Planeta owadów

ANNE SVERDRUP-THYGESON, biolożka: One są jak drobniutkie koła zębate natury, dzięki którym działa maszyneria świata. Owady zasługują na to, by opowiadać o nich piękne historie.

13.06.2022

Czyta się kilka minut

Żuk gnojowy (Geotrupes stercorarius) – jeden z ponad 350 tys. opisanych gatunków chrząszczy. / VIESTURS LARMANIS / ALAMY / BE&W
Żuk gnojowy (Geotrupes stercorarius) – jeden z ponad 350 tys. opisanych gatunków chrząszczy. / VIESTURS LARMANIS / ALAMY / BE&W

MARIA HAWRANEK: Dlaczego powinniśmy wiedzieć więcej o owadach?

ANNE SVERDRUP-THYGESON: Na każdego z nas przypada 200 mln owadów. Powinniśmy być z tego powodu szczęśliwi, bo jesteśmy całkowicie zależni od wykonywanej przez nie roboty. Owady troszczą się o sprzątanie bałaganu w przyrodzie – zajmują się odchodami zwierząt, pomagają w recyklingu obumarłych drzew i innych roślin, oczywiście – zapylają, pomagają roślinom w rozprzestrzenianiu nasion i stanowią pożywienie dla tak wielu większych zwierząt. Ptaki i ryby słodkowodne umarłyby bez nich z głodu.

Poza tym owady dają nam różne produkty, nie tylko te powszechnie znane, jak miód czy jedwab. Karmin, czerwony barwnik, powstaje z koszenili, związku pozyskiwanego z czerwców kaktusowych. Gdyby nie galasówki, którym zawdzięczamy atrament galusowy, być może nie moglibyśmy dziś odczytać średniowiecznych i renesansowych dzieł artystów i naukowców – atrament z sadzy jest o wiele mniej trwały. To galusowym Szekspir napisał swoje sztuki, a Beethoven – symfonie. Szelak, żywicę wytwarzaną przez różne gatunki czerwców, stosuje się w produkcji żelków, zabezpieczaniu mebli, tworzeniu protez i odlewów zębowych, w perfumach, izolacjach elektrycznych, klejach. Nawet w wosku, którym pokrywa się jabłka sprzedawane w supermarketach.

Owady są więc dla nas ważne i użyteczne. Ale Pani, gdy o nich pisze, idzie jeszcze dalej.

Dają nam również piękno i inspirację. Proszę sobie wyobrazić, że owady uprawiają grzyby czy hodują zwierzęta od 50 mln lat, podczas gdy nasze rolnictwo ma zaledwie 10 tysięcy lat. Np. mrówki hodują mszyce jak „cukrowe krowy”. Latem każdy może zaobserwować, jak wspinają się po krzakach czy drzewach, by wydoić mszyce z nadmiarowej ilości produkowanej przez nie słodkiej wody i przynoszą ją maleńkim mrówkom do mrowiska. Ekipa z jednego mrowiska może zebrać w ten sposób 10-15 kg cukru w jedno lato! Jeśli jesteś w lesie i wiesz, że owady wokół ciebie są rolnikami, zmienia to twoją świadomość.


Zobacz także: W ostatnich dekadach dowiedzieliśmy się, że najsłynniejszy z dinozaurów, T. rex, nie był samotnikiem. I tego, jak bardzo zmienił ekosystem. Domyślamy się już nawet, dlaczego miał kuriozalnie małe łapy >>>>


Mszyce są jeszcze bardziej niesamowite, bo spora część z nich okresowo praktykuje dzieworództwo. Wiosną nie mają czasu na składanie jajeczek – po prostu rodzą mszycątka, które rozwijają się z komórek jajowych w nowego osobnika. Mama mszyca potrafi urodzić córki, które są już w ciąży z kolejnymi córkami – są jak rosyjska matrioszka, jedna w drugiej. Te adaptacje pozwalają im rozmnożyć się w ekspresowym tempie.

Z Pani książek dowiedziałam się też, że istnieją cykady, które żyją 17 lat, a indyjski straszyk demonstruje ekstremalny wariant seksu tantrycznego – może być połączony z samicą przez 79 dni.

Jest tyle fascynujących faktów, o których moglibyśmy opowiedzieć! Maleńka muszka owocowa, Drosophila bifurca, to rekordzistka świata w dziedzinie długości plemnika – ma on niemal 6 centymetrów, czyli jest niemal 20 razy dłuższy od samego zwierzątka. Gdyby człowiek miał plemnik porównywanej wielkości, musiałby mieć długość boiska do piłki ręcznej. Inny zaskakujący fakt: larwy mącznika potrafią trawić plastik, a dokładnie – polistyren, z którego robi się m.in. opakowania na wynos czy kubki na gorące napoje. Motyl barciak potrafi wygryźć dziurę w plastikowej torbie i w czarodziejski sposób przerobić plastik na glikol etylowy – substancję, którą znamy z niezamarzającego płynu do chłodnic. Pszczoły zaś umieją liczyć do czterech i rozpoznawać twarze!

A opowie Pani o tym, jak chrząszcze w Australii posprzątały krowie łajno?

Wszystko zaczęło się od tego, że w XVIII w. do Australii przywieziono krowy, które pierwotnie tam nie występowały. Szacuje się tymczasem, że jedna krowa rocznie wydala 10 ton łajna. Na początku XX w. było w Australii już około miliona sztuk bydła, ale ani jednego chrząszcza, który potrafiłby po nich sprzątać. Żyły tu oczywiście rodzime gnojarze, jednak od milionów lat korzystały z suchych, twardych bobków torbaczy. I co się działo? Krowie placki zostawały na łąkach, wysychały, na powierzchni ziemi robiła się skorupa tak gruba i twarda, że trawa nie mogła się przez nią przebić. Każdego roku ogromne połacie ziemi stawały się odłogami.

Co gorsza, zanim łajno wyschło, stanowiło doskonałe środowisko dla much. Jeśli wszystko działa jak należy, gnojarze porcjują odchody i wciągają je pod ziemię, dzięki czemu składniki odżywcze wracają do ziemi. Czyli brak chrząszczy spowodował trzy efekty: ziemia traciła składniki odżywcze, trawa nie mogła rosnąć, a muchy szalenie się namnażały. W latach 50. i 60. ruszył potężny projekt badawczy – australijscy naukowcy pojechali do różnych krajów o podobnym klimacie, głównie afrykańskich, by zbadać, jaki gatunek chrząszcza rozkłada u nich krowie łajno. Przywieźli ponad 40 gatunków. Niektóre z nich się przyjęły i problem zniknął – odchody przemieniły się w żyzną ziemię, na której znów mogła rosnąć soczysta trawa dla bydła. Takie sytuacje jak w Australii uświadamiają ogromne znaczenie pracy owadów jako supersprzątaczy.


Zobacz także: Część genów, które powiązano z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, dzielimy z innymi zwierzętami. Czy autyzm jest ewolucyjnie starszy niż człowiek? >>>>


Podobnie jest z obumarłymi pniami drzew i owadami, które się nimi żywią. Jak do tego doszło, że Pani zajmuje się zawodowo ich badaniem?

Kiedy byłam dzieckiem, każde lato i wiele weekendów spędzaliśmy z rodziną w dwuizbowym drewnianym domku bez wody i elektryczności. Trochę tak, jakbyśmy cały czas byli na campingu – na zewnątrz jedliśmy, bawiliśmy się, czytaliśmy. Byłam przyzwyczajona do obecności zwierząt wokół mnie, również owadów. Miałam też szczęście, że mój dziadek miał czas, by nauczyć mnie rzeczy, które były dla niego ważne – spacerowaliśmy po lesie z uważnością na to, co wokół nas. Myślę, że ten czas w dzieciństwie był kluczowy – bez świadomego zaangażowania przyroda stała się ważną częścią mojego życia. I chociaż początkowo studiowałam historię, to gdy tylko zorientowałam się, że można zawodowo być w przyrodzie i ją badać, zmieniłam kierunek. Owady i obumarłe drzewa naturalnie pojawiły się na mojej drodze. Zawsze fascynowały mnie różne formy życia.

Pisze Pani: „Martwe drzewo jest żywsze po śmierci, niż było za życia”. Co ma Pani na myśli?

Największa część pnia składa się z obumarłych komórek – żyją tylko te w warstwie pod korą i oczywiście w korzeniach oraz liściach lub igłach. Kiedy drzewo obumiera, wprowadzają się do niego grzyby, owady, mchy, porosty i bakterie. W efekcie będzie w nim mieszkać więcej żywych komórek niż przed jego śmiercią. I to tak wielu gatunków! W takim pniu mogą żyć przedstawiciele być może tysiąca różnych gatunków – choć nie wszystkie potrafimy dziś rozpoznać. Dlatego mówię, że jest bardziej żywe po śmierci. Martwe drzewo to część cyklu życia. Żyjące drzewo odżywia się składnikami, które pochodzą od dawniej żyjących drzew, a zostały rozłożone przez owady, grzyby, bakterie i przemienione w żyzną ziemię, w której kolejne ziarenko może wykiełkować i stać się nowym drzewem. I tak w kółko od milionów lat. To podstawa, która zapoczątkowała życie, kiedy wyłoniło się z oceanów na suchy ląd. To był pierwszy potrzebny proces. Ten recykling pozostaje tak bardzo niezauważony! Nie mamy świadomości jego ogromnego znaczenia. Może wiemy, że owady zapylają, pewnie dlatego, że ma to związek z kwiatami, które są piękne i ładnie pachną, a my lubimy piękne rzeczy. Jestem jednak przekonana, że ta praca recyklingowa, chociaż jest głównie czarno-brązowa i niekoniecznie ładnie pachnie, stanowi fundamentalny warunek dla istnienia życia. Bez owadów i grzybów życie nie mogłoby funkcjonować. Przyroda w tej postaci, jaką znamy, przestałaby istnieć. Owady to drobniuteńkie koła zębate natury, dzięki którym działa maszyneria świata.

W lasach, gdzie martwe drewno jest pozostawione samo sobie, gdzie owady mogą pracować nad nim we współpracy z grzybami, występuje o wiele mniej korników niż w lasach gospodarczych. Tymczasem walka z nimi bywa pretekstem do wycinki.

W lesie pierwotnym lub bardziej naturalnym niż gospodarczy żyje więcej pasożytów i drapieżników, które kontrolują populację kornika. To zostało bardzo dobrze opisane – np. w unijnym dokumencie „Living with bark beetles: impacts, outlook and management options”. Epidemie kornika to część naturalnej dynamiki, pojawiały się zawsze, ale poprzez zamianę lasów w homogeniczne monokultury z mniejszą ilością martwego drewna ułatwiliśmy kornikom życie. Również przez sadzenie świerków w wielu miejscach w Europie, gdzie naturalnie nie powinno ich być – nie jest to mądre posunięcie, bo wówczas drzewa się stresują, np. tym, że jest dla nich za sucho, a gdy są osłabione, stają się łatwiejszym łupem dla kornika. Warto też pamiętać, że choć wiele lasów zostało zabitych przez kornika, to nie musi nas to tak bardzo niepokoić. Gdy tak się stało w Lesie Bawarskim, na terenie parku narodowego, i zostawiono w nim martwe drzewa, to chociaż ludzie mówili, że wygląda strasznie – las nie umarł! Wiele drzew umarło, ale las powraca – kilka lat później wszystko znów jest zielone. Około jednej trzeciej gatunków żyjących w lesie żywi się martwym drewnem, więc to naprawdę bardzo istotna część żyjącego lasu.

Bada Pani martwe drzewa i pulsujące w nich życie od 20 lat, w tym czasie dokonano wielu odkryć. Jakie są najważniejsze, o których powinniśmy wiedzieć?

Badaliśmy razem z naszą grupą powiązania grzybów i owadów. Ich interakcje można porównać z interakcjami między zapylającymi owadami a kwiatami – żyją w symbiozie, o której niewiele wiadomo. Wiele owadów przenosi zarodniki grzybów na ciele lub w trzewiach. Zbieraliśmy odchody chrząszczy i obserwowaliśmy, jak wyrastają z nich grzyby rosnące na drewnie. Kiedy drzewo umiera, owady widzą to i czują, mogą do niego przylecieć. Tymczasem zarodniki grzybów są zależne od wiatru – gdzie powieje, tam polecą. A teraz wyobraźmy sobie, że mogą podjechać na kłodę razem z chrząszczem, dzięki czemu znajdą się bezpośrednio na niej i przybędą na imprezę, kiedy jeszcze wiele składników odżywczych jest do wzięcia, zanim pojawią się kolejni chętni.


Zobacz także: Z WIZYTĄ NA ŁĄCE: BEZTROSKIE ŻYCIE TRUTNIA. Na głowę samic spada szereg zadań – budowa gniazda, zbieranie pokarmu, składanie jaj. A co właściwie robią samce? >>>>


Więc dla grzybów to bardzo sprytny manewr, ale i dla chrząszczy to korzystne posunięcie – grzyb pomaga rozłożyć twardsze części drzewa, dzięki czemu składniki odżywcze stają się łatwiejsze do spożycia. Te wszystkie ukryte interakcje zachodzą pod naszym nosem, a my ich nie widzimy.

To podobna rewelacja jak fakt, że drzewa rozmawiają pod ziemią dzięki sieciom mikoryzowym.

I pokazuje, że las to tak niesamowicie wiele więcej niż drewno. To bardzo bogaty ekosystem z tyloma ekscytującymi procesami, które się w nim dzieją, a my znamy zaledwie ich niewielką część. Wiedza to twarda nauka, ale też przypomnienie dla nas, że jesteśmy częścią czegoś o wiele większego. Może bycie w lesie i zwracanie uwagi na te małe istoty oraz relacje między nimi pomoże nam zrozumieć, że mamy ogromne szczęście, że tu jesteśmy? Za świadomością idzie też odpowiedzialność – wiemy przecież, co tu wyprawiamy, że zabieramy zbyt dużo miejsca i naszymi działaniami dajemy w kość dziesięciu milionom innych gatunków, które tutaj żyją. Sądzę, że powinniśmy zmienić sposób, w jaki myślimy o naturze i wchodzimy z nią w relacje. Oczywiście ze względu na nasze własne dobro – bo zależymy od owadów i przyrody – ale również ze względu na odpowiedzialność za życie.

Spójrzmy w przyszłość. Jakie rozwiązania mogą kryć się w owadach i ich życiu? Czy będziemy doić „mleko” karaluchów i jeść kotlety z szarańczy?

Szarańcza jest kilkunastokrotnie skuteczniejsza od typowych zwierząt hodowlanych w przemianie paszy na białko, a daje produkt taki sam pod względem jego zawartości. To całkiem prawdopodobne, że będziemy jedli burgery z szarańczy. „Dojenie” karaluchów byłoby z kolei bardzo czasochłonne, ale być może postawimy na syntetyczną produkcję takiego mleka? Niektórzy uważają, że może stać się nowym superpokarmem.

Jednak potencjalne zastosowania owadów dotyczą nie tylko kwestii żywienia – mówiłyśmy już o gatunkach, które potrafią rozkładać plastik. Inne stają się dla nas inspiracją w budowie energooszczędnych budynków. Afrykańskie termity uprawiają grzybowe ogrody w termitierach. Grzyby są jednak wrażliwe i aby mogły się dobrze rozwijać, trzeba im zapewnić temperaturę bliską 30 st. Celsjusza – nie więcej i nie mniej. Termity stworzyły więc genialny system kanałów powietrznych, który wykorzystuje codzienne zmiany temperatury na zewnątrz termitiery, aby wytworzyć wewnątrz ciąg powietrza. Takie „sztuczne płuco” zapewnia zasysanie chłodnego, natlenionego powietrza i usuwanie ciepłego, bogatego w dwutlenek węgla. Architekci skopiowali ten sprytny projekt, budując Eastgate Center, wielkie centrum biurowo-handlowe w Harare w Zimbabwe.

Warto jeszcze wspomnieć, że owady mogą nam pomóc w rozwiązaniu problemu z sektora zdrowotnego – wiemy, że wiele rodzajów bakterii stało się opornych na antybiotyki. Szczególnie interesujące są badania mrówek. Żyją one blisko siebie w dużych społecznościach i są zależne od skutecznej ochrony przed bakteriami i grzybami. Dlatego mrówki mają na ciele dwa specjalne gruczoły, które wytwarzają antybiotyki. Smarują tym siebie i siostry przednimi odnóżami. Badania mrówek mogą więc zaowocować znalezieniem skutecznych środków grzybobójczych i bakteriobójczych. Kilka odkryć już opatentowano, w tym zabijający grzyby antybiotyk z grzybiarek – selvamicin.

Pofantazjujmy jeszcze w duchu science fiction. Komary, które pomogą nam latać w kosmos?

Jest taki afrykański komar, nazywa się ochotka i jest zdolny do długotrwałej hibernacji. Jego larwa może wyschnąć niemal zupełnie, stracić 97 proc. wody, i przeżyć. Dla porównania, my umieramy, gdy stracimy więcej niż 14 proc. wody zawartej w naszych ciała. A ochotkę po wysuszeniu można poddawać różnym ekstremalnym zabiegom: zamrozić, ugotować, napromieniować, a kiedy zechcesz ją ożywić – polewasz wodą i za godzinę jest gotowa do życia, karmienia i rozmnażania się, jak gdyby nigdy nic. Studiowanie tego rodzaju mechanizmów może nam pomóc zrozumieć, jak zachować tkanki przy życiu, a w przyszłości być może utoruje drogę dla jakiegoś rodzaju podróży między gwiazdami. Niektóre owady już wiedzą, jak zatrzymać życie i ponownie je włączyć. A jeszcze tyle gatunków zostało nam do przebadania! Opisaliśmy milion gatunków owadów, a szacujemy, że jest ich przeszło pięć razy tyle.


Zobacz także: SEKRETNE ŻYCIE PSZCZÓŁ. Większość gatunków nie produkuje miodu, nie spotykamy też u nich królowej i robotnic. Są nawet takie, które podrzucają jajeczka do obcych gniazd >>>>


Wszystkich na pewno nie zdążymy zbadać.

To prawda, poznamy je tylko, jeśli utrzymamy bioróżnorodność. Często używam takiej metafory – natura to hamak, w którym spoczywa ludzkość. Sploty jego tkaniny to gatunki na planecie i ich interakcje. A ponieważ owady są tak liczne, stanowią ogromną część tego materiału. Teraz, gdy sprawiamy, że giną, albo zmniejszamy ich populację, gdy wycinamy lasy równikowe, wyciągamy nitki. Oczywiście nadal możemy spokojnie wypoczywać w hamaku z kilkoma dziurami, ale jeśli zrobi się ich zbyt wiele, cały hamak w końcu się rozleci. Natura to wszystko, co mamy, i wszystko, czym jesteśmy. Bez niej nie przetrwamy. Owady są tu od 400 milionów lat i na pewno będą dłużej niż my. Ale swoimi działaniami dajemy im mocno w kość.

Co możemy robić, aby je wesprzeć?

Jeśli masz ogród lub balkon, uprawiaj kwiaty, które dają dużo nektaru, różne gatunki, tak aby rosły od wiosny do jesieni. Unikaj stosowania pestycydów. Postuluj o więcej natury w naszych miastach. I teraz to, co każdy może zrobić za darmo: szerz entuzjazm dla owadów! Mów o dobrych rzeczach, które im zawdzięczamy. Mów dzieciom i ich kolegom. Bez nich nie byłoby czekolady! Bez nich kawa byłaby bardzo droga i większość z nas nie mogłaby sobie na nią pozwolić. Bez nich wiele gatunków owoców i warzyw by nie istniało albo miałoby o wiele gorszy smak. Owady zasługują na pochwałę, na to, byśmy opowiadali o nich piękne historie. ©

PROF. ANNE SVERDRUP-THYGESON jest biolożką, specjalizuje się w ochronie przyrody. Pracuje w Institute for Ecology and Nature Management w Norwegian University of Life Sciences. Popularyzatorka nauki, autorka wielu bestsellerowych książek, również dla dzieci. W Polsce ukazały się do tej pory dwie: „Terra insecta. Planeta owadów” (2019) i „Ekipa do naprawy świata. Jak dziesięć milionów gatunków staje na głowie, by uratować ci tyłek” (2022).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2022