Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy pod koniec stycznia nie pojawił się na wybiegu w paryskim Grand Palais – na zakończenie pokazu kolekcji haute couture, którą zaprojektował dla Chanel – dużo mówiło się o złym stanie jego zdrowia (chorował na raka trzustki).
Projektowaniem mody zajmował się od lat 50. XX w., był też fotografem. Tworzył dla wielu marek, ale najważniejsze były dwie: włoski dom mody Fendi (pracował w nim od 1967 r.) i francuski Chanel, którego dyrektorem artystycznym był przez ponad 35 lat. Sprawił, że jedna z najbardziej luksusowych marek świata pozostała wierna swojej tradycji, ale była zarazem nowoczesna, ciągle świeża i nieustannie pożądana.
Warto zapamiętać go za wizjonerskie podejście do mody i pokazy robione z wielkim rozmachem. Ale Karl Lagerfeld to nie tylko rzeczy piękne. Często i chętnie krytykował kobiety o pełniejszej figurze czy modelki „plus size”. Negował istnienie problemu promowania niezdrowo wychudzonych modelek i zatrudniania ich na wybiegach – ironizował, że krytykują je tylko „grube mumie”, które z chipsami siedzą przed telewizorem.

Gdy w 2017 r. atakował Angelę Merkel za politykę otwartych drzwi dla imigrantów, entuzjastycznie odwoływał się do Holokaustu.
Za kulisami świata mody pojawiały się oskarżenia o mobbingowanie modeli i modelek, a nawet o wykorzystywanie seksualne. Gdy w jednym z wywiadów z nim poruszono temat #MeToo, Lagerfeld powiedział: „Jeśli nie chcesz ściągać spodni, nie zostawaj modelką! Dołącz do zakonu, w klasztorze zawsze będzie miejsce dla ciebie”. ©℗