Plusy kryzysów

20.07.2003

Czyta się kilka minut

Przy wszystkich swych niedogodnościach, kryzysy pełnią w gospodarce rolę porządkującą i oczyszczającą: weryfikują dorobek poprzedzających je okresów koniunktury. Okazuje się, co było rzeczywiście wartościowe, a co zbędne - i nie decydują o tym urzędnicy, tylko mechanizm rynkowy. Rozwój gospodarczy, z którego wyeliminowano by kryzysy, stałby się grą w pokera, w której zachowano licytację, ale wyeliminowano sprawdzanie, co kto ma w kartach - pisze w miesięczniku MÓWIĄ WIEKI (7) Wojciech Morawski, historyk i autor monografii „Mała kronika kryzysów gospodarczych” (Trio 2003).

Kryzysy gospodarcze, czyli okresowe zwolnienia aktywności gospodarczej, towarzyszą ludzkości od zawsze. Niegdyś o ich rytmie decydowały zjawiska naturalne (klęski żywiołowe, epidemie itp.) oraz przyczyny polityczne (wojny itd.). W czasach nowożytnych wzrosło znaczenie czynników rynkowych. Pojawiły się kryzysy nadprodukcji: podaż przewyższała popyt, nie można było sprzedać wyprodukowanych dóbr, skutkiem czego spadały ceny. Gdy spadły poniżej kosztów produkcji, działalność gospodarcza przestawała się opłacać. Pracodawcy zwalniali pracowników, rosło bezrobocie. To dodatkowo zmniejszało zbyt, bo biedniejące społeczeństwo ograniczało zakupy. Strach przed utratą pracy powodował napięcia społeczne, ale, paradoksalnie, zmniejszał liczbę strajków.

Były one bowiem orężem jedynie tych, którzy mieli pracę.

Równocześnie mechanizm rynkowy, który powodował kryzys, uruchamiał czynniki powodujące jego przezwycię-
żenie. Ograniczanie produkcji przybliżało moment, kiedy kończyły się zapasy towarów. Mechanizm zaczynał kręcić się w odwrotnym kierunku. Ceny rosły, zachęcając do zwiększenia produkcji. Malało bezrobocie i obawa przed utratą pracy, a spadek wartości pieniądza prowadził do spadku płac realnych. To pociągało wzrost liczby strajków. Tyle że znowu: koniunktura niosła groźbę przyszłej nadprodukcji.

Pierwsze kryzysy finansowe dotknęły Europę w XVII i XVIII w. Były rezultatem poprzedzających je okresów spekulacji. W XIX w., wraz z uprzemysłowieniem, ukształtował się mechanizm regularnego -trwającego 10-12 lat - cyklu koniunkturalnego, obejmującego nie tylko finanse, ale i inne gałęzie produkcji. Kryzysy nadprodukcji najwcześniej pojawiły się w Wielkiej Brytanii, będącej kolebką industrializacji i gospodarki rynkowej. Podczas wojen napoleońskich kłopoty dotknęły przemysł włókienniczy. Pierwszym kryzys obejmujący wszystkie gałęzie gospodarki brytyjskiej nastąpił w 1825 r. Następny, w 1837 r., objął już Wielką Brytanię, Francję i Stany Zjednoczone. Od 1857 r. kryzysy miały zasięg światowy. Kryzys 1890 r. zaczął się w Argentynie, a roku 1900 - w Rosji. Miały one cechę wspólną: mechanizm rynkowy, samoczynnie wpędzający gospodarkę w kryzys, równie samoczynnie ją z kryzysu wyprowadzał. Państwa nie wtrącały się do gospodarki - kryzysy przeczekiwano.

Pod koniec XIX w. charakter kryzysów zaczął się zmieniać - głównie pod wpływem monopolizacji. W okresie konkurencji, kiedy na rynku było wielu producentów, żaden nie kontrolował rozmiarów podaży. Z postępującą monopolizacją wiązano nadzieję na przezwyciężenie problemu nadprodukcji - bo skoro ktoś kontroluje rozmiary podaży, to może, widząc niebezpieczeństwo, zmniejszyć produkcję. Kłopot w tym, że ceną był wzrost bezrobocia. Kryzysy więc nie znikły, zmieniły się jedynie ich objawy: w mniejszym stopniu spadały ceny, w większym - produkcja. Więcej: rytm kryzysów uległ przyspieszeniu.

W XX w. cykl koniunkturalny nie był już regularny. W latach 1929-33 świat doświadczył Wielkiego Kryzysu, który zasłużył na tę nazwę tak z racji rozmiarów, jak dlatego, że zawiodły mechanizmy rynkowe przynoszące poprawę koniunktury. W obliczu kryzysu monopoliści zmniejszyli produkcję, ale w gałęziach niezmonopolizowanych, głównie w rolnictwie, doszło do nadprodukcji i spadku cen. Równocześnie próby powrotu do złotej waluty doprowadziły do deflacji. Rolnicy, chcąc zarobić na spłatę zobowiązań, zwiększali produkcję, co pogłębiło zapaść. Tu właśnie mechanizm rynkowy zawiódł: wzrost cen miał zachęcać do wzrostu produkcji, a spadek miał działać zniechęcająco, ale kiedy znaczna część gospodarki na spadek cen reagowała wzrostem produkcji, mechanizm samoregulacyjny okazał się bezradny.

Doświadczenie to doprowadziło do rezygnacji z liberalnej polityki gospodarczej na rzecz interwencjonizmu, czyli nakręcania koniunktury przez państwo. Od głównego teoretyka nowej polityki Johna M. Keynesa nazwano ją keynesi-zmem. Można było kosztem nieco większej inflacji zmniejszyć bezrobocie lub kosztem większego bezrobocia zmniejszyć inflację. Keynesiści za cel
uznali pełne zatrudnienie. W imię tego celu byli skłonni tolerować inflację.

Do lat 70 ub. wieku keynesizm zapewnił światu koniunkturę. Pojawiło się jednak nowe zjawisko: kryzysy naftowe, którym towarzyszyła inflacja napędzana przez wzrost kosztów produkcji, a nie ilość pieniądza w obiegu. Keynesizm okazał się bezbronny. W efekcie zarzucono interwencjonizm na rzecz tzw. rewolucji monetarystycz-nej, polegającej na uznaniu inflacji za wroga numer jeden. Zwrot monetarystyczny pozwolił wyjść z kryzysu krajom rozwiniętym, ale biedniejsze wpędził w zadłużenie, które było w latach 80. głównym światowym problemem finansowym.

Po 1989 r. doszło do załamania koniunktury związanego z zakończeniem zimnej wojny i redukcją wydatków zbrojeniowych. Dla lat 90. charakterystyczne były peryferyjne (bo nie dotyczące Stanów Zjednoczonych) kryzysy finansowe. Kiedy jednak w latach 2000-2001 doszło do pogorszenia się koniunktury w USA, skutki odczuł cały świat.

Chronologia kryzysów gospodarczych nie pokrywa się na ogół z chronologią innych nieszczęść trapiących ludzkość. Np. wojna nakręca koniunkturę i wyklucza kryzys. Natomiast detonatorem kryzysu stawało się często zakończenie wojny, czyli wydarzenie pozytywne, ale związane z redukcją zamówień i demobilizacją żołnierzy, dla których w cywilu nie było pracy. Z indywidualnego punktu widzenia najważniejsze podczas kryzysu jest zachowanie płynności, czyli zdolności pokrywania zobowiązań oraz to, by nie stracić pracy. Jeśli spełniliśmy te wymogi bezpieczeństwa i zostało nam trochę pieniędzy, to kupujmy - kryzys to najlepszy moment na zakupy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2003