Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Istotnie: trudno nie zauważyć pewnych analogii, choć istnieją również różnice. Synod biskupów to nie sobór – ma charakter doradczy, na soborze zaś kolegium biskupów wykonuje swą władzę w całym Kościele. Nie znaczy to, że synod nie ma wpływu na rządy Kościołem. Jego dokumenty, podpisane przez papieża, są wyrazem kolegialności w Kościele, a szybkość realizacji przez Franciszka postulatu III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów (5–9 października 2014) o uproszczeniu procedur orzekania nieważności małżeństwa okazała się dla niektórych wręcz zaskakująca. Narzekano np. na brak wcześniejszej debaty i konsultacji, choć papieska decyzja była właśnie owocem kolegialnej refleksji synodalnej.
Jak mówiono o Soborze, tak można powiedzieć i o zbliżającym się zgromadzeniu synodalnym (4–15 października 2015), że już istnieją dwa Synody: jeden – wytwór medialnej wyobraźni, drugi – realny, do którego Kościół się przygotowuje.
Jest jednak głębsze podobieństwo: Sobór dotykał spraw uznanych za paradygmat Kościoła, a obecny Synod podejmuje jeden z parady- gmatów – istotną dla Kościoła kwestię sposobu rozumienia rodziny i małżeństwa. Dla patrzących z daleka rzecz się sprowadza do kwestii dopuszczania osób rozwiedzionych i powtórnie poślubionych (cywilnie) do Komunii św., a pośrednio – do nierozerwalności małżeństwa. Drugim wyeksponowanym przez media tematem jest określenie stanowiska Kościoła wobec związków partnerskich, w tym homoseksualnych. Mniejsze medialne zainteresowanie zdają się budzić tematy antykoncepcji, in vitro i gender, które także zostaną podjęte na Synodzie.
Sobór Watykański II poprzedziły dziesięciolecia pracy wielkich teologów i dramatycznej niekiedy debaty teologicznej. Dziś taka debata również się toczy, o czym świadczy zamieszczony w tym numerze „TP” wywiad z kard. Christophem Schönbornem. Polaryzacja stanowisk nie jest wymysłem dziennikarzy. Podział na obrońców dotychczasowego sposobu rozumienia doktryny i dotychczasowej praktyki duszpasterskiej Kościoła oraz na zwolenników zmian jest oczywisty. Materia sporów rozciąga się od kwestii „między rygoryzmem i miłosierdziem” (np. artykuł teologa-emeryta Domu Papieskiego kard. Georges’a Cottiera w „La Civiltà Cattolica”) po kwestie egzegetyczne (np. książka teologa i patrologa, profesora Papieskiego Instytutu Biblijnego, kameduły Guida Innocenza Gargano, który dowodzi, że Jezus nie zniósł danego ze względu na „twardość serc” Mojżeszowego prawa do rozwodu).
Watykaniści skrzętnie odnotowują głosy kardynałów i biskupów – zwolenników utrzymania dotychczasowych zasad duszpasterskich i doktrynalnych w kwestii sakramentu małżeństwa – oraz ich książki. Wstęp do jednej z nich („Bóg albo nic”), prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego kard. Roberta Sarah, napisał sekretarz Benedykta XVI abp Georg Gänswein, a sam papież emeryt skierował do autora list z gratulacjami.
Niektórzy komentatorzy, np.Sandro Magister, uważają, że Franciszek przez nominacje na kluczowe funkcje synodalne i kompozycję listy zaproszonych przez siebie uczestników Synodu (nominacje i pominięcia, np. niezaproszenie kard. Ennio Antonellego, przez pięć lat przewodniczącego papieskiej Rady ds. Rodziny) stara się wspierać skrzydło zwolenników zmian w duchu kard. Waltera Kaspera. Jest w tym sporo racji: papież nie ukrywa przekonania, że w wielu sprawach Kościół wymaga odnowy, szuka więc sprzymierzeńców. Jednak na Synodzie będą poważnie reprezentowani także zwolennicy status quo.
Można na to patrzeć jak na walkę PiS-u z PO, ale w ten sposób niczego się nie zrozumie. Bo w tym sporze wszystkim chodzi nie o władzę, tylko o prawdę Ewangelii, a ostatnie słowo – wierzę w to głęboko – i tak będzie miał Duch Święty. ©℗