Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Może dlatego do rangi najważniejszego tematu urosło w ubiegłym tygodniu pytanie, czy ponad 300 tys. Ślązaków, podających śląskość jako jedyną narodową tożsamość, to dużo, czy mało?
Za oczywiste uznaliśmy najwyraźniej, że coraz mniej Polaków – w perspektywie dekady, a więc od ostatniego spisu z 2002 r. – pozostaje bez pracy (spadek bezrobocia niemal o połowę: z ponad 21 do 12,9 proc.). Za naturalny przyjęliśmy fakt, że jesteśmy, przynajmniej formalnie, coraz lepiej wykształceni (wzrost odsetka osób z wyższym wykształceniem z 9,9 do 16,8 proc.). Za oczywistą uznaliśmy też wykładnię, według której dwa miliony Polaków poza granicami kraju to klęska (zapomnieliśmy być może – znowu – o perspektywie dekady, w tym o akcesji Polski do UE, która otworzyła granice dla nieskrępowanych migracji).
Warto o tym przypominać, tym bardziej że – wiele na to wskazuje – był to ostatni taki spis. Nie tylko ze względu na wspomniane osiągnięcia, które ciężko będzie powtórzyć. Również dlatego, że okazaliśmy się znowu – pewnie po raz ostatni – „zieloną wyspą” beztroski w dwóch ważnych dla Europy obszarach: starzenia się społeczeństwa oraz imigracji. Cenzus potwierdził, że na tle Europy jesteśmy – mimo stopniowych zmian – społeczeństwem młodym (17,5 proc. ludności w wieku poprodukcyjnym) i tradycyjnie jednorodnym kulturowo (wyłącznie niepolską tożsamość zadeklarowało ledwie 1,44 proc. osób). Za 10 lat – mówią o tym prognozy – już tak nie będzie, tymczasem Polska do przemian (na obu wymienionych polach) nie jest dzisiaj przygotowana.
Póki możemy, cieszmy się więc tą zbiorową fotografią AD 2011. Wkrótce przejdzie do historii.