Pierwsza Magdalenka

W połowie września 1988 r. przedstawiciele władz PRL i opozycji odbyli poufne rozmowy, które miały doprowadzić do Okrągłego Stołu. Nikt nie wiedział, jak potoczy się historia.

09.09.2008

Czyta się kilka minut

Lech Wałęsa i Czesław Kiszczak w Magdalence, telewizyjny kadr z materiałem filmowym MSW /repr. Adam Tucholiński/Reporter /
Lech Wałęsa i Czesław Kiszczak w Magdalence, telewizyjny kadr z materiałem filmowym MSW /repr. Adam Tucholiński/Reporter /

Gdy 31 sierpnia 1988 r. szef MSW Czesław Kiszczak spotkał się z Lechem Wałęsą, zdawało się, że lody zostały przełamane. Po 7 latach walki z Solidarnością władze PRL uznały, że nie da się ignorować wyrażanych przez ten ruch aspiracji Polaków. Rzeczywistością była też gospodarcza katastrofa, która pod znakiem zapytania stawiała stabilność rządów komunistów. Strajki w maju i sierpniu 1988 r. uświadomiły im, że nie naprawi się gospodarki bez liberalizacji systemu i uzyskania minimum zaufania społecznego. A droga do tego wiodła przez kompromis z dotychczasowym przeciwnikiem.

Reforma tak, Solidarność nie

Szybko się okazało, że znalezienie takiego kompromisu nie będzie łatwe. Władze gotowe były dopuścić tzw. umiarkowaną opozycję do oficjalnej polityki, oferowały miejsca w parlamencie, nawet udział w rządzeniu. Ale odrzucały powrót Solidarności do legalnego działania, bojąc się jej potencjalnej siły.

Propozycję pluralizmu politycznego, czyli szerokiej liberalizacji, kierowano do skupionej wokół Wałęsy inteligenckiej opozycji w nadziei, że zadowoli to jej aspiracje. Ale zebrana w Gdańsku 11 września tzw. Sześćdziesiątka (grono opozycjonistów, które wkrótce utworzy Komitet Obywatelski) odrzuciła zabiegi komunistów. Żądanie legalizacji Solidarności uznano za "główny, najpilniejszy warunek rozpoczęcia rzetelnego dialogu między obywatelską opozycją a rządzącymi".

Piłka była po stronie władz. 13 września po południu sekretarz KC PZPR Józef Czyrek zadzwonił do prezesa KIK Andrzeja Stelmachowskiego z propozycją kolejnego spotkania Wałęsa-Kiszczak. Tę wieść ks. Alojzy Orszulik, dyrektor biura prasowego Episkopatu, przekazał bp. Tadeuszowi Gocłowskiemu w Gdańsku, a ten Wałęsie. Wieczorem wróciła do Warszawy odpowiedź Wałęsy, że się zgadza. Jak widać, i władza, i opozycja uważały kościelny kanał komunikacyjny za najlepszy.

15 września na ulicy Zawrat spotkali się - po raz drugi - Kiszczak, Stanisław Ciosek i Wałęsa. Po raz pierwszy w willi MSW gościli ks. Orszulik i Stelmachowski. Przed bramą czekali zagraniczni dziennikarze, a w środku kamerzyści MSW. Spacer, który zaproponował na początek Kiszczak, był przez nich filmowany.

W trakcie rozmów gospodarz podniósł kwestię uchwał gdańskich, które oznaczały według niego postawienie legalizacji Solidarności jako warunek wstępny porozumienia. Wałęsa odparł, że warunków nie stawia, ale "Solidarność jest niezbędna". "Jestem przekonany, że nie ma wolności bez Solidarności" - mówił, przywołując hasło strajków. Poruszył też sprawę ludzi wyrzucanych za strajki z pracy. Wsparł go ks. Orszulik, który potwierdził poparcie Kościoła dla pluralizmu związkowego. Zapowiedział, że jeśli do następnego dnia bezpieczeństwo uczestników sierpniowych strajków nie zostanie zagwarantowane, przedstawiciele Kościoła nie wezmą udziału w Okrągłym Stole.

"Potrzebny jest krok do przodu: przyjęcie zasady, że jest pluralizm, że jest on potrzebny, a w nim, że jest miejsce dla Solidarności, nie tej z 1981 r., ale odnowionej - a wtedy przystępujemy do obrad okrągłego stołu z konkretnymi propozycjami" - przekonywał Wałęsa szefa MSW. Kwestia przywrócenia Solidarności pozostała w zawieszeniu, ale Kiszczak zadeklarował, że jeden z zespołów Okrągłego Stołu będzie się zajmować kształtem ruchu związkowego. "Musimy oswoić te 7 mln członków OPZZ i 2 mln członków PZPR, a także korpus oficerski wojska - obiecywał. - Pozwólmy dojrzeć wszystkim aparatom". Zobowiązał się też do zaprzestania represji postrajkowych. Na kolejne rozmowy, już w poszerzonym składzie, umówiono się na dzień następny.

Jechać, nie jechać?

Wieczorem w Sekretariacie Episkopatu, gdzie grupa solidarnościowa przygotowywała się do kolejnych rozmów, odbyła się burzliwa narada. Wyniki spotkania z Kiszczakiem przyjęto źle. W komunikacie dla prasy nie było słowa o Solidarności. Zastanawiano się, czy rozmawiać dalej. Sytuację uspokoiła nieco wiadomość od Kiszczaka, że wszyscy robotnicy powołani do wojska zostaną nazajutrz zwolnieni do domu.

16 września, po rannej naradzie z Wałesą, postanowiono jechać do Magdalenki.

Była to inauguracja osławionego ośrodka MSW pod Warszawą, który w następnych miesiącach miał być jeszcze wielokrotnie do takich okazji wykorzystywany. Pierwsza Magdalenka była zapowiedzią następnych.

16 września zostały ustalone nie tylko warunki prowadzenia poufnych rozmów, ale polityczny parytet uczestników Okrągłego Stołu. Delegacja Solidarności liczyła 10 osób, drugą stronę reprezentowało 13 osób z PZPR, OPZZ, ZSL i SD. Przedstawicielami Kościoła byli ks. Orszulik i ks. Bronisław Dembowski. Obecność ks. Orszulika była oczywista - od miesięcy był poufnym pośrednikiem między władzą a opozycją. Ks. Dembowskiego, kapelana KIK w Warszawie, o uczestnictwo poprosił prymas Glemp: "Instrukcja jest tylko jedna - powiedział mu. - Rób, co możesz, aby pierwsza rozmowa nie była ostatnią". Jak się okazało, była to uwaga na czasie.

Zaczynając spotkanie, Kiszczak przedstawił pakiet reform: powołanie drugiej izby parlamentu i zmiana ordynacji, ustanowienie urzędu prezydenta i opracowanie wspólnej platformy wyborczej. Obrady Okrągłego Stołu powinny, zdaniem Kiszczaka, toczyć się dwutorowo: posiedzenia plenarne przy "dużym stole" i dyskusje w zespołach problemowych przy "małych stołach". Zespoły miały się zająć rozważeniem struktury władz, wspólnej platformy wyborczej i ordynacji, modelem ruchu związkowego, reformy gospodarczej i nowelizacji konstytucji. Uzgodnienia we wszystkich sprawach miały zapadać na zasadzie consensusu.

„Co powie nasza baza?”

Kiszczak tylko pośrednio odniósł się do kwestii Solidarności. "Trzeba wypracować kompromisową linię wiodącą do określenia przyszłego kształtu ruchu związkowego" - powiedział. Było to za mało. Odpowiadający mu Wałęsa postawił kwestię legalizacji związku jako pierwszy krok i zagroził przerwaniem rozmów: "To, co usłyszałem od pana generała, nie wróży nic dobrego. Gdyby tak miało być, to naszą tu obecność trzeba by uznać za pomyłkę". Wałęsę nieoczekiwanie poparli prof. Jan Szczepański i Jan Janowski z SD. Był to jeden z pierwszych sygnałów, że PZPR nie może być pewna lojalności swych sojuszników.

Kwestia Solidarności zdominowała spotkanie. Wałęsa w ogóle nie podjął dyskusji, domagając się zapowiedzi legalizacji Solidarności lub przynajmniej stwierdzenia, że sprawa będzie przedmiotem negocjacji. "Chodzi nam o wstępne wyrażenie woli politycznego uregulowania miejsca dla Solidarności - mówił Tadeusz Mazowiecki. - Kiedy taka deklaracja powstanie, kiedy będzie w tej sprawie jasne stanowisko, wtedy będzie postęp w dyskusji na inne tematy, np. o reformie gospodarczej". Wtórował mu Lech Kaczyński: "Jednoznaczna deklaracja intencji politycznych co do możliwości pluralizmu związkowego i miejsca Solidarności otwiera drogę do wszystkich spraw".

Spór o taką deklarację nie był kłótnią protokolarną. Chodziło o to, czy kwestia Solidarności zostanie rozwiązana przed innymi, czy też stanie jako jedna z wielu na porządku obrad Okrągłego Stołu. Dla obu stron była to sprawa zasadnicza. Opozycja uważała, że tylko legalizacja Solidarności daje gwarancje zachowania tożsamości i niezależności, bez czego trudno wchodzić w rozmowy z komunistami. Władzom szło o zapewnienie sobie glejtu bezpieczeństwa w postaci nowego systemu rządów uznanego przez opozycję.

"Jeśli stawiacie kwestię - najpierw Solidarność, potem reszta, to rozmowy nie mają sensu" - ostrzegał Ciosek. Ostatecznym jego argumentem był opór aparatu PZPR wobec Solidarności. "Panowie, musicie zrozumieć, że jesteśmy niewolnikami własnej bazy - członków partii. My możemy chcieć, ale baza?" - mówił.

"My też jesteśmy związani poglądami naszej bazy" - odparł Mazowiecki.

Wojna nerwów

Po czterech godzinach atmosfera zrobiła się nerwowa. Ciosek zaczął straszyć. "Nie wie Pan, co może nastąpić, jeśli wyjdziemy stąd z niczym" - rzucił. "Poczekamy, to nie potrwa długo - odparł Wałęsa. - Może aparatowi trzeba trzech miesięcy, żeby zrozumiał. Trzy miesiące, które wstrząsną krajem. I zmiany będą szybciej, niż się spodziewacie". Kiszczak też przybrał poważny ton: "Muszę lojalnie panów poinformować, że w najbliższym czasie nie ma szans na przegłosowanie słowa »Solidarność«. Spotkamy się chyba też za dłuższy czas". A nie można przewidzieć, co się stanie jutro, dodał Ciosek, sugerując upadek nastawionych na dialog z opozycją przywódców PZPR.

Tłumaczenie swej nieustępliwości obawą przed reakcją "frakcji zachowawczej" w PZPR trafiało chyba doradcom Wałęsy do przekonania. Nie można wykluczyć, że zagrożenie było; ekipa Jaruzelskiego stale musiała kluczyć, by reformując system nie utracić poparcia swej bazy politycznej. Ale trudno uwierzyć w otwarty bunt: tę groźbę eliminowała sama natura systemu władzy.

Wobec tych rozbieżności długo nie udawało się uzgodnić komunikatu końcowego. Strona rządowa proponowała tekst, w którym nie było mowy o Solidarności. "Wobec tego może powinniśmy przerwać nasze obrady - zaproponował ks. Orszulik. - Spożyjmy dary Boże ze stołu generała Kiszczaka i będziemy kontynuować". "Zapraszam, generale, na ostatnią wieczerzę" - wisielczo żartował Ciosek.

Oddajmy głos ks. Orszulikowi: "Stół był bogato zastawiony. Obsługiwali szybko i sprawnie kelnerzy. Przed każdym nakryciem stały dwa kieliszki, jeden na wódkę, drugi na wino. Robotnicy z Solidarności wódki nie pili. Przy stole nastąpiło znaczne odprężenie. (...) Przedstawiciele strony rządowej wychodzili do telefonu. Konferowali też w osobnym pomieszczeniu: gen. Kiszczak, L. Wałęsa i T. Mazowiecki".

Ryzykowna decyzja

Spotkanie szefów delegacji przełamało impas. Jego efektem była zmiana stanowiska liderów opozycji: zgodzono się na rządową wersję komunikatu, odstępując od żądania legalizacji Solidarności przed rozpoczęciem głównych negocjacji.

Aprobata odrzucanej dotąd propozycji władz, by zacząć dialog bez rozwiązania kwestii Solidarności, stanowiła gwałtowną zmianę taktyki opozycji. Skąd taka wolta?

Kiszczak ujawnił rozmówcom, że za parę dni nastąpi zmiana rządu. Miało to poprawić klimat polityczny dla rozmów Okrągłego Stołu i legalizacji Solidarności. Ta wieść zrobiła wrażenie. Wałęsa postanowił raz jeszcze zaryzykować wiarę w dobrą wolę partnera. Wytłumaczył swej delegacji, że należy się zgodzić, "by sprawy związkowe były wmontowane w szereg innych spraw, a tylko zakończenie obrad nie może się odbyć bez uzdrowienia spraw związkowych". Władysław Frasyniuk nie dał się przekonać, pozostali przyjęli do wiadomości decyzję lidera.

Mity Okrągłego Stołu

Nie trzeba było wspólnie z komunistami pić wódki i pozwalać się przy tym filmować. Wręcz nie należało tego robić. Skutki tego błędu ciągną się do dziś: gdyby nie ta fraternizacja, dużo spokojniej dyskutowalibyśmy dziś o sukcesach i porażkach Okrągłego Stołu

Pierwszą wojnę nerwów w Magdalence wygrali komuniści. Z uzgodnionego w bólach komunikatu można się było dowiedzieć, że "nastąpiło zbliżenie stanowisk". Głównymi tematami Okrągłego Stołu miały być: "model funkcjonowania państwa i życia publicznego, przyspieszenie rozwoju i modernizacja gospodarki narodowej, kształt polskiego ruchu związkowego". Termin rozmów określono na połowę października.

Wieczorem w mieszkaniu ks. Orszulika analizowano efekty spotkania - krytycznie. Jednak nieobecny w Magdalence Bronisław Geremek uznał je za sukces, twierdząc, że najważniejsze było faktyczne uznanie Solidarności za stronę dialogu przez władze. Poparł go ks. Orszulik, mówiąc, że do celu trzeba dochodzić stopniowo.

Nikt nie wiedział, że dojście do porozumienia potrwa jeszcze 7 miesięcy.

JAN SKÓRZYŃSKI (ur. 1954) jest historykiem. Wykładowca w Collegium Civitas. Opublikował m.in. „Krótką historię Solidarności 1980-1989” i „Okrągły Stół. Wynegocjowany upadek PRL” .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008