Pięć pokus synodalnych

Synod Biskupów zakończony w niedzielę beatyfikacją papieża, który powołał do życia tę instytucję – Pawła VI – różnił się od poprzednich nie tylko tym, że był pierwszym etapem prac, które zostaną podjęte za rok.

20.10.2014

Czyta się kilka minut

 /
/

Różnił się też niespotykaną dotąd liczbą uczestników świeckich, swobodą wypowiedzi oraz ogromnym zainteresowaniem mediów. Omawiano problemy rodziny, ale w publicznym odbiorze miała to być próba sił między „konserwatystami” a „liberałami”, którzy chcą, by Kościół głoszone zasady lepiej dostosował do panujących dziś obyczajów (np. uznając za godziwe związki niesakramentalne oraz małżeństwa homoseksualne, dopuszczając do komunii św. rozwiedzionych i powtórnie zaślubionych cywilnie). Z medialnego przekazu zdawało się wynikać, że papież jest raczej po stronie tych ostatnich.

Stanowisko Synodu (który ma głos doradczy; decydujący głos należy do papieża) ma się klarować przez najbliższy rok, do następnej sesji. Media donosiły o ostrym sporze, wręcz sugerowały rysujące się widmo schizmy, kiedy ogłoszono końcową relację z obecnej sesji, czy raczej jej projekt, który potem został poddany ocenie ojców synodalnych i paragraf po paragrafie głosowany. Po dyskusji w grupach językowych ojcowie Synodu głosowali: na 62 paragrafy pierwotnego tekstu, 59 zyskało wymagane 2/3 głosów. Trzy (dotyczące komunii dla rozwiedzionych i powtórnie poślubionych oraz związków homoseksualnych) otrzymały większość, jednak nie 2/3 głosów.

Papieskie przemówienie końcowe (przyjęte przez uczestników trwającą 5 minut owacją na stojąco) przywróciło sprawom właściwe proporcje. Papieża rozbieżność opinii nie zmartwiła, wręcz przeciwnie: cieszył się, że nie panował marazm jednomyślności. Nie przerażały go opinie wychodzące poza dotychczasową praktykę Kościoła. Mówił, że Synod to jest droga, a na drodze bywamy kuszeni.

Wymienił te pokusy: pierwsza to pokusa wrogiego usztywnienia, usiłowanie zamknięcia się w tym, co napisane (litera), niedopuszczanie, by nas Bóg zaskoczył, Bóg niespodzianek (duch), pozostawanie w obrębie pewności tego, co znamy, a nie wychodzenie ku temu, czego jeszcze powinniśmy się nauczyć i co powinniśmy osiągnąć. To, od czasów Jezusa, pokusa gorliwców, skrupulatnych i zatroskanych, zwanych dzisiaj „tradycjonalistami”. Także intelektualistów. Kolejna pokusa: destruktywnej poczciwości, która w imię oszukańczego miłosierdzia bandażuje rany, zamiast je leczyć, która zajmuje się objawami, a nie przyczynami, i nie sięga do korzeni. To pokusa poczciwców, lękliwych, a także tzw. „liberalnych progresistów”. I jeszcze pokusa przemienienia kamieni w chleb, by przerwać długi, ciężki i bolesny post, a także pokusa, by przemienić chleb w kamienie i rzucić nimi w grzeszników, w słabych i chorych; by przemienić go w nieznośne jarzmo. Kolejna to pokusa zejścia z krzyża, aby zadowolić ludzi, by nie pozostać na nim dla wypełnienia woli Ojca; by kłaniać się temu, co światowe, zamiast to oczyszczać i podporządkować się Duchowi Świętemu. I wreszcie pokusa, by pominąć depozyt wiary, uważając siebie nie za jego strażnika, ale właściciela. Albo, z drugiej strony, pokusa lekceważenia rzeczywistości przy pomocy rozmywającego wszystko języka, tak by mówiąc wiele, niczego nie powiedzieć. Nazywano to bizantynizmem.

Głos papieża był spokojny. Pokusy go nie przerażają, nawet – jak powiedział – wręcz go ucieszyły, bo zmuszają do myślenia. Uspokajał tych, którzy różnice zdań na Synodzie traktowali jak wojnę domową. Kościół, zapewniał, jest „jeden, święty, katolicki i apostolski, złożony z grzeszników potrzebujących Jego miłosierdzia. Taki jest Kościół, prawdziwa oblubienica Chrystusa, która stara się być wierna swemu Oblubieńcowi i Jego nauce. Kościół, który się nie boi jeść i pić z prostytutkami oraz publikanami”. Mówił też o roli papieża, trochę jakby nie mówił o sobie, ale o swoim urzędzie. Jakby chciał powiedzieć: to nie ja Bergoglio, ale papież czuwa i będzie czuwał nad wiernością.

To piękne przemówienie warte jest uważnej lektury. Tłumaczy sens obranego przezeń sposobu działania Synodu, sens kolegialności i wreszcie sens istnienia Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2014