Podróż do dalekiego kraju

Jest jesień 1955 r. Do Warszawy leci John F. Kennedy, wówczas senator. Analizując sytuację Kościoła, JFK napisze o zabraniu Tygodnika Powszechnego prawowitej redakcji...

26.04.2011

Czyta się kilka minut

John F. Kennedy i jego żona Jacqueline na pokładzie amerykańskiego statku, którym wracali z podróży po Europie do USA; 11 października1955 r. / fot. Bettmann/Corbis /
John F. Kennedy i jego żona Jacqueline na pokładzie amerykańskiego statku, którym wracali z podróży po Europie do USA; 11 października1955 r. / fot. Bettmann/Corbis /

Dla senatora, który sześć lat później zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, była to druga już wizyta nad Wisłą. Pierwszą odbył tuż przed wybuchem II wojny światowej, w lipcu 1939 r. Oburzony bierną postawą Londynu wobec Niemiec, napisał potem esej o polityce brytyjskiej, w której wykorzystał doświadczenia z Polski.

W 1955 r. w drugą podróż do Polski Kennedy udawał się z Rzymu. W bibliotece poświęconej jego pamięci zachował się kilkustronicowy maszynopis: spisana przez JFK relacja z tej podróży, podczas której polityk mógł zaobserwować pierwsze zwiastuny - ale ledwie zwiastuny - odwilży postalinowskiej.

Katolik wśród katolików

Kennedy’emu zapadła w pamięć ta wizyta. Była to dla niego doskonała lekcja poglądowa o charakterze ustroju komunistycznego. Swoje przemyślenia o komunizmie i sowieckiej dominacji wykorzystywał potem w działalności publicznej w Stanach. Jeszcze zanim został prezydentem, zabierając jako senator głos w debacie o polityce zagranicznej Stanów i Zachodu, podawał przykłady na naturę marksistowsko-leninowskiego eksperymentu, które zobaczył w PRL. Potem, jako prezydent, nie miał już złudzeń co do charakteru sowieckiego totalitaryzmu.

John F. Kennedy był pierwszym prezydentem USA, który wyznawał rzymski katolicyzm. Dlatego w zapiskach z jesieni 1955 r. wiele miejsca zajmie sytuacja polskiego Kościoła (pozbawionego "głowy" - prymas Wyszyński był aresztowany), wiernych, katolickiej prasy. Prócz Warszawy JFK odwiedził też Jasną Górę. Był zorientowany w sytuacji: o walce komunistów z Kościołem mówili mu nie tylko dyplomaci USA w Waszyngtonie i Warszawie, ale też przedstawiciele Polonii i Kościoła katolickiego w USA.

O Polsce i polskim katolicyzmie miał też okazję porozmawiać - już po powrocie z Polski do Rzymu - z papieżem Janem XXIII. Z kolei w Londynie spotkał się z gen. Władysławem Andersem, który - prócz ogólnego wykładu o losach Polski i Polaków w XX w. - przedstawił mu trudną sytuację emigrantów, głównie jego byłych żołnierzy, wabionych do powrotu do Polski przez komunistyczny rząd (gdy w kraju zwykle czekały na nich represje).

Analizując sytuację Kościoła, JFK pisze o zabraniu "Tygodnika Powszechnego" prawowitej redakcji i przekazaniu go pod kontrolę komunistycznego rządu. Ostatni numer pisma, pisze senator, ukazał się w marcu 1953 r. Pisze także o uwięzieniu redaktora naczelnego - ta informacja nie była prawdziwa, Jerzy Turowicz nie trafił do więzienia. "Ostatni numer jedynego pisma katolickiego, »Tygodnika Powszechnego« [JFK napisał »Tygodnch Ponszechny«], ukazał się w marcu 1953 r. Teraz pismo wydaje rząd, zaś redaktor naczelny został uwięziony" - brzmi fragment o zawłaszczeniu "Tygodnika" z polecenia władz przez PAX.

JFK na Jasnej Górze

Kennedy zaznacza trafnie, że to Kościół - oraz chłopi polscy, przywiązani do tradycji i prywatnej własności - są najsilniejszymi zaporami przed pełną dominacją sowiecką i komunistyczną. Pisze, że komuniści czynią wszystko, by podporządkować sobie instytucje kościelne: że trwa nagonka na Kościół, że w 1950 r. władze zmusiły Episkopat do podpisania umowy, która nakłada nań ograniczenia (i zaraz zarzuciły Kościołowi, że łamie to porozumienie).

W maszynopisie senatora znajdujemy wzmiankę o procesie biskupa Czesława Kaczmarka [skazanego w 1953 r. w sfingowanym procesie na 12 lat więzienia - red.], a także szerszy opis przyczyn uwięzienia prymasa Stefana Wyszyńskiego. Kennedy napisał, że władze nie ujawniały miejsca zatrzymania prymasa (to akurat nieprawda) i zapowiadały, że mogą się zgodzić na jego powrót do Warszawy, jednak warunek powrotu - jego tytuł prymasowski nie będzie uznany przez władze - byłby dla niego nie do przyjęcia.

Amerykański polityk zna też szczegóły akcji dywersyjnej wobec Kościoła, jaką podjęły władze tworząc tzw. ruch "księży patriotów". Kennedy przewidywał, że celem akcji jest skopiowanie sowieckiego modelu, polegającego na całkowitym podporządkowaniu Cerkwi prawosławnej komunistycznemu państwu. Powołując się na zeznania Józefa Światły, zbiegłego na Zachód wysokiego funkcjonariusza UB, Kennedy podkreśla, że aresztowanie Prymasa było uzgadniane z Moskwą.

Represje nie odstraszyły wiernych od Kościoła. Senator, który z Warszawy do Częstochowy podróżował samochodem, zauważa, że świątynie są pełne ludzi. W Częstochowie, którą określa jako centrum Polski katolickiej, tylko w Boże Narodzenie 1954 r. aż 50 tys. wiernych przyjęło komunię. Kennedy opisuje, jak po Jasnej Górze oprowadzał go ksiądz władający angielskim; objaśniał, jakie eksponaty znajdują się w skarbcu Jasnej Góry, jakie było i jest znaczenie tego miejsca dla Polski. To tutaj JFK dowiedział się o oblężeniu klasztoru przez Szwedów w 1655 r. czy o zwycięstwie Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 r.

Oczami Amerykanina

Pisząc o sytuacji politycznej, Kennedy zauważał, że na co dzień dominacja sowiecka nie jest zbytnio zauważalna, ale np. szefem polskiego wojska pozostaje przysłany z Moskwy Konstanty Rokossowski. Pisał, że władze zdają sobie sprawę, iż Polacy nienawidzą Rosjan, i dlatego jego zdaniem choćby na lotnisku Okęcie w Warszawie dominują flagi narodowe, a nie symbole komunistyczne czy symbole polsko-radzieckiej "przyjaźni". To odróżnia, wspominał, lotnisko warszawskie od praskiego: w stolicy Czechosłowacji królowały plakaty ściskających się przywódców ČSR i ZSRR.

Z tekstu Kennedy’ego można wysnuć wniosek, że amerykański senator widział wtedy zasadniczo dwie drogi rozwoju Polski komunistycznej. Z jednej strony zauważał, że Zachód nie może zawrzeć z Moskwą definitywnego porozumienia o pozbawieniu Polski niepodległości: choć Polacy mają żal do Zachodu o opuszczenie Polski w czasie wojny i po wojnie, to jednak zdają sobie też sprawę, że wolność mogą przynieść Polsce tylko państwa zachodnie. Dostrzec można u Polaków, zauważał, liczne związki z Ameryką, np. przez wielomilionową Polonię za Atlantykiem. Z drugiej strony JFK sądził, że represje komunistyczne wobec społeczeństwa idą tak daleko, iż mogą mieć poważne skutki dla przyszłości. Przykładowo, w opinii JFK, władze PRL liczą, że uda im się, drogą indoktrynacji, wychować ludzi na komunistów - w sytuacji, gdy w dorosłe życie wejdzie wkrótce pokolenie, które zna tylko realia komunizmu i nigdy nie widziało wolnej Polski. Z perspektywy ponad półwiecza można powiedzieć, że JFK się pomylił - na szczęście.

Słysząc o zwiastunach odwilży, JFK w prosty, można powiedzieć "amerykański" sposób opisywał warunki, na jakich można by ocenić wartość zapowiedzi owej odwilży: komuniści powinni, jego zdaniem, dopuścić w Polsce do wolnych wyborów, wolnej prasy, wolności podróżowania, zaprzestania zagłuszania audycji radiowych Głosu Ameryki. JFK jakby nie zauważył jednak, że taka odwilż byłaby po prostu likwidacją komunizmu w Polsce...

***

Przyszły prezydent USA poświęcił też wiele miejsca sytuacji gospodarczej: zauważał dokonania powojennej odbudowy, ale pisał też o biedzie, braku mieszkań (i przyznawaniu ich osobom posłusznym władzy); pisał też o drożyźnie i skromnych pensjach Polaków. Na ulicach zauważył niewiele samochodów, a Warszawa roku 1955 jawiła mu się jako miasto zdominowane przez gigantyczny budynek Pałacu Kultury i Nauki imienia Stalina - symbol panowania ZSRR nad Polską. To panowanie, zdaniem JFK, miało dla Moskwy wielkie znaczenie: PRL była kluczowym wasalem, jako państwo położone między Niemcami a Sowietami.

W swoich notatkach John F. Kennedy zapisał także treść dowcipu zasłyszanego w Warszawie. Brzmiał on: "Zamienię luksusowy pięciopokojowy apartament w Warszawie z widokiem na Pałac Kultury - na cokolwiek".

Korzystałem z materiałów dostępnych w archiwum online na stronie www.jfklibrary.org

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2011