Ostatnia reduta buntowników

Talibowie podbili Afganistan i objęli rządy w Kabulu, ale ich władza wciąż nie obejmuje doliny Pandższiru. To ostatnia prowincja, która nie uznała ich zwierzchności.
w cyklu STRONA ŚWIATA

20.08.2021

Czyta się kilka minut

Pandższir, ostatnia prowincja, która nie uznała zwierzchności talibów, 19 sierpnia 2021 r. Fot. AHMAD SAHEL ARMAN/AFP/East News /
Pandższir, ostatnia prowincja, która nie uznała zwierzchności talibów, 19 sierpnia 2021 r. Fot. AHMAD SAHEL ARMAN/AFP/East News /

Pandższir, wąski i przepastny wąwóz nad rzeką imienniczką, skalisty i długi na sto kilometrów, położony dwie, trzy godziny drogi na północny wschód od Kabulu, od wieków uchodzi za niezdobytą twierdzę. Murami obronnymi zamieszkałej przez pół miliona ludzi doliny są góry Hindukuszu, które na północy sięgają 4-5 tys. metrów wysokości (przełęcz Chawak, prowadząca na północ, do Kunduzu i równiny nad Amu-Darią i Pjandżem leży na wysokości 3,5 tys. metrów; przełęcz Andżoman, wiodąca do Badachszanu i na Pamir – na wysokości 4,5 tys. metrów).

Na południu, od strony Kabulu i równiny Szomali, bramą do doliny jest łatwy do obrony (lub zamknięcia) przesmyk między górskimi zboczami. Przez przełęcze na wschodzie wiodą górskie szlaki do Nuristanu, a także Czitralu i Swatu, już po pakistańskiej stronie granicy.

Na zachodzie, niedaleko Pandższiru, na wysokości prawie 4 metrów, przełęczą Salang, biegnie najważniejsza droga kraju, spinająca afgańską północ z południem. Położenie geograficzne Pandższiru sprawia, że niezwykle trudno go zdobyć, za to ci, którzy panują nad Pandższirem, zagrażają stolicy i afgańskiej „drodze życia”.

Górska twierdza

Jak trudno podbić jest Pandższir, przekonał się już Aleksander Macedoński, który z położonej nad Amu Darią Baktrii przez przełęcz Chawak i Pandższir wytyczył szlak wojennej wyprawy na Indie. Trudy przeprawy i walki, jakie musiał toczyć z broniącymi dostępu do doliny góralami, zmusiły go do rewizji planów. Mieszkańcy Pandższiru odbierali potem najazdy Czyngiz-chana i Tamerlana.

Kiedy w latach 80. na Afganistan najechała Armia Radziecka, poddał jej się cały kraj, ale nie Pandższir. Dowodzeni przez młodego, ledwie trzydziestolatka, partyzanckiego komendanta Ahmada Szaha Massuda, mieszkańcy doliny odpierali kolejne desanty, inwazje i operacje pacyfikacyjne „czerwonoarmistów”, a Massud podejmował zuchwałe rajdy, by unieruchamiać „drogę życia” przez Salang, będącą dla Rosjan głównym szlakiem zaopatrzeniowym.

W latach 90., gdy po wycofaniu się Armii Radzieckiej i wojnie domowej o łupy, rozpętanej przez zwycięskich mudżahedinów, władzę w Afganistanie przejęli po raz pierwszy talibowie, Pandższir znów był twierdzą opozycji. Massud, który po zwycięstwie nad Rosjanami został ministrem wojny i faktycznym przywódcą Afganistanu, nie bronił Kabulu przed szturmującymi talibami, lecz wycofał się z wojskiem i całym uzbrojeniem do Pandższiru, skąd przez pięć lat toczył przeciwko talibom wojnę.

Ostatnia reduta

Teraz, gdy po 20-letniej wojnie przeciwko Amerykanom talibowie wrócili do władzy w Kabulu, Pandższir stał się ostatnią redutą ich przeciwników. Przewodzi im syn Massuda, 32-letni Ahmad, którego ojciec zginął 9 września 2001 r. w zamachu bombowym dokonanym przez nasłanych na niego partyzantów Al-Kaidy. Ahmad, wykształcony w Iranie i Londynie, w Kings’ College i na akademii wojennej Sandhurst, próbuje w Pandższirze wskrzesić Sojusz Północy, założony przed laty przez ojca, i zebrać jego dawną, partyzancką armię.


Czytaj: Talibowie podbijają Afganistan


 

Po zajęciu Kabulu przez talibów Massud wezwał oficerów i żołnierzy z afgańskiego wojska, by przybywali z bronią do Pandższiru i wstępowali do jego armii. Ogłosił też swoje odezwy we francuskich i amerykańskich gazetach, w których zapewniał, że Pandższir nie podda się talibom i pozostanie w Afganistanie ostatnią „oazą wolności”, ale nie przetrwa, jeśli Zachód nie wesprze go dostarczając broń i amunicję.

Ahmad Massud połowę swego życia spędził zagranicą, w Tadżykistanie, Iranie i Wielkiej Brytanii. Nie ma politycznego ani wojskowego doświadczenia, a swoją pozycję w pandższirskim ruchu oporu zawdzięcza legendzie, jaka otaczała jego ojca. Polityczne wpływy i wojskowe doświadczenie zapewniają za to jego  stryjowie, a przede wszystkim – dawni towarzysze jego ojca z partyzanckich wojen.

Towarzysze broni

Dobiegający pięćdziesiątki Amrullah Saleh przystał do Massuda jako nastolatek, żeby uniknąć powołania rządowego wojska. Z szeregowego partyzanta szybko wybił się na dyplomatę i w latach 90., szefując afgańskiej ambasadzie w Tadżykistanie (poza Pakistanem, Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które uznały rząd talibów, reszta świata za prawowite władze Afganistanu po staremu uważały obalonego przez nich prezydenta Burhanuddina Rabbaniego i Massuda, jego ministra wojny), był dla Massuda łącznikiem z wielkim światem i zaopatrzeniowcem – to „ludzie Amrullaha” byli najprawdopodobniej „talibami z Klewek.”

Po amerykańskiej inwazji na Afganistan i odsunięciu talibów od władzy, Amrullah Saleh szefował wywiadowi i służbom bezpieczeństwa w rządzie prezydenta Hamida Karzaja (2002-2014). Następca Karzaja, Aszraf Ghani wziął Amrullaha na ministra policji, by w 2019 r. awansować na swojego wiceprezydenta. Tuż przed wkroczeniem talibów do Kabulu Amrullah Saleh wyjechał do rodzinnego Pandższiru i ogłosił, że po ucieczce z kraju Aszrafa Ghaniego, zgodnie z konstytucją pozostaje jedynym prawowitym przywódcą Afganistanu.

W Pandższirze ukrył się też przed talibami minister wojny Bismillah Chan Mohammadi, niegdyś jeden z najważniejszych komendantów partyzanckich Ahmada Szaha Massuda, a także generał Jasin Zia, były szef sztabu armii afgańskiej i wiceminister obrony. Po ich stronie opowiedział się też ambasador z tadżyckiego Duszanbe gen. Zahir Aghbar, były szef afgańskiej dyplomacji Salahuddin Rabbani, syn byłego prezydenta, zabitego w 2011 r. przez talibów w zamachu bombowym). Wśród przywódców pandższirskiego ruchu oporu jest też Ahmad Wali Massud, stryj Ahmada, dawny ambasador w Wielkiej Brytanii. Do Pandższiru przedostać się ponoć próbuje Atta Mohammed Nur, inny dawny towarzysz Ahmada Szaha Massuda, który jako gubernator prowincji Balch ratował się przed nacierającymi talibami ucieczką do Uzbekistanu.

Tadżycka kabała

Wszyscy przywódcy pandższirskiego ruchu oporu, podobnie jak niemal wszyscy mieszkańcy doliny, są Tadżykami, stanowiącymi czwartą cześć prawie 40-milionowej ludności Afganistanu. W dziejach Afganistanu tylko dwóm Tadżykom udało się stanąć na czele państwa. Habibullah Ghazi ogłosił się emirem w 1929 r., gdy w kraju wybuchło zbrojne powstanie i obaliło króla Amanullaha Chana. Rządził nieco ponad pół roku, po czym został obalony i zabity. Burhanuddin Rabbani objął władzę w 1992 r. jako drugi z przywódców mudżahedinów. Po pół roku, zgodnie z umową, miał ją przekazać kolejnemu z partyzanckich przywódców. Odmówił, powołując się na niepewną sytuację w kraju i w rezultacie w Afganistanie wybuchła wojna domowa, którą przerwali dopiero w 1996 r. talibowie. Wszyscy pozostali afgańscy przywódcy byli Pasztunami, stanowiącymi prawie połowę ludności i żyjącymi głównie na południu kraju.


Czytaj także: Rosjanie nie zdecydowali się na ewakuację personelu ambasady. Placówka pracuje ochraniana przez talibów. Także sojusznicy Kremla w regionie mają pozostać nietknięci.


 

Na przełomie wieków Tadżycy z Pandższiru odgrywali w afgańskiej polityce pierwszoplanowe role. Zawdzięczali je wojskowej potędze i charyzmie Ahmada Szaha Massuda. Jesienią 2001 r., jako komendanci jedynej w kraju zbrojnej armii walczącej z talibami, stali się głównym sprzymierzeńcem Amerykanów, dokonujących inwazji na Afganistan, a w utworzonym po obaleniu talibów rządzie zajęli najważniejsze stanowiska. Ich przywódca, następca Massuda, Mohammed Fahim został ministrem wojny, a potem wiceprezydentem, Junus Kanuni – ministrem policji, dr Abdullah, lekarz, sekretarz i tłumacz Massuda – szefem dyplomacji, Ahmad Zia Massud, brat Ahmada Szaha – wiceprezydentem, Amrullah Saleh – szefem służb bezpieczeństwa. Pandższirscy komendanci partyzanccy przejęli większość dowódczych stanowisko w wojsku, policji i prokuraturze.

Obawiając się ich wpływów, za namową Amerykanów, prezydenci Karzaj i Ghani odsuwali od władzy Tadżyków, awansując w ich miejsce rodaków, Pasztunów. Nakazali też rozpuścić i rozbroić pandższirskie wojsko. Zamiast oddać broń rządowi w Kabulu, Tadżycy z Pandższiru ukryli ją jednak w górskich arsenałach, a gdy pod rządami Donalda Trumpa Amerykanie zaczęli układać się z talibami za plecami afgańskiego rządu, zaczęli w dolinie formować i szkolić zbrojne milicje.

Pokaz siły

Według rozmaitych szacunków, przywódcom Pandższiru udało się zebrać w dolinie kilkunastotysięczną armię, składającą się z żołnierzy rządowego wojska i dawnych partyzantów. Pandższirczycy, nawet jeśli okazałoby się, że w walce radzą sobie lepiej niż talibowie, nie wygrają wojny nie mając zapewnionych dostaw broni i amunicji. Zgromadzone zapasy nie wystarczą na długo, a w przeciwieństwie do lat 80. i 90., tym razem Pandższir jest odcięty od świata (aby przebić sobie okno na świat partyzanci próbują przejąć także północną część sąsiedniej prowincji Parwan z miastem Czarikar i drogę przez przełęcz Salang).

Marsz po władzę w Kabulu talibowie rozpoczęli właśnie od północnych prowincji i odcięli Pandższir od dawnych lądowych szlaków zaopatrzeniowych z Tadżykistanu. Ukształtowanie terenu uniemożliwia transport samolotowy – w Pandższirze są jedynie lądowiska dla śmigłowców. Z pomocą dla Pandższirczyków nie spieszą też dawni ich sprzymierzeńcy i dobrodzieje. Ani Rosja (wraz z Uzbekistanem i Tadżykistanem), ani Iran, ani Indie, zaopatrujące Massuda w wojnie z talibach z lat 90., nie zamierzają – przynajmniej na razie – angażować się w kolejną afgańską awanturę.

Wygląda na to, że przywódcy Pandższiru zdają sobie z tego sprawę i chodzi im jedynie o to, by z pozycji siły podjąć z talibami targi o podział władz i wpływów, a także dotyczące przyszłych porządków w kraju. Ahmad Massud, odkąd wrócił z zagranicy i zaangażował się w afgańską politykę, powtarza, że kontynuując dzieło ojca opowiada się za decentralizacją kraju i samorządem prowincji. Jego stryj, Ahmad Wali Massud i Amrullah Saleh też powtarzają, że gotowi są do rozmów z talibami.

Jak dotąd z talibami układają się w Kabulu przywódcy samozwańczej Rady Koordynacyjnej, były prezydent Hamid Karzaj, były szef dyplomacji dr Abdullah, rywal Karzaja i Ghaniego w wyborach prezydenckich oraz Gulbuddin Hekmatjar, weteran wojny z Armią Radziecką i główny winowajca wojny domowej z lat 1992-96. Talibowie przejęli bowiem władzę w kraju, ale nowego rządu wciąż nie powołali. Z emigracji do Kandaharu wrócił polityczny przywódca talibów mułła Abdul „Beradar” Ghani, ale do Kabulu się dopiero wybiera. Póki co sprawy bezpieczeństwa w afgańskiej stolicy powierzone zostały partyzantom podległym klanowi Haqqanich, sprzymierzonemu z Al-Kaidą i winnemu większości najkrwawszych zamachów bombowych w Afganistanie z ostatnich lat.

Partyzantka Haqqanich stanowi część ruchu talibów, a jej przywódca, Siradżuddin Haqqani jest nawet jednym z trzech wiceemirów. Twierdzą partyzantów Haqqanich jest wschód i południowy wschód Afganistanu, zwłaszcza rodzinna Paktia i cieszą się w ruchu talibów szeroką autonomią. W piątek ogłoszono, że sprawy bezpieczeństwa w Kabulu podlegać będą Chalilowi ar-Rahmanowi Haqqaniemu, którego jako groźnego terrorystę nadal ścigają amerykańskie listy gończe i za którego głowę Amerykanie wyznaczyli nagrodę 5 mln dolarów.

Chalil Haqqani i jego partyzanci będą teraz tłumić protesty przeciwko rządom talibów. Do pierwszych doszło już w środę i w czwartek, przy okazji obchodzonego 19 sierpnia Dnia Niepodległości. W Kabulu, a przede wszystkim położonych na wschodzie kraju Asadabadzie (stolica prowincji Kunar), Dżalalabadzie, a także w prowincjach Paktia, Chost i Logar, doszło do ulicznych wystąpień, których uczestnicy demonstrowali pod republikańskimi czerwono-czarno-zielonymi flagami i ściągali z masztów białe chorągwie talibów.

Podczas rozpędzania demonstracji talibowie zastrzelili około 20 osób. Drugie tyle zginęło szturmując kabulskie lotnisko, z którego trwa ewakuacja cudzoziemców i Afgańczyków, współpracowników zachodnich wojsk, administracji i organizacji pomocowych. Od niedzieli wojskowymi samolotami wyjechało z Afganistanu prawie 20 tys. ludzi.


Sprawdź nasz serwis specjalny o sytuacji w Afganistanie

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej