Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W filmie wypowiada się jedna z mieszkanek Pariacoto, małego miasteczka w peruwiańskich Andach, gdzie o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek prowadzili parafię i gdzie zostali zamordowani. „Kiedy spowiadałam się u o. Michała po maturze, spytał, czy jestem szczęśliwa. Odpowiedziałam: »Ojcze, będę szczęśliwa, kiedy dostanę się na uniwersytet«. Wtedy trochę inaczej patrzyłam na życie – tłumaczy się Peruwianka. – Starsze rodzeństwo, które już pracowało, zawsze mi powtarzało: »Musisz się uczyć, żeby odnieść sukces«. Tymczasem on odpowiedział: »Po co czekać tak długo? Teraz masz być szczęśliwa«”.
To jeden z momentów, w których poznajemy polskich franciszkanów bliżej. Trzeba przyznać, że podobnych scen nie ma w filmie zbyt dużo. Przygotowany przed beatyfikacją obraz ma perspektywę hagiograficzną – z góry zakłada świętość bohaterów, o których opowiada. Prezentowane świadectwa mają to potwierdzić. Reżyserowi i autorowi scenariusza, Krzysztofowi Tadejowi, nie chodzi zatem, by najpierw dociekać, jakimi Michał i Zbyszek byli ludźmi, co myśleli, jak patrzyli na świat, co lubili, a co ich irytowało. Widz lojalnie jest o tym uprzedzony od pierwszej sceny: na tle brzegu, łagodnie muskanego falami oceanu, pojawia się cytat z Ewangelii Mateusza: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Także tytuł nie pozostawia wątpliwości: „Życia nie można zmarnować”. To z kolei fragment wypowiedzi rzecznika franciszkańskiej prowincji o. Jana Marii Szewka, który pod koniec filmu mówi: „Życia nie można zmarnować umierając za Chrystusa – bo to jest miłość za miłość”. W każdym razie na film biograficzny o polskich męczennikach z Peru jeszcze musimy poczekać.
Analogia do Ewangelii
Nie znaczy to, że produkcji polskiej telewizji nie warto obejrzeć. Film zawiera mocne momenty. Odtworzona została scena egzekucji: ojcowie Michał i Zbigniew zginęli w Pariacoto o godzinie 21, po odprawionej wspólnie mszy w piątek 9 sierpnia 1991 r. Grupa około dwudziestu terrorystów z maoistowskiej organizacji Świetlisty Szlak otoczyła wieś i wtargnęła do domu parafialnego, zabierając zakonników na miejscowy cmentarz. Tam kazano im położyć się twarzą do ziemi. O. Michał został zabity strzałem w kark, o. Zbigniew strzałami w plecy i głowę. Razem z nimi zginął wójt Pariacoto. Reżyser użył migawkowego kadru przy nieostrym obiektywie i czerwonawym oświetleniu, potęgującym dramaturgię. Podobnie zdystansowanym nieostrym kadrem prezentowane są po raz pierwszy skrwawione koszule, które męczennicy mieli na sobie w chwili śmierci (od 5 grudnia staną się one relikwiami I stopnia). W filmie pokazana jest także zakrwawiona kartka „z dowodem winy” polskich franciszkanów, czyli napisem „W ten sposób umierają sługusy imperializmu”, którą terroryści przyczepili do pleców o. Zbigniewa.
CZYTAJ TAKŻE:
Lekcja męczenników z Pariacoto. - Opowieść o polskich męczennikach to na początku dwie odrębne historie, które toczą się 12 tys. km od kraju - pisze Artur Sporniak.
Świadkiem ostatnich chwil zakonników była jedna z pracujących w parafii sióstr bezhabitowych (to te właśnie siostry jako pierwsze już w 1970 r. odpowiedziały na apel peruwiańskiego Episkopatu, by pomóc zniszczonemu przez trzęsienie ziemi Pariacoto; wybudowały tu kościół i czekały aż 18 lat na kapłanów). S. Berta Hernandez opowiada, że terroryści zażądali przyprowadzenia przebywających w klasztorze postulantów. O. Zbigniew stanowczo się temu sprzeciwił. „Weźcie mnie – odpowiedział. – Ich zostawcie”. Później ryzykując życiem siostra wskoczyła do samochodu, w którym terroryści przetrzymywali związanych ojców, i uczestniczyła w niby-sądzie nad nimi. „Jesteście sojusznikami CIA – powiedział jeden z nich. – Po co tu przyjechaliście? Tylko tumanicie lud tymi kazaniami, a lud się nie broni. – Ale czego chcecie od nas? – pyta Michał. A tamten dalej swoje: – Służycie Jankesom. Chcecie mieć wszystko, samochody, dobra... Księża mówią: – My nic nie mamy. Wszystko jest własnością kurii, nie naszą. Michał w końcu pyta: – Przyjacielu, jeśli popełniliśmy błąd, to powiedz jaki”.
W tej rozmowie emerytowany biskup Chimbote Luis Bambarén, który zaprosił polskich franciszkanów do Peru, a potem ich ciała pochował w kościele w Pariacoto, widzi analogię do dialogu Jezusa ze swoimi prześladowcami. Jezus także nie chciał narażać swoich uczniów podczas pojmania w Ogrodzie Oliwnym, a potem pytał Sanhedryn, co złego uczynił.
Nic już nie cieszy
Świadectwo męczeńskiej śmierci polskich misjonarzy jest znane. W filmie prezentowane jest także świadectwo najbliższych o. Michała i o. Zbigniewa. Jedna z dwóch sióstr Michała Tomaszka próbowała odciągnąć go od zakonu. „Twój brat założył rodzinę, ma żonę, nie żal ci?” – pytała. Jego brat Marek z kolei prosił, żeby nie wyjeżdżał na misję, dopóki ich mama żyje. Oboje prosili bezskutecznie. Przejmujące jest wyznanie Marii Kozieł, siostry Michała Tomaszka, o samobójczej śmierci ich ojca w 1969 r., popełnionej w chwili, gdy reszta rodziny przebywała w kościele. Młody Michał miał wówczas dziewięć lat.
Ale kulminacyjnym momentem filmu jest świadectwo matki o. Zbigniewa, która po raz pierwszy zgodziła się wypowiedzieć o męczeństwie syna: „Modliłam się, żeby nic złego się nie stało, i msze zamawiałam w tej intencji. Ale Pan Bóg dał inaczej. Żyje się, bo się żyje. Nic nie cieszy już w życiu. Co zrobili, niech Bóg osądzi. Ja nie mam pretensji, nie mam złych myśli. Już w rękach Bożych jest wszystko”.
Prawda i pojednanie
Film, jak przystało na hagiografię, ma budujący finał. Założyciel i przywódca maoistowskiego Świetlistego Szlaku, który odpowiada za śmierć 70 tys. osób i który wydał rozkaz zamordowania także polskich zakonników, profesor filozofii Abimael Guzmán, trafił do więzienia w 1992 r. i został skazany na dożywocie. O spotkaniu z nim i jego towarzyszami opowiada w filmie bp Bambarén (terroryści dwukrotnie organizowali zamachy na jego życie). „Guzmán poprosił mnie o rozmowę w cztery oczy. Powiedział: – Ekscelencjo, nie mogę spać, jestem głęboko roztrzęsiony. Chcę przeprosić za to, co zrobiłem, Kościół i społeczeństwo. Przyznał, że błędem było uciekanie się do walki zbrojnej. Potem wyciągnął do mnie rękę. – Chwileczkę, profesorze – odpowiedziałem. – Najpierw chcę się dowiedzieć, dlaczego kazał pan zakonników zlikwidować. Pragniemy wszcząć proces beatyfikacyjny i musimy koniecznie wiedzieć, dlaczego zginęli. Czy dlatego, że pańskim zdaniem religia to opium dla ludu – z nienawiści? Odpowiedział, że tak, i dlatego prosi o wybaczenie. Wtedy wstałem, uściskałem go i pojednaliśmy się”.
Polscy franciszkanie, mimo zagrożenia po śmierci swoich współbraci, nie wycofali się z Pariacoto. Dzisiaj misję prowadzi m.in. o. Jacek Lisowski, którego świadectwo pojawia się na końcu filmu. ©℗
ŻYCIA NIE MOŻNA ZMARNOWAĆ, reż. Krzysztof Tadej; prod. Telewizja Polska 2015; Program 1, piątek 4 grudnia, godz. 20.15.
ZBIGNIEW STRZAŁKOWSKI I MICHAŁ TOMASZEK NIE BYLI RÓWIEŚNIKAMI – pierwszy urodził się w Zawadzie pod Tarnowem w 1958 r., drugi w Łękawicy koło Żywca dwa lata później. Formację w klasztorze franciszkanów konwentualnych w Krakowie przechodzili także w różnych rocznikach, ale połączyła ich przyjaźń i wspólne marzenie: wyjazd na misję. Przyjaźń oraz misyjne marzenie dzielił z nimi również o. Jarosław Wysoczański, który w filmie opowiada o ich męczeństwie i wspólnej pracy. Wszyscy trzej trafili do Pariacoto. Przy okazji obejrzenia filmu „Życia nie można zmarnować” – ma być prezentowany po wieczornych Wiadomościach 4 grudnia – warto sięgnąć po lekturę świadectwa o. Wysoczańskiego, publikowanego w czerwcu na tych łamach („Lekcja męczenników z Pariacoto”, „TP” nr 24/2015). O. Jarek opisuje atmosferę Krakowa lat 80., kiedy to chłonęli wszystkie możliwe wydarzenia kulturalno-religijne, m.in. pod pretekstem niedzielnego wychodzenia na łyżwy na Grzegórzecką, słuchali homilii ks. Tischnera w kościele św. Anny. A będąc już w środku peruwiańskich Andów, 11 tys. km od Polski, zamówili prenumeratę „Tygodnika Powszechnego” i po kolei go czytali. Prenumerata urwała się w sierpniu 1991 r. ©℗