Po prostu mikrofon

Brodaty poseł na ekranie telewizora zwęża oczy, jakby szykował się do szczególnie dotkliwej riposty. Zawsze tak robi (a występuje aż nazbyt często), więc nie dziwi mnie, gdy zaraz słyszę serię przymiotników odsądzających przeciwnika od wszelkiej wartości moralnej. Przeciwnik jest dużo bardziej elegancki, nie schodzi w swoim słowniku poniżej poziomu, ale nie pozostaje dłużny w ani jednej sprawie, a jego werdykty brzmią ostatecznie: "wszystko popsuliście", "wszystko pozwoliliście zmarnować". I tak mogą przez cały przyznany sobie czas. Gdyby naiwny odbiorca próbował, wsłuchując się w dyskurs, rozłożyć racje, musiałby bardzo szybko przyznać, że jest to niewykonalne: racja, zawsze stuprocentowa, lokowana jest przez każdego z nich w całości po własnej stronie, w ani jednym procencie po stronie przeciwnej. Tak zresztą planują te programy ich autorzy, dziennikarze telewizyjni: starannie dobierając gości jak najwyraziściej sobie przeciwstawnych i cały trud konwersacji poświęcając na zagrzewanie ich do sporu. Po zadowolonych minach widać jasno, że o to właśnie chodzi (a cóż gdy jeszcze owe pojedynki tytułowane są "bitwami"?).

09.10.2007

Czyta się kilka minut

Coraz częściej zdarza mi się wtedy wyłączać telewizor przed końcem programu. Ze zniechęceniem i poczuciem, że to nie może skończyć się bez śladów. O tych śladach, pozostających w odbiorcach, o przenikaniu postaw negatywnych, niszczących, coraz więcej ludzi pisze i mówi. Nie wydaje się jednak, żeby cokolwiek zostało nam tu oszczędzone, tak jakby dziennikarska satysfakcja z ostrości kampanii wyborczej (a jest ona wciąż analizowana i oceniana) odgrywała tu rolę decydującą.

Zastanawiam się jednak, dlaczego dziennikarze, będący nominalnie gospodarzami studia, godzą się coraz widoczniej na swoją zwyczajną bezradność. Bo ich goście nie tylko mówią jak długo chcą i na te tematy, które sami wybierają, a na proponowane, jeśli tylko niewygodne - nie. Przede wszystkim mówią z reguły obaj (albo i wszyscy) razem. I nic nie pomagają ani eleganckie prośby, ani energiczne apele. Programy zaczynają się ośmieszać. Myślę sobie wtedy naiwnie, że istnieje przecież coś takiego jak ustalenie reguł gry i urządzenie zwane mikrofonem. Reguły gry to czas przyznawany po równo każdemu z gości i kolejność wyznaczona. A gdy tylko pierwszy z nich łamie reguły, mówiąc za długo albo wchodząc w kwestię przeciwnika, gospodarz mikrofon mu wyłącza. Naprawdę nie jest to wykonalne?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2007