Po przejściu Rumunów

Jesiennemu wysypowi grzybów w lasach towarzyszy wysyp publikacji im poświęconych.

11.10.2021

Czyta się kilka minut

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE /
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE /

Ewa Furtak z bielsko-bialskiej „Wyborczej” pomawia Polaków wolontariacko odgrzybiających zapuszczone i zagrzybione lasy Słowacji, że „nie wszyscy zachowują się tam jak należy. Kto chodził po słowackim lesie, ten pewno widział, ile śmieci potrafią zostawić po sobie nasi grzybiarze – puszki po piwie, butelki po wodzie mineralnej, opakowania po batonach czy papierosach. Wiadomo, że to nasze śmieci, poznać je można po markach”. Dociekliwej dziennikarce nie chciało się sprawdzić, czy polskich opakowań nie podrzucają do lasów Słowacji tamtejsze dzieci, obficie obdarowywane przez Polskiego Turystę wzmiankowanymi napojami i delikatesami. Na szczęście dużo więcej słusznej uwagi poświęca się sprawie grzyba polskiego i odrywania go od jego tradycyjnego, słowiańskiego podglebia. Pisze się o Pseudogrzybiarzach. Pisze się o Zagranicznych Gangach Grzybiarzy. Nie pomija się obecności Rumunów wśród tych ostatnich. Gehennę grzyba i mękę, gdy Rumun podnosi nań rękę, najpiękniej ujęła w słowa Anna Gorczyca z Rzeszowa. Z tamtejszego oddziału „Wyborczej”, w horrorze „Rumuńscy grzybiarze w Nadleśnictwie Dukla. Wywożą grzyby chłodniami na zachód Europy”.

Od pierwszych słów wieje grozą: „Przyjeżdżają busami. W las idzie po kilkadziesiąt osób, gdy wyzbierają wszystkie grzyby w jednym miejscu, przenoszą się w kolejne. A wieczorem ich zbiory zabiera samochód chłodnia, który wywozi grzyby z Polski”. Im głębiej w las, tym więcej Rumunów: „Wjeżdżali samochodami w las, bo w Rumunii nie jest to zabronione. Koczowali na leśnych parkingach przy drogach, pozostawiając po sobie śmieci i odpady”. Sugestię red. Gorczycy, że w Polsce parkingi urządza się w miejscach, gdzie wjazd samochodem jest zabroniony, należy docenić. Ale po kiego grzyba zwraca ona uwagę, że Rumuni, w odróżnieniu od Polaków, zostawiają swoje śmieci i odpady przy parkingach, zamiast wywalać je do lasu gdzie popadnie? Czy jest to postawa właściwa, sprzyjająca sprawie ugruntowania pozycji grzyba w polskiej gospodarce?

„Rozbili się m.in. na leśnym parkingu w Stasianie, skutecznie wypłoszyli stamtąd turystów” – pisze dalej red. Gorczyca. W szczegóły nie wchodzi, pozostawiając wyobraźni czytelnika, czy Rumuni wypłaszali polskich turystów, bijąc rumuńskimi pałkami w polskie drzewa, strzelając na postrach, czy może łapiąc polskie dzieci, żeby sprzedać je Madziarom na gulasz. Niezwykle celny jest zarzut, że „Okoliczni mieszkańcy obawiali się, że przybysze będą kraść”. Bardzo źle on świadczy o Rumunach i bardzo dobrze o Okolicznych Mieszkańcach. Zdaniem red. Gorczycy znani z bezprzykładnej odwagi w obliczu dzika lub zająca leśnicy polscy „przyznają, że mają trochę obaw przed spotkaniami w lesie z kilkudziesięcioosobową grupą młodych mężczyzn”. Ponieważ w jej tekście nie ma mowy o wieku i płci gości z Rumunii, zapytałem ją, czy spytała znanych z niezwykłego charme’u i savoir-vivre’u leśników, jakie nadzieje łączą ze spotkaniem w lesie kilkudziesięciu młodych kobiet. Ponieważ „Po przejściu Rumunów nie było po co iść do lasu, bo wyzbierali wszystkie grzyby”, zapytałem, czy przeszukała teren dokładnie i na pewno ani jeden grzyb nie ocalał. A ponieważ „Grzyby wywożono z Polski” i ponieważ nadleśniczy Zbigniew Żywiec wyjaśnia: „Wiem, że te grzyby jechały do Niemiec, do Francji” – zapytałem też, czy nadleśniczy Żywiec monitorował Rumunów aż do granic i czy na pewno żaden grzyb nie uciekł z transportu na obszarze Ojczyzny, gdzie może byłby jeszcze do uratowania. Pytania swoje zadałem w korespondencji skierowanej na ręce Magdaleny Mach, redaktor naczelnej rzeszowskiej „Wyborczej”. Na żaden z dwóch listów elektronicznych nie otrzymałem odpowiedzi.

„Gazeta Wyborcza” jest jedyną, której abonament wykupiłem, gdyż jest ostatnią, która nadaje się do czytania, a i to z coraz większym trudem. Od lat już samozatrudniam się w niej jako bezpłatny korektor, o czym Czytelników „Tygodnika” zdarzało mi się informować. Tym razem okazało się, że samozatrudniam się też jako bezpłatny redaktor, ponieważ po moich niegodnych odpowiedzi listach z artykułu red. Gorczycy zniknęło wypłaszanie turystów, obawy Okolicznych Mieszkańców przed kradzieżami oraz obawy leśników przed spotkaniem. Niezmiernie się uradowałem, że mam tak duży wpływ na leśne życie w dalekim, ale bratnim Nadleśnictwie Dukla.

A teraz uwaga, bo będę pisał, co ja uważam! Otóż ja uważam, że nie może być tak, żeby grzyb, który wyrósł na zroszonej polską krwią ziemi, kończył swój żywot w sztucznie rozdętym niemieckim brzuchu! W obliczu hatakumby i martymagogii grzybów polskich niezbędne są natychmiastowe działania kontrwywiadu mające na celu znalezienie w lesie karty pamięci, na której stosunek Rumuna do grzyba polskiego będzie w wystarczającym stopniu uwidoczniony i uwieczniony. W razie nieznalezienia karty należy zastawić na Rumunów liczne fotopułapki, a w ogóle to zachęcać ich do osiadłego trybu życia. Każdy ocalony grzyb powinien z miejsca otrzymać status pomnika przyrody i zostać otoczony w pierwszej kolejności osobistą opieką lub choć patronatem Glińskiego, w drugiej zaś płotem Błaszczaka. Myślę też, że należy ustanowić ok. 200 tys. Miejsc Męczeństwa i Kaźni Grzyba Polskiego, a w każdym z tych miejsc warto rozważyć postawienie pomników grzybów naturalnej wielkości, co trwale uzupełniłoby wizualny niedobór tych sympatycznych kapeluszników w naszym krajobrazie po przejściach.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021