Papieżem się nie gra

Jan Paweł II nie przyjedzie w tym roku do Polski. To smutne. W tym smutku warto jednak zapytać, czym się właściwie martwimy. Wielu żałuje, że Papież nie powie tego słowa, które zawsze umiał znaleźć na tę chwilę, w której nas odwiedzał; słowa, które wbrew pozorom zapada w pamięć, przynosi owoce. Ja żałuję, że nie będzie nam dane spotkać Go raz jeszcze jako wielkiego świadka wiary.

23.01.2005

Czyta się kilka minut

Przypomnijmy przebieg wydarzeń.

9 listopada 2004 Katolicka Agencja Informacyjna doniosła, że Jan Paweł II przyjął na audiencji kard. Józefa Glempa. Po spotkaniu zapytano Prymasa, czy Papież przyjedzie do Polski. Odpowiedział: “Ja bym nie pytał »czy przyjedzie«, bo to jest oczywiste; natomiast pytaniem jest »kiedy?«".

Wiadomość została potwierdzona 20 grudnia. W biuletynie KAI mogliśmy przeczytać: “W październiku ub. r., po jednej z wizyt w Watykanie, prymas Glemp powiedział: »Ojciec Święty jest pełen nadziei, że do nas przyjedzie«". “W podobnym tonie - czytamy dalej - wypowiadał się po spotkaniu z papieżem w Watykanie premier Belka. W grudniu organizator papieskich pielgrzymek, biskup Boccardo, brał pod uwagę wizytę Jana Pawła II w Polsce".

W styczniu 2005 r. stanęła na porządku dziennym delikatna sprawa przyspieszenia wyborów parlamentarnych. 11 stycznia marszałek Włodzimierz Cimoszewicz zaproponował wysuwaną przez władze SLD datę 19 czerwca. Wtedy podniosły się głosy, że na ten dzień (ściślej, że na 18 i 19 czerwca) jest zaplanowana papieska wizyta. Szef klubu PiS Ludwik Dorn wyraził przekonanie, że lewica specjalnie chce wyborów 19 czerwca, bo elektorat prawicy uda się na spotkanie z Papieżem, co wpłynie na frekwencję i wynik głosowania. Dalej jeszcze szła interpretacja lidera PO. Jan Maria Rokita twierdził, że ta data to “balon próbny". Jeżeli będzie wiadomo, że 19 czerwca będzie w Polsce Papież, SLD ogłosi, że wybory nie mogą się odbyć tego dnia, a wtedy Sojusz będzie rządził do jesieni. Prezydent Kwaśniewski przyznał, że nie rozumie “zamętu związanego z wizytą papieża w Polsce". “W ogóle w planie tego nie było, ani nie dyskutowano nawet na temat takiego terminu wizyty..." - powiedział Aleksander Kwaśniewski.

I tak rozpoczęła się gra Papieżem. Wszystko wskazywało na to, że jeśli rządząca obecnie koalicja i parlament pozostaną do jesieni, to zostaną dzięki Janowi Pawłowi II.

Tego Watykan nie mógł ścierpieć. Odpowiadając 12 stycznia na pytanie dziennikarzy, zabrał głos rzecznik Stolicy Apostolskiej, dr Joaquín Navarro-Valls. Jego wypowiedź znalazła się w biuletynie watykańskiej Sala Stampa, co jako żywo nie dzieje się ze wszystkimi odpowiedziami na pytania dziennikarzy. Zapytanie było koniecznym punktem wyjścia. Sam z siebie Watykan nie mógł przecież “odwoływać" podróży, która nigdy nie została zapowiedziana. Oświadczenie było zwięzłe: “Na ten rok nie jest przewidziana podróż Ojca Świętego do Polski, kraju, w którym w 2005 r. odbędzie się kampania wyborcza" (w oryginale włoskim nie jest powiedziane “kampania wyborcza", ale delikatniej: “consultazioni elettorali").

Pewnej subtelności oświadczenia można się jednak dopatrywać w lekko ukrytym braku powiązań przyczynowych. Dwa stwierdzenia: “podróż do Polski nie jest przewidziana" i “w tym kraju odbędzie się kampania..." znalazły się obok siebie, nie zostały jednak połączone kauzalnym “ponieważ".

Odczytuję w tym reakcję na opisane wyżej poczynania. Ostrzeżenie, by Papieża nie mieszać do politycznych rozgrywek.

I na tym sprawa mogła się zakończyć, gdyby nie jakiś mądry dziennikarz, który pobiegł do “polskich kół dobrze poinformowanych" i obwieścił, że wypowiedź rzecznika Watykanu niczego jeszcze nie przekreśla, bo być może Papież jednak w tym roku przyjedzie do Polski. Podróż wprawdzie nie jest przewidziana, ale wszak zdarzały się papieskie podróże nieprzewidziane, więc rodacy nie traćcie nadziei. Efekt został osiągnięty, bo zamieszanie nadal trwało, aż do 15 stycznia, kiedy z ekranów TVP 3 przemówił jeden z najbliższych współpracowników Papieża (wydarzenie chyba bez precedensu!). Ks. prałat Paweł Ptasznik powiedział, że “oświadczenie rzecznika prasowego Watykanu było jednoznaczne: w papieskich planach na ten rok nie przewiduje się pielgrzymki do Polski". Dodał, że jeśli ktokolwiek dopuszczał taką możliwość, to “nie miał podstaw, a zwłaszcza uprawnień, aby podawać w wątpliwość oświadczenia Joaquína Navarro-Vallsa". Wyjaśnił też, że “w oświadczeniu była mowa o roku wyborczym, a nie o konkretnej dacie. Tak więc bez względu na to, kiedy odbędą się wybory, pielgrzymka w tym roku nie jest brana pod uwagę. Jest zasadą Stolicy Apostolskiej, że Ojciec Święty nie odwiedza krajów, w których prowadzona jest kampania wyborcza. Chodzi o poszanowanie wolności obywateli w podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących przyszłości ich państwa". I wreszcie, zapytany, czy to wyjaśnienie należy traktować jako oficjalne stanowisko Stolicy Apostolskiej, ks. Ptasznik odparł: “Tak. Przykro mi, że muszę pełnić rolę tego, który przynosi nie najlepsze wieści, ale zostałem upoważniony do złożenia tego wyjaśnienia".

Ksiądz prałat, człowiek młody, nie pamięta, że nawet w Polsce Jan Paweł II tę rzekomą “zasadę Stolicy Apostolskiej" dwukrotnie naruszył, odwiedzając nasz kraj w 1995 r. - sześć miesięcy przed wyborami prezydenckimi, i w 1997 r. - niespełna cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi. Przyjął też dość ostentacyjnie 27 sierpnia 1990 r., a więc trzy miesiące przed wyborami, jednego z kandydatów na prezydenta. Nikt wtedy nie protestował, a to dlatego, że nikt w swojej wolności nie poczuł się zagrożony.

Z niedawnych wydarzeń płynie wiele nauk. Pierwsza, już z genezy całej tej niezbyt poważnej historii: że we wszystkim, co dotyczy Stolicy Apostolskiej, należy trzymać się obowiązujących reguł, nawet jeśli się jest rodakiem papieża. Skoro katolicka agencja musi z dziecięcą wiarą i bez sprawdzenia przekazywać wszystko, co wychodzi z ust hierarchii, to już politycy nie powinni poprzestawać na wiadomościach agencyjnych. Po to jest ambasada przy Stolicy Apostolskiej, nuncjusz w Polsce, aby potem nie być o niecne machinacje osobą Papieża podejrzanym. Dla interesujących się Polską dziennikarzy natomiast jeszcze jedna lekcja ostrożności, gdy chodzi o “polskie koła w Rzymie dobrze poinformowane". Już w przeszłości były napominane (te koła), by nie wchodziły w rolę papieskiego rzecznika - jak widać daremnie. Co zrobić z kimś, kto święcie wierzy w swą misję i w to, że właśnie on jest zawsze najlepiej poinformowany?

Tak więc Roma locuta, Papież w tym roku nie przyjedzie, causa finita. Nie dlatego, że coś powiedział marszałek Cimoszewicz, poseł Dorn czy poseł Rokita, ale nie przyjedzie, bo “chodzi także o stan zdrowia Ojca Świętego. Chociaż byśmy chętnie widzieli go każdego dnia w Polsce, to trzeba pamiętać, że on ma swoją troską objąć cały świat... przy tym stanie zdrowia" - jak powiedział abp Stanisław Gądecki.

To smutne. W tym smutku warto jednak zapytać, czym się właściwie martwimy. Odpowiedzi będą z pewnością różne. Ksiądz Prymas martwi się, że Kongres Eucharystyczny odbędzie się bez obecności Papieża i że Papież nie poświęci murów świątyni Opatrzności Bożej. Ojciec Jan Góra martwi się, bo już widział Jana Pawła II na Lednickich Polach. Wielu z pewnością żałuje, że nie przeżyje tych chwil, w których, na co dzień skłóceni i wzajemnie nieufni, nagle stajemy się lepsi, bliscy sobie i zjednoczeni. Wielu żałuje, że Papież nie powie tego słowa, które zawsze umiał znaleźć na tę chwilę, w której nas odwiedzał; słowa, które wbrew pozorom zapada w pamięć, przynosi owoce. Ja żałuję, że nie będzie nam dane spotkać Go raz jeszcze jako wielkiego świadka wiary. W dobie laicyzacji życia Jan Paweł II stał się dla Polaków nieocenionym wsparciem. Może dlatego ten proces u nas przebiega inaczej, może zamiast odwodzić od wiary stał się czasem jej pogłębienia i uwewnętrznienia także dlatego, że Jan Paweł II swoją osobą mówi dobitnie, że wiara w Boga jest sprawa poważną? Bo można się zżymać na takie czy inne wymagania stawiane przez Papieża, nie można jednak - przynajmniej w Polsce - traktować Go niepoważnie. I wtedy, kiedy był pełen energii, i teraz, gdy w cierpieniu mówi, że wiara w Chrystusa to sprawa najważniejsza. Kiedy przyjeżdża, kiedy na Niego patrzymy, kiedy słuchamy Go, pochłonięci na co dzień tym, co pilne, zaczynamy dostrzegać i to, co jest ważne. Do tego potrzebna jest Jego obecność.

Może teraz, kiedy wiemy, że nie przyjedzie, uda nam się, jak wtedy na krakowskich Błoniach bez Niego, raz jeszcze odkryć moc tego świadectwa?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2005