Pamięć i testament

"Pamiętajcie o waszych przełożonych, którzy głosili wam Słowo Boże, a rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę. Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam - także na wieki. Nie dajcie się zwieść różnym obcym naukom (Hbr 13, 7n).

27.03.2006

Czyta się kilka minut

/fot.E.Lempp /
/fot.E.Lempp /

Być może to właśnie jest tekst, który powinien nas wprowadzać w nastrój 2 kwietnia. Każdy z nas może w jakiejś mierze powiedzieć, że tym, który głosił mu Słowo Boże, był Jan Paweł II. Chcemy o nim pamiętać; chcemy także rozpamiętywać koniec jego życia (jego odchodzenie "do domu Ojca") i odnaleźć w sobie wiarę, której wówczas dał najmocniejsze świadectwo. Natchniony tekst utwierdza nas w potrzebie takiej refleksji - wręcz nakazuje ją - a więc także broni przed łatwymi oskarżeniami: o tani sentymentalizm, o płytkie przywiązanie do osoby (ale już nie do przesłania) "wielkiego Rodaka", o niedojrzałość wiary, która zatrzymała się w ważnych dla siebie doświadczeniach rok temu i nie jest zainteresowana tym, co - przecież w Duchu Świętym - dzieje się w Kościele. Autor Listu do Hebrajczyków nie prześlepia tego, co nieprzemijalne i niezmienne; co nie umiera: ludzi skonfrontowanych ze śmiercią nawet najdoskonalszych "przełożonych" wzywa do stałości - postaw, przekonań, wartości, przestrzega przed gonitwą za nowością (możliwie najbardziej egzotyczną...). Owa stałość bierze się z osobistego związku z Chrystusem - wczoraj i dziś, i na wieki, tym samym. Pytanie o stałość naszych przekonań i postaw, wrażliwości i solidarności, objawionych rok temu, stawiane jest nam niemal nieustannie, sami je stawiamy - sobie i innym.

---ramka 419549|strona|1---Pamiętajcie o swoich przełożonych - w greckim tekście występuje tutaj słowo hegouménos, dosłownie "przewodnik": pamiętajcie o swoich przewodnikach! Papież był przewodnikiem. Pokazywał drogę, sam nią szedł, wyprzedzając każdego z nas o dobrych kilka kroków (tym wyraźniej, im był starszy...). Nie jest rzeczą przewodnika mówić o sobie; sensem jego powołania jest zainteresowanie rzeczywistością, po której "oprowadza" (zabytki, muzea, góry itd.). Właśnie dlatego liczy się to, w jaki sposób przewodnicy odchodzą - rozpamiętujcie koniec ich życia...

Papież "odchodził" już od dawna. I wcale nie dlatego, że coraz częściej zapadał na zdrowiu i stawał się fizycznie coraz słabszy. "Odchodzenie" Jana Pawła II dokumentuje nie żadna karta choroby, lecz jego testament, który - jak wiemy - zaczął pisać w roku 1979, a więc w pierwszym roku pontyfikatu, ponad ćwierć wieku przed swoją śmiercią. "»Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przyjdzie« (por. Mt 24, 42) - te słowa przypominają mi ostateczne wezwanie, które nastąpi wówczas, kiedy Pan zechce. Pragnę za Nim podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddaję w ręce Matki mojego Mistrza: TOTUS TUUS".

Spokój, z jakim Papież mówi o śmierci (powracając do niej wielokrotnie w tekście), jest uderzający. Ale dla niego życie w perspektywie śmierci (dla wszystkich niejasnej, niepewnej i niewiadomej) jest właśnie źródłem światła, pewności i nadziei. Pewność śmierci jest dla Jana Pawła II pewnością Opatrzności. Akceptacja śmierci jest owocem doświadczenia pozostawania w rękach Boga: to On decyduje, On wyznacza Początek i Kres. Ze wzmożoną pewnością Papież wiedział to po 13 maja 1981 r.: "inna ręka strzelała, a inna prowadziła kulę...". Życie w perspektywie (tak rozumianej) śmierci niczego nie przetrąca, nie odbiera entuzjazmu ani energii do pracy; przeciwnie - przydaje im wewnętrznej wolności. Także dystansu do samego siebie.

Widać to wyraźnie w zapisach dotyczących pochówku. Pierwszy (z 1979): "o miejscu niech zdecyduje Kolegium Kardynalskie i Rodacy"; drugi (z 1982): "wyjaśniam, że mam na myśli Metropolitę Krakowskiego lub Radę Główną Episkopatu Polski - Kolegium Kardynalskie zaś proszę, aby ewentualnym prośbom w miarę możności uczynili zadość"; trzeci (z 1985): "Kolegium Kardynalskie nie ma żadnego obowiązku pytać w tej sprawie »Rodaków«". Rozwój tego fragmentu Testamentu przebiega w wyraźnym kierunku: coraz mniej istotne staje się "gdzie?", "czyją decyzją?", "po jakich konsultacjach?". Ostatecznie (co zdaje się sugerować tekst w dalszej części), myśli o ewentualnym pochówku w Polsce Papież zarzucił po roku 1989. Odzyskana przez Rodaków wolność jakby go zwalniała z obowiązku posłużenia jej sprawie jeszcze swym pogrzebem i grobem.

Drugi uderzający wątek Testamentu to odniesienie do Kościoła. In medio Ecclesiae - "pośrodku Kościoła" Jan Paweł II czuje się równie dobrze, jak w rękach Boga. "Być w samym środku Kościoła" (w jego wnętrzu) znaczy najpierw uczestniczyć - we wszystkim, co on oferuje człowiekowi (dla Papieża syntezą tego obdarowania był Sobór Watykański II). Znaczy także: być do dyspozycji ("ufam, że dokąd dane mi będzie spełniać Piotrową posługę w Kościele, Miłosierdzie Boże zechce użyczać mi sił do tej posługi nieodzownych") i czuć się odpowiedzialnym. Żyć in medio Ecclesiae znaczy wreszcie doświadczać Kościoła jako braterskiej wspólnoty (wiernych, kapłanów, biskupów). To wspólnota bardzo szeroka - wykraczająca daleko poza wyraźne ramy konfesyjne: w jakiś sposób przynależą do niej także bracia chrześcijanie-niekatolicy, rabin Rzymu, wyznawcy religii niechrześcijańskich, przedstawiciele świata kultury, nauki, polityki, środków przekazu...

Tak dochodzimy do trzeciego wątku omawianego tekstu: tworzą go ludzie. Rodzice, Brat, Siostra, rówieśnicy, koleżanki i koledzy ze szkół (od podstawowej po uniwersytet), pracownicy Solvayu, parafianie z Niegowici, studenci z prowadzonych duszpasterstw, Środowisko, wszyscy: z Krakowa i z Rzymu zadani jego pasterskiej trosce. Papież myśli o nich z wdzięcznością; wie, że bez nich jego człowieczeństwo musiałoby być inne, uboższe, skromniejsze...

Lektura Testamentu Jana Pawła II - tego niesłychanego tekstu, pisanego ciągle, poprawianego i na nowo odczytywanego przez

26 lat - przyniesie z pewnością każdemu jeszcze wiele innych tematów do medytacji ("rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę..."). Papieża można naśladować w jego "odchodzeniu". Nie można go naśladować w wielu innych wymiarach jego życia - choćby dlatego, że różnimy się od niego i powołaniem, i talentami, i wyzwaniami, z jakimi przychodzi nam się w życiu mierzyć. Śmierć, "odchodzenie" jest doświadczeniem wspólnym nam wszystkim; jest jakimś "miejscem spotkania". Z samego środka wydarzenia jego śmierci wprost krzyczy wiara.

Ks. Grzegorz Ryś (ur. 1964) jest historykiem Kościoła, profesorem Papieskiej Akademii Teologicznej i dyrektorem Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej na Wawelu. Pracował w komisji historycznej działającej przy Trybunale Rogatoryjnym podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Członek zespołu redakcyjnego "Tygodnika Powszechnego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2006