że gdy na skutek sztormu okręty musiały zawrócić do zatoki, czas Lono już się skończył. Powrót jego wcielenia, któremu oddano przecież należny hołd, uznano zapewne za złamanie reguł i niepokojące naruszenie świętego cyklu. W sytuacji konfliktu doprowadziło to do uśmiercenia intruza, a jego zwłoki - jak opowiedzieli Jamesowi Kingowi dwaj kapłani Lono, opłakujący utratę inkarnacji bóstwa - poćwiartowano i spalono. Paradoks tragicznej śmierci Cooka tkwi w tym, że choć jego wyidealizowany wizerunek nie do końca zgodny jest z prawdą, to jednak, przy wszystkich swoich wadach i porywczości, wykazywał on w kontaktach z ludami Oceanii bardzo wiele dobrej woli, rozsądku i prawdziwej chęci zrozumienia Obcego. (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2007, ss. 594. Przekład: Janusz Szczepański. W tekście ilustracje, na końcu mapy, bibliografia i indeksy.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2007