Po co zostajemy w Iraku

“Błogosławieni pokój czyniący": takimi słowami kapelan z Karbali żegnał dwóch oficerów poległych w Iraku. W istocie polscy żołnierze są nad Eufratem, by nieść wolność, której dla Irakijczyków nie chce ani al-Kaida, ani al-Sadr, ani sąsiednie dyktatury Syria i Iran; aby odbudować szkoły i wodociągi, szkolić nową armię, rozbroić tysiące ton amunicji - nawet jeśli prawda ta może wydać się abstrakcyjna dziś, gdy trzy czwarte Polaków chce wycofania wojsk z Iraku.

30.05.2004

Czyta się kilka minut

Dziś, czyli po ujawnieniu hańby Abu Ghraib - i wykorzystaniu jej do podważania wiarygodności USA przez media arabskie (milczące o tym, jak traktuje się opozycję w ich krajach), którym wtórowało wiele mediów zachodnich, przykładających inne miary do USA i np. do Rosji z jej “wojną totalną" w Czeczenii. Ale jeśli nawet teraz - po tym, jak nie znaleziono broni ABC i po Abu Ghraib, co dla aliantów jest polityczno-moralnym ciosem - odpaść miałoby wiele argumentów, jakimi rok temu uzasadniano udział Polski w irackiej misji, to zostają jeszcze dwa.

Argument pierwszy: skutki opuszczenia Iraku przez wojska koalicji wykraczałyby poza powtarzaną przez polskich polityków wizję wojny domowej. Oczywiście, taka wojna by wybuchła: nie tylko między szyitami i sunnitami oraz Kurdami i Arabami, ale także wśród szyitów; osobnym jej teatrem byłby Bagdad, który stałby się drugim Bejrutem. Ale to byłoby dopiero preludium. Bo mimo kłopotów z zapewnieniem w Iraku bezpieczeństwa, wojska koalicji odgrywają kluczową rolę na Bliskim Wschodzie: wypełniając próżnię po Husajnie, są głównym elementem kształtującego się układu sił, gdy rozsypał się stary układ - trwający pół wieku i opierający się na statystyce, ile czołgów mają Egipt, Iran czy Izrael, i kto kogo bardziej szachuje. USA i Zachód stały się teraz “sąsiadem" - nie geograficznym, lecz politycznym - wszystkich państw regionu. Dziś liczy nie tylko to, co Amerykanie zrobią, ale także czego zaniechają. To nie przypadek, że przeciwni wycofaniu się koalicji z Iraku są nie tylko kraje kiedyś przeciwne interwencji, ale też Watykan i państwa Zatoki. A odwrót Polski miałby poważniejsze skutki niż rejterada Hiszpanów, gdyż Polska jest politycznym “spinaczem" w strefie centralno-południowej, gdzie stacjonują kontyngenty z większości państw NATO.

Argument drugi: każdy polski polityk powinien pamiętać, że obecność w Iraku jest także “inwestycją długoterminową" w sojusz z USA. Nie łudźmy się: gdyby pojawiła się realna groźba (a nikt nie potrafi przewidzieć, jakimi państwami za 10 lat będą już dziś autorytarne Rosja i Białoruś, i co się stanie na Ukrainie) to nie należy liczyć na wsparcie samej tylko Europy Zachodniej. Historia zna takie “inwestycje"; np. w wojnie w Korei (1950-53) uczestniczyły po stronie USA wojska tureckie (walczyły dzielnie, poniosły duże straty). Dla Turków była to “inwestycja" we własne bezpieczeństwo, zagrożone przez ZSRR i “blok wschodni".

Zapatrzony w Putina szef Komisji Europejskiej, autor bonmotu, że Unia i Rosja “są jak wódka i kawior" może powtarzać, że Polacy mają “obsesję na punkcie bezpieczeństwa", bo nie pochodzi znad Wisły, co pozwala mu cierpieć na rusofilię. Polska ma prawo do swojej obsesji i powinna jeszcze przez wiele dekad stawiać na USA. Przynajmniej dopóki UE nie przestanie być militarnym karłem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2004