Park Geun-hye w sidłach zemsty

24 lata więzienia i grzywna o równowartości ponad 17 mln dolarów. Taki wyrok – po ponad rocznym procesie o korupcję – usłyszała była prezydent Korei Południowej.

16.04.2018

Czyta się kilka minut

W drodze na rozprawę, Seul, sierpień 2017 r. / KIM HONG-JI / REUTERS / FORUM
W drodze na rozprawę, Seul, sierpień 2017 r. / KIM HONG-JI / REUTERS / FORUM

Sąd uznał, że pani Park Geun-hye miała żądać aż 22 mln dolarów łapówek od trzech największych konglomeratów biznesowych w kraju: Samsunga, Lotte i SK Group. Dla 66-letniej kobiety tak wysoki wyrok (gwałciciele i zabójcy rzadko kiedy dostają tu więcej niż 10 lat) w praktyce może oznaczać dożywocie. Jej przyjaciółkę Choi Soon-sil skazano na 20 lat – Park dzieliła się z nią sprawami najwyższej wagi państwowej i przekazywała jej pieniądze.

Czy naprawdę zasłużyła

Kara takiego kalibru dla kogoś, kto pełnił funkcję głowy państwa, mogła szokować świat. W Korei Południowej większość przywitała ją jako upragnioną sprawiedliwość. Protestujący w obronie byłej prezydent to głównie emeryci, z sympatią wspominający jej ojca, generała Park Chung-hee, którzy rządził krajem w latach ­1963-79. Grupa ta stanowi obecnie margines.

Trudno jednak odrzucić przekonanie, że Park – niezależnie od jej winy – stała się politycznym kozłem ofiarnym. W chwili kryzysu wielu sojuszników odwróciło się od niej. W mediach robiono z niej dyktatorkę, marionetkę w rękach „szamanki” Choi Soon-sil, a nawet morderczynię. Wielu Koreańczyków wierzy, że to ona ponosi winę za katastrofę promu Sewol w 2014 r. (zginęło w niej ponad 300 osób). W koreańskich mediach i internecie Park stała się ucieleśnieniem zła. Tymczasem gdy jeszcze w 2013 r. obejmowała władzę, uzyskała najwyższy wynik w historii wyborów powszechnych w Korei (51 proc.).

Praktycznie każdy z poprzednich rządzących miał coś na swoim sumieniu. Pytanie, czy Park zasłużyła na tak surowy wyrok? Bez wątpienia była łatwym celem, bo była kobietą – pierwszą na takim stanowisku w historii kraju o silnie patriarchalnej kulturze. Jej dzieciństwo w cieniu zamordowanych rodziców (oboje zginęli w zamachach) i samotność nie tylko nie okazały się czynnikiem łagodzącym, lecz zostały wykorzystane przeciw niej. Jak pisałem na tych łamach, było to polowanie na czarownice [patrz „TP” nr 48/2016 – red.]. Sąd nad nią został już ogłoszony jako wielkie zwycięstwo nowej administracji obecnego prezydenta Moon Jae-ina.

Dobijanie przegranych

Polityka w Korei Południowej jest brutalna: wygrany zgarnia wszystko i nie bierze jeńców. Pierwszy prezydent Rhee Syngman (rządził w latach 1948-60) musiał uciekać z kraju, a prezydent Park Chung-hee (1963-79) został zastrzelony przez szefa służb specjalnych. Chun Doo-hwan (1979-88) i jego następca Roh Tae-woo (1988-93) zostali osądzeni w 1996 r., gdy władzę objęła opozycja – pierwszy za masakrę na studentach otrzymał wyrok śmierci, drugi 22,5 roku więzienia za korupcję (rok później obu zwolniono, za wstawiennictwem prezydenta Kim Dae-junga, który sam kilka lat spędził w celi śmierci). Liberalni prezydenci Kim Young-sam ­(­1993-98), wspomniany Kim Dae-jung (1998–2003) i Roh Moo-hyun (2003-08) uwikłani byli w afery korupcyjne, a członkowie ich rodzin usłyszeli wyroki skazujące (Roh popełnił samobójstwo, prawdopodobnie nie mogąc znieść wstydu).

Najwidoczniej obecnie rządzący nie dostrzegają dziejowej prawidłowości. Mówiąc językiem klasyków polskiej polityki, postanowili „dorżnąć watahę”. Następny w kolejce po Park Geun-hye jest Lee ­Myung-bak – prezydent w latach ­2008-12, też z obozu konserwatystów. Właśnie usłyszał 14 zarzutów, w tym przekupstwa, nadużywania władzy czy fałszowania wyborów. Tzw. postępowcy z rządzącej dziś Partii Minju uważają, że skazanie go będzie kolejnym krokiem na drodze do historycznej sprawiedliwości.

Nie widzą przy tym różnicy między autokratą a politykiem wybranym demokratycznie. Kim Min-seok – szef think tanku rządzącej partii – mówił miesiąc temu, że Lee i Park wraz z dyktatorami poprzedniej epoki reprezentują „antydemokrację, zdradę, współpracę z Japonią, podział Półwyspu i zimną wojnę”. Wzniosłe hasła są tu przykrywką dla brutalnej zemsty.

System trwa

Jeśli skazanie Park Geun-hye ma pełnić rolę egzorcyzmu na niestabilnym społeczeństwie, to jest on niepełny i chwilowy. Niejaki Jay Y. Lee – faktyczny szef Samsunga – opuścił w lutym więzienie z uśmiechem na twarzy. Wyrok 5 lat za oferowanie łapówek Choi (wspomnianej przyjaciółce pani prezydent) został zamieniony przez sąd apelacyjny na dwa lata w zawieszeniu.

Wielu badaczy Korei Południowej wskazuje, że źródłem problemów kraju jest specyficzny system, w którym tzw. czebole – wielkie konglomeraty ekonomiczne, jak Samsung – od lat ingerują w politykę.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2018