Ma być ból

Rok po walce z wycinką Puszczy Białowieskiej można podliczyć nie tylko szkody przyrodnicze, ale też szkody dla kapitału społecznego.

26.06.2018

Czyta się kilka minut

Blokada wycinki, Puszcza Białowieska, wrzesień 2017 r. / PAWEŁ GŁOGOWSKI / REPORTER
Blokada wycinki, Puszcza Białowieska, wrzesień 2017 r. / PAWEŁ GŁOGOWSKI / REPORTER

Wspołecznościach wiejskich leśnik wciąż cieszy się dużym autorytetem. Można nawet mówić o ważnej roli społecznej, czyli o zespole praw i obowiązków, które wynikają z zajmowanej pozycji. Dlatego niezgodna z prawem działalność leśników w Puszczy Białowieskiej jest niezwykle szkodliwa dla społeczeństwa. Uderza bowiem nie tylko w kulturę prawną, dobre obyczaje, ale też w relacje międzyludzkie.

Jeśli leśnik powie, że obrońca puszczy to „brudas” bądź „terrorysta”, to w mniemaniu tych, dla których jest autorytetem, tak właśnie będzie. Łatwiej wtedy brudasa obrazić i uderzyć. O niebezpieczeństwie lekceważenia współżycia społecznego przez pracowników Lasów Państwowych wspominał sąd w Białymstoku, kiedy w lutym uniewinnił ośmiu obwinionych o blokowanie harwesterów.

W nagrodę za błędy

Rok temu o tej porze trwała nielegalna, jak orzekł Trybunał Sprawiedliwości UE, wycinka Puszczy Białowieskiej. Wyrąb umożliwiła specjalna decyzja dyrektora generalnego Lasów Państwowych Konrada Tomaszewskiego, który zapomniał, że Polska jest w Unii. Kiedy 27 lipca Trybunał Sprawiedliwości UE wydał postanowienie zakazujące cięć w siedliskach rzadkich chrząszczy i ptaków, sprytni drwale ogłosili wycinkę w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów i golili przy byle ścieżynce, nawet po 100 metrów w głąb lasu.

Leśnicy wielokrotnie lekceważyli zalecenia KE i nic im się nie stało. Owszem, minister Jan Szyszko musiał odejść, ale bogatszy o 70 tys. zł nagrody. Tomaszewski o 100 tys. Żadnych konsekwencji nie ponieśli też nadleśniczowie: Bielecki, Skirko i Miszczak. A „wiceminster od puszczy” z resortu Szyszki, Andrzej Konieczny, został... dyrektorem Lasów Państwowych.

Nigdy jeszcze Lasy Państwowe nie stanęły w tak ostrym konflikcie ze społeczeństwem. Zlekceważyły fakt, że blisko 70 proc. Polaków było przeciw wyrębom w obiekcie UNESCO. Przeciw był Komitet Ochrony Przyrody PAN, Rada Naukowa BPN i Instytut Badania Ssaków w Białowieży. Apele i listy wystosowały wydziały biologiczne kilku uniwersytetów. Osobną prośbę wystosowali ludzie kultury, petycję z 200 tys. podpisów przedstawiła Koalicja Kocham Puszczę – wszystko na nic.

Jak zważyć szkodę społeczną takiej odmowy? Odrzucenia głosów profesorów? Młodych badaczy u progu karier, o których wiem, że Puszcza to powód naukowej pasji? Jak zmierzyć tę dysproporcję pomiędzy interesami społecznym a leśników? Być może zarobkami: nadleśniczowie w Polsce zarabiają nawet ponad dwa razy więcej niż dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego.

Śmieci w lesie

Coś w relacjach Polaków z leśnikami pękło, kiedy na konferencji w Toruniu (w maju 2017 r.) ówczesny dyrektor Tomaszewski nazwał ideę obrony Puszczy „zielonym nazizmem”. Obrońców przedstawiono tam jako część ruchu przejmującego władzę nad światem. Później, na odsłonięciu pomnika Danuty Siedzikówny „Inki” w Nadleśnictwie Browsk, Tomaszewski zestawiał przyrodników z szatanem. Mówił też o mózgach wymytych z wartości i współżyciu z kozami.

Z takim obrazem ekologa-przyrodnika w lipcu do puszczy zjeżdżało nawet 80 strażników leśnych z całej Polski. Już wówczas część strażników mówiła językiem Tomaszewskiego; kryptonim operacyjny jednego z oddziałów alarnujący o obecności ekologów brzmiał: „Śmieci w lesie!”.

Po przyjeździe kontyngentu atmosfera na protestach tężeje. Manifestanci bywają skuwani kajdankami, rzucani na ziemię, nawet jeśli znajdują się daleko od maszyn. Pozwala sobie na to nie tylko straż leśna. Leśniczy z Nadleśnictwa Browsk powala dwie dziewczyny, choć były posłuszne wezwaniu straży. Inny pracownik z Browska rzuca kaskiem w demonstranta. Na parkingu przed budynkiem niesławnego nadleśnictwa, mimo dobrych warunków, leśnik potrąca jednego z aktywistów. Żeby trafić w człowieka, musi przejechać aż 6 metrów. Sprawcę policja karze mandatem 300 zł. Jedna z obdukcji po proteście z 29 sierpnia wykaże 34 siniaki na ciele badanego (największy krwiak ma 14 cm). „Boli go!” – krzyczy 13 września M. na widok wielkiego leśnika siedzącego na wątłym chłopaku z twarzą w błocie. „Ma być ból” – mówi do kamery strażnik leśny z Kamiennej Góry.

Mógłbym, ale nie

Słowa pierwszego leśnika RP o obrońcach Puszczy powtarza telewizja. Biorą z niego przykład nie tylko podwładni, ale i zwolennicy wycinki z regionu, agresywni i wulgarni.

Już w czerwcu z samochodów przystających przed Obozem dla Puszczy w Pogorzelcach (centrum oporu) słychać: „śmierdzicie”, „na was trzeba Putina”, „wynocha”. 12 lipca młody osiłek grozi mi pobiciem, kiedy stoję przy taśmie odgradzającej protest w oddziale 92. 18 lipca trzech osiłków grozi przy taśmie odgradzającej protest na Jagiellońskim, jeden z nich uderza kogoś z kamerką, inny używa gazu wobec Tomka S. Tomek wzywa policję z Hajnówki, ale policja nie przyjeżdża. 24 lipca, kolejny protest w oddziale 92., przy drodze do Narewki. Z okien przystających samochodów słyszę ciężkie wyzwiska, rzadziej słowa otuchy. W końcu pilarze biją operatora Polsatu. W internecie rośnie fala hejtu. Strażnicy nazywają obrońców „zjebami”, podkreślają, że ekolodzy śmierdzą, o dzielnej G., która brała udział w wielu blokadach, piszą: „znów ta locha”. Pod jednym z agresywnych obecny inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Białowieża pisze nawet: „Dziękujemy”.

Po pobiciu operatora dziennikarz TVN pyta nadleśniczego z Hajnówki, czy nie mógłby, jako lokalny autorytet, zaapelować o spokój. „Mógłbym, ale tego nie zrobię” – mówi do kamery funkcjonariusz publiczny. Odmawia, kiedy na wrześniowym spotkaniu proszę go o uspokojenie szczególnie straży leśnej. Twierdzi, że nie ma na nią żadnego wpływu.

Nowe kategorie przestępców

Profesor Piotr Sztompka w książce „Kapitał społeczny” dowodzi, że wzrost gospodarczy (także regionu), jak i powodzenie polityki (również lokalnej) zależą w znacznym stopniu od stanu relacji między ludźmi. Nie chodzi tu o relacje zawodowe, ale relacje etyczne, czy lepiej może: moralne. Wzrost gospodarczy, którego tak bardzo wygląda region Puszczy, zależy także od wzajemnego zaufania, solidarności, szacunku. Relacje te składają się na kapitał moralny, którego tam brakuje bardziej niż kolejnego zakładu pracy.

Kapitał ten niszczy niezgodna z prawem, bardziej bądź mniej świadoma, działalność Lasów Państwowych. Ich aspołeczna polityka i intelektualne nadużycia mamią mieszkańców Puszczy obietnicą dostatniego życia. Wystarczy spojrzeć od Bieszczadów po Krynki – czy któryś z tych regionów wybija się gospodarczo dzięki obecności tam gospodarstw leśnych? Nie.

Tymczasem decyzje leśników doprowadziły do kryminalizacji ruchu społecznego, jaki zrodził się przeciw wycince. W ostatnich miesiącach skierowali do sądów około 350 wniosków o ukaranie, skarżąc blisko 130 ludzi, którzy przez blisko rok starali sie zapobiegać łamaniu prawa i dewastacji naszej ostatniej Puszczy. Kim są oskarżeni? Animatorzy kultury, sprzedawca, lekarze, nauczyciele, aktorki, tłumacze, przedszkolanka, złota rączka, rolnik, nawet leśnik i pilarz. Oczywiście również działacze wspomnianej koalicji Kocham Puszczę.

Znakomita większość z nich nigdy nie weszła w konflikt z Temidą. Nigdy nie stałem przed sądem, dziś mam 10 spraw. Ludzie ważyli się łamać kodeks wykroczeń, by zapobiec działaniom niezgodnym z prawem, ale też z najważniejszymi dla nich wartościami, które państwo powinno chronić.

Zwolennicy ochrony i demonstranci to często ludzie przyjezdni (choć i miejscowi, np. z grupy Lokalsi przeciw Wycince), toteż leśnicy zaczęli grać kartą rdzenności. Słyszymy, że oto wspierają rdzenną ludność lokalną. Przymiotnik „rdzenna” pozwala oddzielić ludzi zasiedziałych od niedawno przybyłych. Nadleśniczowie wykorzystują tu kategorię antropolgiczną, jaką jest nawołocz – białoruskie słowo określające przybłędę. „Ty nie jesteś z Białowieży, tylko z Zielonej Góry” – mówi w czerwcu 2017 r. wiceminister środowiska Konieczny do białowieżanina, który walczy przeciw wycince. Leśnicy, którym jako społeczeństwo daliśmy status funkcjonariusza publicznego, dzielą ludzi w Puszczy na różne kategorie i antagonizują je. Co więcej, odbierają głos ludziom z Polski w sprawie Puszczy, łamiąc zasadę wzajemności i solidarności z teorii prof. Sztompki.

Kto płaci?

Stygmatyzowanie przeciwnków i faworyzowanie zwolenników to nie jedyne aspekty gospodarki leśnej, która okazuje się gospodarką ludzkimi duszami. Ich działalność ma też wymiar materialny. Wytaczane przez Lasy Państwowe sprawy obciążają Skarb Państwa i niepotrzebnie zajmują miejsce na wokandzie. Wiele posiedzeń musi się powtarzać, z winy leśników i policji. Jedna ze spraw została przerwana, bo oskarżyciel (policjant) chciał być jednocześnie świadkiem. W innej sprawie strażnicy leśni oskarżali kogoś, kto w tym czasie był w innym miejscu. Oskarżali też za wstęp do miejsc, które nie były objęte zakazem albo źle je oznaczono. Straż Leśna pełni rolę oskarżyciela publicznego, mimo to zatrudniła również oskarżyciela posiłkowego, prywatnego prawnika, za którego płaci państwo, czyli my. Kiedy po wyroku unijnego Trybunału sądy zaczęły uniewinniać demonstrantów, Lasy Państwowe jęły bąkać o porozumieniu. Powstrzymali nawet wysyłanie nowych oskarżeń. W sprawie tych starych proponują, by obwinieni... przyznali się do winy.

Pięć dni przed wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE, wskutek pozwu złożonego przez jedną z fundacji, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie wstrzymujące wycinkę w całej Puszczy. Po raz pierwszy społeczeństwo skarży Lasy Państwowe o dewastację przyrody. Kolejna bariera została złamana. To ważny moment – 31 proc. badanych przez CBOS negatywnie ocenia działania Lasów Państwowych. Spadła liczba chętnych na edukację w Technikum Leśnym w Białowieży.

Polacy nagle zainteresowali się, dlaczego w naszych lasach jest tak dużo oprysków chemicznych. Dlaczego leśnicy tną w okresie lęgowym. Dlaczego zarobki w lasach są tak wysokie, a jednocześnie leśnicy nie płacą podatku dochodowego od sprzedaży drewna. Dla wielu stało się jasne, że Lasy Państwowe potrzebują kontroli społecznej i reformy, do której same nie są zdolne. Znajomych leśników, jak słyszę, to boli. Ale reforma będzie bolesna. Ma być ból. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2018